23 kwietnia oczy całego piłkarskiego świata zwrócą się na Estadio Santiago Bernabeu, gdzie rozegrany zostanie największy z piłkarskich klasyków. Zmierzą się ze sobą Real Madryt i FC Barcelona. Wszyscy kibice tych drużyn na całym świecie jednogłośnie potwierdzą, że będzie to starcie o mistrzostwo Hiszpanii. Oceńmy szanse obu zespołów, patrząc na ich formę od ostatniego El Clasico na Camp Nou.
Efekt Zidane’a czy solidność Enrique’a?
W Madrycie można mówić o efekcie Zidane’a. Szczególnie widoczny jest on w starciach z Barceloną. W dotychczasowych dwóch klasykach, w których „Zizou” prowadził Real, drużyna jeszcze nie przegrała. Nasuwa się więc pytanie, czy solidność Enrique w końcu przezwycięży wielkiego już trenera „Los Blancos”.
Warto przypomnieć, że ostatni mecz tych dwóch wielkich zespołów, rozegrany w Barcelonie, został nierozstrzygnięty. Padł wówczas remis 1:1. Wtedy ten rezultat nie był złym wynikiem zarówno dla podopiecznych Luisa Enrique’a, jak i Zinedine’a Zidane’a. Teraz punkt zdobyty przez obecnych mistrzów Hiszpanii byłby dla nich jak porażka, ponieważ oddaliłby Barcelonę od obrony tytułu.
Dla Realu natomiast wygrana otworzyłaby wręcz autostradę do pierwszego od 2012 roku mistrzostwa, zdobytego jeszcze za czasów Jose Mourinho. „Królewscy” po ewentualnym triumfie nad Barceloną i w zaległym meczu z Celtą Vigo mieliby tak naprawdę zapewniony tytuł. Podopieczni popularnego „Zizou” mogą polepszyć swoje samopoczucie przed niedzielnym hitem Primera Division tym, że od ostatniego klasyku przegrali zaledwie trzy spotkania na 28 rozegranych, co daje tylko ponad dziesięć procent przegranych rywalizacji.
Z kolei Barcelona od ostatniego meczu z Realem rozegrała tyle samo spotkań, z czego przegrała pięciokrotnie. Choć liczba porażek wiele się nie różni, forma „Dumy Katalonii” w ostatnich miesiącach jest niestabilna. Drużyna przeplatała mecze znakomite, jak słynna remontada w spotkaniu z Paris Saint-Germain, z tymi kiepskimi, których przykładem może być ostatnia porażka z Juventusem.
El Clasico a sprawa mistrzostwa
Wielkie drużyny najczęściej wygrywają mistrzostwa swoich krajów, pokonując w bezpośrednich bojach słabsze zespoły. Często jednak pomaga im w tym starcie z bezpośrednim rywalem. Nie inaczej jest również i w Hiszpanii. Wielokrotnie o tytule mistrza decydowały kwietniowe mecze między Realem a Barceloną.
W dwóch przypadkach, bo w 2008 i w 2012 roku, klasyki wygrywali „Los Blancos”, co dawało im później, na koniec sezonu, wygraną w tabeli. Szczególnie zwycięstwo w 2012 roku smakowało wyjątkowo, ponieważ odniesione zostało na stadionie rywala. Jedynie w sezonie 2006/2007 do zdobycia mistrzostwa Realowi wystarczał remis w El Clasico na Camp Nou.
Barcelona natomiast do zapewnienia sobie pierwszego miejsca na finiszu sezonu potrzebowała trzech zwycięstw nad swoim największym rywalem. Tak było w 2009, 2010 i 2015 roku. Szczególnie słodki był ten triumf z 2009 roku, który okrasiła wynikiem 6:2 na Estadio Santiago Bernabeu.
Katalończycy także trzykrotnie mieli okazję przegrać z Realem, a mimo to zdołali zdobyć tytuł. Warto tu przywołać przede wszystkim ostatni sezon, gdy w meczu pełnym hołdu dla zmarłego Johanna Cruyffa Real wygrał 2:1. Walka trwała niemalże do ostatniego gwizdka 38. kolejki, po której zawodnicy Luisa Enrique’a świętowali wygranie ligi.
Jak będzie tym razem?
Trudno stwierdzić, jak 23 kwietnia będzie wyglądała ta niezwykła rywalizacja. Patrząc na obecną dyspozycję obu zespołów, wydaje się, że większe szanse ma mimo wszystko Real. Z drugiej strony, kiedy, jeśli nie w bezpośrednim meczu, Barcelona ma postawić się kroczącym po tytuł „Królewskim”? Drugiej takiej okazji Messi i spółka raczej mieć już nie będą. Szykuje się zatem niesamowite widowisko.