Euro 2020 dobiega końca. Przed nami ostatnie trzy mecze. Dwa półfinały i wielki finał. Wszystkie spotkania odbędą się na londyńskim Wembley. Właśnie półfinały będą pierwszą fazą całego turnieju, kiedy na boisku nie będzie miał szansy pojawić się żaden zawodnik z ekstraklasy. To całkiem nieźle jak na polską ligę, prawda? "Reprezentację" polskiej ligi do ćwierćfinału doprowadził tylko jeden zawodnik. Natomiast w całej fazie pucharowej zagrało dwóch piłkarzy z ekstraklasy, obaj reprezentują barwy jednego klubu.
Gdyby ktoś przed turniejem powiedział, że zawodnik z ekstraklasy do ćwierćfinału będzie miał wpływ na losy turnieju, 99% z nas pomyślałoby o czwórce reprezentantów Polski. Tymczasem Polska odpadła już na etapie grupowym, a jeden z piłkarzy z ekstraklasy w turnieju utrzymał się do dzisiaj.
Ekstraklasa ma więcej swoich reprezentantów (9) na EURO niż ⤵️
🇵🇹 Liga NOS (8)
🇩🇰 Superligaen (8)
🇺🇸 MLS (7)
🇸🇪 Allsvenskan (7)
🇨🇭 Super League (6)
🇬🇷 Super League (3)
🇮🇹 Serie B (3)
🇪🇸 LaLiga2 (3)
🇩🇪 2. Bundesliga (2)
🇦🇹 Bundesliga (2)
🇷🇸 Super liga (1)Nie jest źle!
— Dawid Czemko (@dawidczemko_) June 4, 2021
Dusan Kuciak – Słowacja (Lechia Gdańsk)
Doświadczony bramkarz nie dostał na turnieju ani minuty. Pomimo gry w eliminacjach do mistrzostw świata 2022, z powodu kontuzji Dubravki, nie przekonał do siebie trenera na tyle, aby grać w podstawowym składzie na Euro 2020. Co wydaje się dość zrozumiałą decyzją trenera, Stefana Tarkovicia. Golkiper Lechii Gdańsk dostał również szansę w sparingu z Bułgarią, rozegranym przed samym turniejem. Mecz zakończył się wynikiem 1:1, a Kuciak zagrał 45 minut. Na mistrzostwach Europy 2020 Słowacja zdobyła w grupie trzy punkty po wygranej z Polską, ale nie wystarczyło to do awansu i już po trzech spotkaniach Słowacy pojechali do domu.
Lubomir Satka – Słowacja (Lech Poznań)
Środkowy obrońca Lecha Poznań rozegrał znakomite Euro 2020, biorąc pod uwagę jego formę w ekstraklasie. 25- latek rozegrał trzy na trzy możliwe spotkania. W dodatku każdy z trzech meczów w pełnym wymiarze czasowym. Podczas mistrzostw Starego Kontynentu był jednym z liderów naszych południowych sąsiadów. W meczu z Polakami całkowicie wyłączył z gry Roberta Lewandowskiego, a przecież różnica klas obu tych piłkarzy jest ogromna. Na mistrzostwach Europy 2020 zagrał jak prawdziwy profesor.
Robert Ivanov – Finlandia (Warta Poznań)
Drugi i nie ostatni zawodnik, który na tegorocznym turnieju nie zagrał ani minuty. Reprezentant Finlandii może czuć się rozczarowany takim biegiem wydarzeń. W polskiej ekstraklasie prezentował dobry i stabilny poziom, co pozwoliło mu na powołanie do kadry Finlandii. O dziwo nie skończyło się na samym powołaniu i piłkarz Warty Poznań w meczach towarzyskich w marcu i maju rozegrał pełne 90 minut. Co najważniejsze, pokazał się tam z dobrej strony. To jednak nie wystarczyło na grę, a Finlandia odpadła z turnieju, zajmując czwarte miejsce w grupie z trzema punktami na koncie.
Josip Juranović – Chorwacja (Legia Warszawa)
Prawy obrońca aktualnego mistrza Polski powoli staje się podstawowym zawodnikiem kadry wicemistrzów świata. Pierwsze dwa mecze mistrzostw Europy przesiedział na ławce. Podniósł się z niej przeciwko Szkocji, gdzie rozegrał pełne 90 minut. W spotkaniu 1/8 finału, gdzie zmierzyli się z Hiszpanami, rozegrał 73 minuty i przy jedynej bramce dla Chorwatów zaliczył asystę drugiego stopnia. Chorwaci odpadli z turnieju właśnie w 1/8 finału, po 90 minutach na tablicy widniał remis 3:3, ale w dogrywce skuteczniejsi okazali się Hiszpanie.
Tomas Pekhart – Czechy (Legia Warszawa)
Napastnik stołecznej Legii z pewnością piłkarskiej Europy nie podbił, ale zebrał bagaż doświadczeń. Na Euro 2020 rozegrał w barwach reprezentacji jedno spotkanie przeciwko Anglii, w którym wszedł z ławki na ostatnie 15 minut. Mimo że więcej nie ujrzeliśmy go na europejskich boiskach, to doświadczenie zebrane na tym szczeblu powinno zaprocentować. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że król strzelców może opuścić polską ligę właśnie przez wspaniałe liczby w ekstraklasie i występ na mistrzostwach Europy. Jeśli nie opuści klubu z Warszawy, to wszyscy kibice Legii liczą, że wspomoże mistrza Polski w walce o europejskie puchary.
Jakub Świerczok – Polska (Piast Gliwice)
Napastnik Piasta Gliwice od pierwszej minuty nie zagrał ani razu. Za to w meczu ze Szwecją pojawił się na placu gry w 61. minucie. Udało mu się nawet zdobyć bramkę dającą remis 2:2, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę i nie pomylił się – spalony. Swoim występem z pewnością poniósł swoją cenę na rynku transferowym i otworzył sobie nowe perspektywy na odejście. Bo to, że odejdzie z Piasta Gliwice, wydaje się niemal pewne.
Kamil Piątkowski – Polska (Raków Częstochowa, od 1 lipca RB Salzburg)
Jedyny z reprezentantów Polski grających w ekstraklasie, który nie zagrał na mistrzostwach Europy 2020 ani minuty. Ba, nawet nie znalazł się na ławce rezerwowych. Każde ze spotkań oglądał z perspektywy trybun, co jest o tyle zaskakujące, że nie był kontuzjowany, a na ławce znalazło się miejsce dla kontuzjowanego Łukasza Fabiańskiego. Młody środkowy obrońca aktualnie dochodzi do siebie w Grecji po „trudach” Euro 2020.
🔥 From today on I am officially a Red Bull Salzburg player 🔴⚪
Greetings from Korfu, Greece 🇬🇷
Wir sehen uns in Österreich 🇦🇹
Red Bull doda Ci skrzydeł 🐂🔝– Kamil #Piatkowski on Facebook and Instagram
We can't wait, Kamil! 🤩 pic.twitter.com/Co2DGqUm2K
— FC Red Bull Salzburg EN (@FCRBS_en) July 1, 2021
Tymoteusz Puchacz – Polska (Lech Poznań, od 1 lipca Union Berlin)
Popularny „Puszka” skorzystał na kontuzji Arkadiusza Recy i z hukiem wszedł do polskiej reprezentacji. Na treningach udowodnił, że warto na niego postawić i już po pierwszym meczu ze Słowacją, „wygryzł” z podstawowego składu Macieja Rybusa. Z Hiszpanią zagrał dość dobre spotkanie, ale momentami zapominał, że to nie ekstraklasa i samemu ruszał na trójkę Hiszpanów, po czym tracił piłkę. Ostatni mecz ze Szwecją to festiwal niecelnych wrzutek i podań. Spotkanie całkowicie do zapomnienia. Jednak po tegorocznej imprezie możemy być spokojni o przyszłość lewej flanki w reprezentacji Polski.
Kacper Kozłowski – Polska (Pogoń Szczecin)
Najmłodszy zawodnik w historii mistrzostw Europy i największy polski talent. 17-latek swoimi wejściami wprowadził dużo ożywienia w grę „Biało-czerwonych”. Szczególnie w spotkaniu z Hiszpanami, gdzie imponował opanowaniem, grą z piłką. Wtedy gdy sytuacja tego wymagała, grał mądrze, pod faul, czym zyskiwał cenne sekundy. Ostatecznie udało się zremisować 1:1. Swoimi wejściami z ławki zawodnik Pogoni Szczecin zwrócił na siebie uwagę wielu klubów w Europie. Jego odejście jest zapewne kwestią czasu.
Kacper Kozłowski:
✅January 2020: involved in a serious car accident
✅November 2020: plays his first game for Pogoń in almost a year
✅March 2021: receives his first senior international call-up
✅June 2021: becomes the youngest player to ever play at the Euros
🇵🇱💪 pic.twitter.com/WJ6vE3Z5Pc
— Football Talent Scout – Jacek Kulig (@FTalentScout) June 26, 2021