Sebino Plaku – były gracz Śląska Wrocław – uznał, że powinien się podzielić swoimi doświadczeniami z Polski z opinią publiczną. Na stronie Światowego Związku Piłkarzy opowiedział o tym, jak wyglądają kokosy, które czekały na niego w naszym kraju.
Nie jest pierwszym piłkarzem, który wypowiada się negatywnie o tym, co zobaczył w Polsce. Jak do tej pory większość opowieści należało traktować z przymrużeniem oka. Historie z rasizmem czy zbyt późno podaną zupą były historiami frustratów, którzy sobie nie potrafili tutaj poradzić. Były równie prawdziwe, co legendarne już słowa: trener mnie nie lubił.
Tutaj jednak sytuacja jest zgoła odmienna. Albańczyk mówi o konkretach. Takich, które zaprowadziły go aż do Trybunału Arbitrażowego w Lozannie. Dzięki temu cały świat będzie miał okazję poznać nasze lokalne zwyczaje. „Klub Kokosa” może przejść do światowego słownika piłki nożnej tak jak „Let’s do the Poznan”. Sam Daniel Kokosiński pewnie nawet nie podejrzewał, że stanie się tak sławny.
Sebino Plaku powtarza dziś całemu światu to, co mówił polskiej prasie, i to, co przedstawił Izbie ds. Sporów Sportowych przy PZPN. Okazało się, że sami nie potrafimy rozwiązać naszych wewnętrznych ligowych problemów i sprawiedliwości musiał szukać w instytucjach zewnętrznych. PZPN, który tak ochoczo pochylił się nad problemami Radosława Cierzniaka, nie wykazał zrozumienia dla skarg Albańczyka. Wprawdzie rozwiązał kontrakt zawodnika z wrocławskim klubem, ale nie orzekł, że doszło do jakiejkolwiek winy Śląska. Widać nie tylko we Wrocławiu specyficzne metody treningowe są normalne.
Tak wyglądał tydzień treningowy Sebino Plaku. Jeśli to są normalne metody treningowe, to należy pogratulować PZPN-owi ciekawego spojrzenia na ten temat. Każdy choć odrobinę obiektywny człowiek dostrzeże w tej tylko rozpisce, że Albańczyk nie był traktowany jak zawodowy piłkarz. A takiego zatrudniono. Podpisano z nim kontrakt. Ta rozpiska to dowód na to, że wrocławski klub robił wszystko, by utrudnić życie obecnego zawodnika Partizana Tirana. Tylko dlatego, że nie wyraził zgody na to, by obniżyć swoje wynagrodzenie.
Jeśli dołożymy do tego nakaz treningu w dni świąteczne, grzywny za każde naruszenie regulaminu, obraz staje się bardzo wyrazisty. Nawet z prasą Plaku mógł zacząć rozmawiać dopiero po rozwiązaniu kontraktu. Wcześniej groziły mu za to gigantyczne kary.
Należy zapytać, gdzie byli wtedy wszyscy ci, którzy dziś grzmią w potępieniu Wisły Kraków? Gdzie byli moraliści z mediów? Gdzie sprawiedliwość polskiego sądownictwa sportowego? Gdy chodziło o mało znanego Albańczyka, jakoś nie było tego wszystkiego, co widzimy w sprawie Cierzniaka.
Panie Żelem, powinien się pan zwyczajnie, po ludzku, wstydzić. A razem z panem wszyscy ci, którzy się na to godzili. Także media i PZPN. Jeśli jednak wtedy nie było was stać na tę refleksję, to już za chwilę ktoś ją wam ogłosi. Tak jak Sebino Plaku oznajmił światu, jak wygląda „Klub Kokosa” w Polsce.