Zwycięstwo Lecha w dzisiejszym meczu przeciwko Legii jest równie prawdopodobne jak tryumf Dawida nad Goliatem, a chyba nikomu nie trzeba przypominać, jak owo biblijne starcie się zakończyło. Kolejorz jedzie na Łazienkowską jak na pożarcie, ale możemy znaleźć kilka powodów, które przemawiają za tym, że ofiara stanie się zwierzyną.
Oczywiście zdecydowanym faworytem dzisiejszego meczu jest Legia. Zespół z Poznania jest pogrążony w kryzysie, o czym świadczą tabela, ostatnie wyniki i gra, która powoduje ból głowy, zębów, a nawet powiek. Skupiając się na czystej logice, dojdziemy do wniosków podobnych co bukmacherzy, którzy nie biorą pod uwagę innego scenariusza niż zdecydowana wygrana Legii. Ale że futbol lubi niespodzianki, mogliśmy się przekonać chociażby wczoraj, oglądając wspaniałą pogoń Liverpoolu.
Od poprzedniego meczu obu drużyn nie minął nawet miesiąc. W Poznaniu przewaga legionistów była bezdyskusyjna, jednak trochę się przez ten czas zmieniło.
Absencje i powroty w środku pola
Składy w dzisiejszym meczu będą odmienne od tych ze spotkania przy Bułgarskiej. O ile zapowiadany brak Kucharczyka i Dudy niewiele może zmieniać w grze warszawskiej drużyny, o tyle brak Tomasza Jodłowca może mieć kluczowe znaczenie dla tego meczu. To cichy bohater drużyny Legii i absolutnie kluczowy zawodnik w układance Stanisława Czerczesowa. Tak ważny, jak dla Jana Urbana ważny jest wracający do pełni zdrowia Karol Linetty.
Na skrzydłach nadziei
Poznaniacy mogą cieszyć się na myśl, że do gry gotowy jest Szymon Pawłowski, czyli zawodnik „Kolejorza”, który długimi momentami tego sezonu ciągnął grę drużyny z Poznania. Złamanie kości jarzmowej, które wykluczyło go z gry, odbiło się wyraźnie na ofensywie zespołu Jana Urbana
Bo mimo wszystko…
Lech jest mistrzem Polski. Mistrzem poobijanym, skarconym, ustępującym, ale jednak mistrzem. Piłkarze, którzy w ubiegłym sezonie podnosili trofeum, wciąż mają w sobie co najmniej odrobinę piłkarskiej złości, która być może znajdzie ujście przy Łazienkowskiej 3. Lech, jaki jest, każdy widzi, ale zlekceważenie „Kolejorza” będzie gwoździem do trumny zawodników Czerczesowa w dzisiejszym meczu.
Może tym razem sędzia zobaczy to, co powinien
Wprawdzie w marcowym meczu przewaga legionistów była bezdyskusyjna, ale nie byłoby triumfu Czerczesowa po meczu, gdyby Szymon Marciniak podyktował rzut karny za faul na Kadarze. Kibice Lecha mogą liczyć, że dziś Daniel Stefański będzie miał trochę lepszy wzrok niż nasz eksportowy arbiter.
Lech lubi niespodzianki w Warszawie
Kilka ostatnich spotkań poznaniaków na stadionie przy Łazienkowskiej to pasmo sensacji. Za każdym razem gdy przyjeżdżają, wydaje się, że jadą na egzekucję, a jednak wyrywają legionistom z gardeł cenne punkty. Czy to jesienią, gdy Lecha ogrywał każdy, czy wiosną zeszłego roku, kiedy dwukrotnie upokorzyli Legię, odbierając jej w ostatecznym rozrachunku mistrzostwo. Lech lubi wygrywać w Warszawie.