Swego czasu na ulicach polskich miast biły po oczach banery reklamowe z całkiem chwytliwym hasłem: „Poznań – miasto doznań”. I faktycznie, w ostatnim półtoraroczu kibice Lecha dzięki ukochanej drużynie mogli zajrzeć w głąb duszy i poznać całą gamę uczuć. Od dumy przez nienawiść aż do zobojętnienia. W maju poprzedniego roku w stolicy Wielkopolski cieszyli się z mistrzowskiego tytułu, a teraz znajdują się na dnie ligowej tabeli. Jak do tego doszło? Gdzie sprawa się rypła?
Czerwiec 2015 roku – Lech mistrzem Polski
Bezbramkowy remis z Wisłą Kraków wystarczył, by po dwuletniej dominacji warszawiaków tytuł trafił do Poznania. Drużyna prowadzona przez Macieja Skorżę przez większość rundy wiosennej prezentowała się dobrze, punktowała regularnie i to wystarczyło na targaną milionem problemów Legię. W stolicy mogli mówić o niesprawiedliwości podziału punktów, o podkładce Górnika Zabrze w przedostatniej kolejce. „Majster” powędrował do „Kolejorza” i tylko to się liczyło. W tamtym czasie wydawało się, że właśnie tego potrzebował Lech, by wskoczyć na wyższy poziom. Mistrzostwo i walka o fazę grupową Ligi Mistrzów miały zmotywować wszystkich do cięższej i lepszej pracy.
Zakulisowa walka o władzę
Umiejscowiliśmy ją w tym miejscu trochę orientacyjnie, bo działania Macieja Skorży, by mieć w klubie władzę absolutną, trwały kilka miesięcy. W ciągu tego okresu z klubu odeszło kilka osób, które budowały Lecha od podstaw, od czasów awansu zespołu do ekstraklasy. Zostali zwolnieni ludzie budujący akademię klubu (Marek Śledź, Patryk Kniat), kierownik zespołu Dariusz Motała i wiele osób pracujących na niższym szczeblu. Kompletna reorganizacja mająca na celu zrobienie ze Skorży kogoś pomiędzy sir Alexem Fergusonem a Jose Mourinho z pierwszej kadencji w Chelsea!
Działacze Lecha wielokrotnie podkreślali, że wzorują się na FC Basel. Co ciekawe, Szwajcarzy znaleźli się w podobnej sytuacji co Poznaniacy. Przyszedł trener Paulo Sousa i chciał wszystko pozmieniać na swoją modłę. Jaką decyzję podjęli działacze klubu? Wyrzucili Portugalczyka w imię zasady, że filozofia klubu jest najważniejsza.
Lipiec 2015 – pychę od upadku dzieli tylko krok
W tym czasie Piotr Rutkowski udziela słynnego wywiadu dla Weszlo.com, który jest jednym wielkim rozpływaniem się nad Lechem. Kto jest najlepszy? My. Kto ma najlepszą akademię w kraju? Plan 2020 (w tym roku „Kolejorz” miał się znaleźć w czołowej 50 klubów europejskich) itd. Do tego wszystkiego doszło zwycięstwo 3:1 nad Legią w Superpucharze Polski. W Poznaniu ewidentnie uwierzyli w swoją własną wielkość, zapominając, że w piłce jak w życiu. Od pychy do porażki droga bardzo krótka, a na horyzoncie czekała ich walka o LM.
Mnie się wydaje, że teraz to my odjechaliśmy Legii i powstaje pytanie, jak bardzo jej odjedziemy. Piotr Rutkowski dla Weszlo.com
Lipiec 2015 – beznadziejne transfery
Skorża stwierdził, że drużynie potrzeba doświadczenia, co poniekąd było prawdą. Co więc zrobiono? Kupiono odpady z polskiej ligi, czyli Dariusza Dudkę i Marcina Robaka. Szturmować bramy LM tymi zawodnikami już samo przez się brzmiało komicznie. Do tego doszli Denis Thomalla i Abdul Aziz Tetteh. Z perspektywy czasu jedynie ten ostatni okazał się jakkolwiek przydatny, bo jak wiadomo, kiedy trzeba, to i przyp**** potrafi i nogę złamać również.
*Maciej Gajos przyszedł do klubu pod koniec okna transferowego, więc do tej ofensywy go nie zaliczamy.
Sierpień 2015 – FC Basel
Z perspektywy czasu dwumecz ze Szwajcarami trzeba uznać za moment przełomowy w ostatnim półtoraroczu Lecha. To wtedy w Poznaniu zrozumieli, jak wiele brakuje im do najlepszych. Wtedy też posypało się wszystko, co budowano przez kilka poprzednich sezonów. Jak domek z kart. W 90 minut z nieba do piekła. Pełny stadion, ogromne napięcie i bolesne sprowadzenie na ziemię przez rywali, którzy nie grali na 100%. Najbardziej bolało to, że Lech w każdym aspekcie gry był gorszy od FC Basel. Nie było nawet brzytwy, za którą tonący mógłby się chwycić.
Warto sobie przypomnieć. FC Basel sprowadza Lecha na ziemię po raz pierwszy.
Wrzesień 2015 – ligowo-europejska klapa
Wrześniowe zdarzenia były jedynie skutkowymi błędów popełnionych w poprzednich miesiącach, a właściwie tygodniach. Lechici po porażce ze Szwajcarami byli kompletnie rozbici, co odbiło się na formie w lidze. Zespół zakopał się w strefie spadkowej i realne stało się widmo gry w grupie spadkowej. Zmieniły się priorytety klubu. Działacze głośno mówili o tym, ze najważniejsze jest wyjście z dna tabeli, co dla Skorży, kochającego grę w europejskich pucharach, było policzkiem. W spotkaniu z Belenenses drużyna wbrew woli trenera zagrała w rezerwowym składzie przy pustych trybunach. Szkoleniowiec miotał się na przedmeczowej konferencji, mówiąc, że „jego ambicje nie są najważniejsze”, ale w tamtym momencie stracił jakiekolwiek panowanie nad zespołem.
O patologii tego działania niech świadczy to, że:
1)Lech przez pięć lat notował klęski w pucharach, a w 2015 roku, mimo szansy, sam się na takową skazał.
2)Lech odpuścił fazę grupową LE po to, by wygrać kilka meczów, wrócić do gry w lidze, by móc walczyć o europejskie puchary w przyszłym sezonie.
Interesująca logika.
Październik–grudzień 2015 – względna normalność
W połowie października drużynę przejął Jan Urban i przez pewien czas zapanowała w Poznaniu normalność. Trener-łata trafił do serc rozbitych piłkarzy. Był nawet moment, że Lech w dziesięciu meczach zdobył 23 punkty i zaczął poważnie zbliżać się do ligowej czołówki. W kolejnych spotkaniach rywale byli pokonani przez pędzącą lokomotywę. Na drodze kolejnych zwycięstw stanęła przerwa zimowa.
Początek Urbana w Lechu (źr. 90minut.pl)
Styczeń 2016 – beznadziejne transfery vol. 2
„Zyski”: Volkov, Nicki Bille Nielsen, Sisi, Maciej Wilusz (wrócił z wypożyczenia)
Straty: Barry Douglas, Kasper Hamalainen
Cóż… rozwodzić się nad tym chyba nie trzeba… Z takimi „wzmocnieniami” nic tylko gonić Piasta i Legię.
W tym miejscu warto jednak zwrócić uwagę na pewną rzecz. W ostatnich dwóch sezonach Lech odszedł od dawnej polityki transferowej. Brakuje perełek wyciągniętych z kapelusza przez rzekomo najlepszy skauting w Polsce. Zamiast tego w niebiesko-białych koszulkach „Kolejorza” mogliśmy/możemy oglądać Dudkę i Robaka, którzy do filozofii budowania klubu pasują jak kwiat do kożucha, i Sisiego polecanego przez Urbana. Gdzie był w takich momentach komitet transferowy!?
Marzec–maj 2016 – pech i wszechobecny zamęt
Zaczęło się od transferu Hamalainena do Legii. Rywal ze stolicy zasiał ferment, który ciągnął się przez kilka następnych miesięcy. Co się wydarzyło w ciągu 90 dni?
– na początku marca groźnej kontuzji doznaje Szymon Pawłowski, który pauzuje przez większość meczów
– co rusz w mediach podawane są informacje o przejściu Marcina Kamińskiego do Legii po zakończeniu sezonu
– Wilusz gra w spotkaniu z Legią i sam zawala kluczowy mecz sezonu. Strata do warszawiaków oscyluje koło 20 punktów
– pech w kwietniowym w meczu z Legią, gdzie Nicki Bille marnuje kilka groźnych sytuacji, ale nie omieszka trafić w „Wojskowych” w mediach, mówiąc, że „każdego ranka budzi się z myślą, że nienawidzi Legii”. Oczywiście Lech przy Łazienkowskiej przegrywa
– „nie wal w ten autokar, pało jebana” – wiadomo
– przegrany Puchar Polski i „popis” kibiców, który o mało nie skończył się walkowerem i wykluczeniem z rozgrywek w przyszłym sezonie
– Darko Jevtić baluje przed meczem z Cracovią
Sporo tego było, prawda?
Czerwiec 2016 – Che Urban prowadzi rewolucję
W klubie zapowiadają rewolucję kadrową. Z zespołem pożegnało się kilku ważnych zawodników np. Kamiński, Lovrencsics, Linetty (to ostatnio, ale jego odejście wkalkulowywano już wcześniej), Ceesay. W ich miejsce sprowadzono Radosława Majewskiego, Lasse Nielsena, Macieja Makuszewskiego i Matusa Putnocky’ego.
Na papierze wyglądało to całkiem, całkiem. Lech jawił się jako główny kandydat do walki z Legią o mistrzostwo. Bez brzemienia europejskich pucharów, za to z trenerem, który potrafi pracować z młodzieżą. Wydawało się to początkiem całkiem ciekawego projektu i pozwoliło na bok odrzucić fakt, że „Kolejorza” od wizji budowy klubu stawianej przez Rutkowskiego dwa czy trzy lata temu dzielą lata świetlne.
Lipiec 2016 – …
Nie funkcjonuje nic. Drużyna nie gra. Trener nie wie, co się dzieje. Przedostatnie miejsce w lidze po trzech meczach z bilansem bramkowym 0:4. Pożar, który pali się na Bułgarskiej, jest raczej nie do ugaszenia. Z dawnego Lecha, który był powiewem zachodu w polskim futbolu, wzorem gospodarności i poukładania, nie zostało nic. Przed Rutkowskim najtrudniejsza decyzja od lat. Jaka? No właśnie nie do końca wiadomo jaka. Zwolnić trenera? No ale, kto za niego? Na przebudowę zespołu nie ma pieniędzy, akademia przestała dawać plony. Jedno jest pewne w przypadku Lecha. Trzeba podjąć radykalne kroki.
Albo wóz, albo przewóz. Nie ma czasu na półśrodki.
Pokręciłem się trochę po meczu po korytarzach Lecha. Niektórzy już zgrillowali Janka, inni ten proces rozpoczęli, ciśnienia nie trzyma nikt
— Tomasz Smokowski (@TSmokowski) July 30, 2016