Górnik Zabrze, aby odbić się od ligowego dna, musiał dziś pokonać Odrę. Mobilizacja w szeregach zabrzan była ogromna, kibice zapowiedzieli tłumne przybycie i gorący doping dla swoich pupili. Cel udało się osiągnąć i 14-krotni mistrzowie Polski, wygrywając derbowy pojedynek, przedłużyli swe szanse na utrzymanie.
Od początku spotkania można było zauważyć nerwowość w poczynaniach obydwu zespołów. Widzieliśmy dużo niedokładnych zagrań. Zaczął padać rzęsisty deszcz, który utrudniał zdecydowanie rozgrywanie piłki. Odra nie miała większych problemów z zatrzymywaniem napastników Górnika. Kilka razy próbowała przedostać się pod pole karne rywali, jednak zabrzańska defensywa spisywała się poprawnie. Pierwszy kwadrans nie przyniósł zbyt wielu emocji, gra toczyła się głównie w środku boiska. Od 20. minuty przewagę uzyskali gospodarze. Ładną, indywidualną akcję przeprowadził Bonin, ale zabrakło wykończenia i dokładności. Pitry, strzałem głową, próbował zaskoczyć Stachowiaka, ale futbolówka nieznacznie minęła prawy słupek. Fani, zgromadzeni na stadionie przy ul. Roosvelta, byli zawiedzeni. Widowisko było nudne, a piłkarze „Trójkolorowych” grali wyjątkowo nieskutecznie. Odra kontrolowała sytuację, słowa uznania należą się wodzisławskim obrońcom, którzy świetnie się ustawiali.
Ostatnie pięć minut zatrzęsło trybunami w Zabrzu. Rzut rożny z prawej strony wykonywał Dariusz Kołodziej. Uderzył niezwykle precyzyjnie w samo okienko bramki, strzeżonej przez Stachowiaka. Górnik niespodziewanie wyszedł na prowadzenie. Publiczność nie zdążyła ochłonąć, kiedy przyszło jej świętować drugiego gola. Robert Szczot ruszył prawą stroną i próbował dośrodkować do Pitrego. Nieszczęśliwie interweniował Kowalczyk, który zaskoczył własnego golkipera. Było już 2:0 i miejscowi do szatni schodzili z podniesionymi głowami.
Po rozpoczęciu drugiej odsłony spotkania, od razu do przodu ruszyli podopieczni Henryka Kasperaczka. Złapali wiatr w żagle i z łatwością rozgrywali piłkę na połowie wodzisławian. Bonin mógł podwyższyć rezultat, ale z 12 metrów trafił wprost w golkipera Odry. Zabrzanie atakowali z impetem i rozmachem. Ich przeciwnicy byli zagubieni, szybko stracone bramki wyraźnie wpłynęły na ich postawę. Ograniczali się do wybijania piłek, Ryszard Wieczorek co chwilę pokrzykiwał na swoich graczy, próbując zmusić ich do większej aktywności. Bliski zdobycia kontaktowego gola był Małkowski, ale lepszy okazał się Nowak. Po kilkunastu minutach dobrej gry, znów powiało nudą. Gdyby nie fantastyczna końcówka pierwszej połowy, mecz mógłby śmiało kandydować do miana najgorszego meczu 28. kolejki. Odra próbowała przedzierać się pod „szesnastkę” gospodarzy, ale większość ataków rozbijała defensywa, kierowana przez bezbłędnego Adama Banasia. Górnik zwyciężył sprawiedliwie, chociaż spotkanie stało na bardzo niskim poziomie i żadna z ekip nie zasłużyła na słowa uznania. Nie ulega jednak wątpliwości, ze dla układu sił w dolnej części tabeli ten mecz miał spore znaczenie.
Obrona kierowana przez bezbłędnego Banasia, ale
zapomnieliście napisać o Pazdanie, który gra
bezbłędnie przez cały sezon.