Hogwart? Nie, to ekstraklasa! Największe cuda ostatnich kolejek polskiej ligi


O kupowaniu meczów, niesamowitym comebacku i walce o utrzymanie

13 kwietnia 2019 Hogwart? Nie, to ekstraklasa! Największe cuda ostatnich kolejek polskiej ligi
Widzew Łódź - historia godna przypomnienia

Już dziś czeka nas to, co każdego kibica przyprawia o palpitacje serca, czyli finałowa kolejka rundy zasadniczej Lotto Ekstraklasy. O tym, że ostatnia tura rozgrywek przynosiła nam przeróżne czary czy cuda, możemy sobie przypomnieć, wracając wspomnieniami do najgorętszych i najdziwniejszych zakończeń w historii ekstraklasy. Niektóre z nich nawet w świecie Harry'ego Pottera wydawałyby się nieprawdopodobne.


Udostępnij na Udostępnij na

Na szczególną uwagę zasługuje wojna o miejsca w czołowej ósemce, o które bój stoczy aż pięć drużyn – Jagiellonia, Pogoń, Lech, Wisła i Korona. Dodatkowego smaku walce o TOP 8 dodawać może brak obecności systemu VAR na decydujących meczach.

Chociaż takie nawiązanie brać trzeba oczywiście z dużą dozą żartu, to sytuacje z korupcją już się w polskiej lidze zdarzały. Najbardziej znanym i wzbudzającym ogromne kontrowersje wydarzeniem była sławna „niedziela cudów” – do dzisiaj zapamiętana jako symbol czasów korupcji i zielonego stolika, czyli brudnych lat 90.

Niedziela cudów – „każda liga potrzebuje reżyserii”

20 czerwca 1993 roku, sytuacja w tabeli przed ostatnią kolejką I ligi była co najmniej skomplikowana. Na czele tabeli znajdowała się Legia z 47 „oczkami” na koncie. Zaraz za warszawiakami ŁKS Łódź z tą samą liczbą punktów i bilansem o trzy bramki gorszym od Legii. Ostatnie miejsce na ligowym podium należało do poznańskiego Lecha, który do obu ekip tracił punkt.

Chcąc zostać mistrzem Polski, Lech Poznań musiał wygrać swoje spotkanie z Widzewem Łódź, licząc na porażki zarówno ŁKS-u, jak i ekipy z Warszawy. Sytuacja Legii i Łódzkiego Klubu Sportowego wydawała się natomiast znacznie prostsza. W zależności od tego, która drużyna z pary będzie miała finalnie lepszy bilans bramkowy, ta zostanie mistrzem.

Wraz z rozpoczęciem się spotkań rozpoczął się także wyścig na bramki. W momencie gdy gole w meczu przeciwko Wiśle Kraków zdobywała Legia, informacje o stanie pojedynku otrzymywano w Łodzi, a ŁKS natychmiast odpowiadał bramką. I na odwrót, gdy trafiał ŁKS, to w Krakowie strzelała Legia. Zawodnicy stali jak pachołki, bramkarzy jakby w ogóle nie było. Całość wyglądała dość komediowo, jednak to, co działo się na boisku, wcale śmieszne nie było. Każdy kibic oglądający mecze „niedzieli cudów” wiedział, że nie rozgrywają się one na zasadach fair play.

Ostatecznie spotkania zakończyły się takimi wynikami: Wisła – Legia 0:6, ŁKS – Olimpia 7:1 oraz Lech – Widzew 3:3.

Tymczasowo mistrzem Polski została Legia, aczkolwiek była nim jedynie do 10 lipca 1993 roku, kiedy to PZPN poinformował, że rywalizacja Legii i ŁKS-u nie była czysto sportowa, a mistrzem kraju w sezonie 1992/1993 zostanie Lech Poznań. Decyzja PZPN-u do dziś wywołuje niemałe kontrowersje. Niektórzy kibice Legii ciągle uważają, że ich ukochany klub został niesprawiedliwie pozbawiony wywalczonego mistrzostwa.

Z piekła do nieba w pięć minut. Legia – Widzew 2:3

Wspominając cudowne mecze polskiej ligi, grzechem byłoby nie przypomnieć o wydarzeniach z 18 czerwca 1997 roku, kiedy to Legia Warszawa podejmowała na Łazienkowskiej Widzew Łódź. Obie ekipy można było w sezonie 1996/1997 porównać do ucieczki wyścigu kolarskiego, która już dawno odjechała bezradnemu peletonowi. Chociaż rozstrzygające rywalizację między drużynami z Łodzi i Warszawy spotkanie było meczem przedostatniej kolejki I ligi, znaczna część kibiców uważała tę turę spotkań za finałową. Ten klub, który wygrałby to starcie, najprawdopodobniej zdobyłby też mistrzostwo kraju.

Przez większość meczu przeważali legioniści, czego skutkiem było prowadzenie 2:0 po bramkach Kucharskiego i Czereszewskiego. Taki wynik utrzymywał się do 88. minuty spotkania. Wszyscy kibice byli przekonani, że łodzianie będą musieli uznać wyższość Legii, jednak wtedy wydarzyło się coś na pograniczu cudu. Najpierw do bramki „Wojskowych” piłkę skierował Majak, później to samo zrobili Gęsior i Michalczuk, w pięć minut doprowadzając do wyniku 3:2 dla Widzewa. Widzewiacy przebyli podróż z piekła do nieba niczym Dante w „Boskiej komedii”, praktycznie gwarantując sobie czwarte mistrzostwo kraju w historii klubu.

Mecz Legii z Widzewem już na zawsze zostanie zapamiętany przez kibiców obu zespołów. Jedni traktować go będą jako jedno z najwspanialszych życiowych wspomnień. Drudzy jako sportową tragedię i przegrany w ostatniej chwili bój o mistrzostwo.

Zdegradowany ŁKS ratuje Cracovię

Był 30 maja 2009 roku. Ostatnia kolejka sezonu 2008/2009, o której można powiedzieć tylko, że była ogromnym zamieszaniem. Co się składało na ten zamęt? O utrzymanie w lidze grały Arka, Górnik, Lechia i Cracovia. Sytuacja w tabeli zmieniała się jak w kalejdoskopie za każdym razem, gdy w meczu którejś z wymienionych drużyn padała bramka. Lokata dająca utrzymanie w lidze najpierw należała do Cracovii, lecz w 6. minucie sytuacja zmieniła się na korzyść Lechii. W 28. minucie gola straciła Arka, co zaś chwilowo zapewniało bezpieczeństwo Górnikowi.

Można powiedzieć, że tak w kółko, bo później bramki strzelała ponownie Lechia, następnie znowu Arka, trafienia dokładała jeszcze Cracovia, a jakby tego było mało, gola w ostatniej minucie stracił Górnik. Jednym słowem piłkarski galimatias.

Wraz z ostatnim gwizdkiem arbitra tabelę zamykała drużyna z Zabrza. Przedostatnia była Cracovia, a czternaste, dające baraże miejsce należało się Arce. Na tym jednak nie koniec… Emocje mogły towarzyszyć polskim kibicom jeszcze przez długi czas, ponieważ mimo skończonej kolejki ciągle nie było wiadomo, czy licencję na grę w przyszłym sezonie otrzyma znajdujący się w środku tabeli ŁKS Łódź. Co za tym idzie, marzenie przedostatniej Cracovii o miejscu barażowym ciągle trwało.

Co przyniesie 30. kolejka obecnego sezonu?

Świadkami korupcji czy piłkarskich przekrętów rodem z lat 90. najprawdopodobniej już nie będziemy, a tak zwariowana sytuacja jak w 2009 roku ma nieduże szanse na powtórzenie się. Ciągle możemy jednak liczyć na kolejkę przepełnioną emocjami. Przypadki z przeszłości świetnie pokazują, że każda drużyna, która walczy o czołową „ósemkę”, ciągle może się w niej znaleźć. Nawet najmniejsze przecież szanse dają minimalne prawdopodobieństwo sukcesu.

Czy dzisiejszy dzień przejdzie do historii? Odpowiedź uzyskamy, przekształcając słowa Forresta Gumpa: „Ostatnia kolejka rundy zasadniczej ekstraklasy jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co się w niej przytrafi”.

Komentarze
Karolina (gość) - 5 lat temu

Na koniec sezonu 2008/2009 nie był rozgrywany mecz barażowy pomiędzy "widzew - cracovia" to jest poważny błąd w artykule.

Odpowiedz
(gość) - 5 lat temu

Faktycznie, dziękuję za czujność, już naprawiam błąd ;)

Odpowiedz
molnar (gość) - 5 lat temu

mistrzem Gdanszczaki,wicemistrz LeGia,trzeci Piast.A Wisla i Korona poza osemka.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze