8. kolejka ekstraklasy już za nami. Czego dowiedzieliśmy się po tej serii spotkań? Zobaczcie sami! Oto osiem punktów do zapamiętania.
1) Nowy trener, stare problemy
Skuteczność – ta wada najbardziej daje się we znaki piłkarzom Thomasa von Heesena. Co ciekawe Niemiec wolał postawić na Polaków i tym samym w podstawowym składzie wybiegł nie Krasić, ale Peszko, którego w ofensywie mieli wspomagać Mak i Kuświk. Jak się też okazało, to nasi rodacy zmarnowali najdogodniejsze sytuacje w spotkaniu z Koroną. Lechia dość mocno zdominowała przeciwną drużynę, ale nie potrafiła swojej przewagi udokumentować pieczęcią w postaci bramki. „Budowlani” znowu bez kompletu punktów.
2) Co z tą Polską Legią?
Stołeczny klub jak dotychczas prezentuje formę bardzo odległą od swoich ambicji. Miała być równa i stabilna gra w Europie połączona z gromieniem ligowych rywali. O ile to pierwsze legioniści realizują bez zastrzeżeń, o tyle o niezwykłym potencjale ofensywnym w lidze ostatnie przekonało się Podbeskidzie, jeszcze w lipcu! Ekstraklasa wcale nie jest dla warszawian łatwa – Legia nie potrafi wygrać pięciu meczów z rzędu w ekstraklasie. Krzesło trenera Berga robi się gorące?
3) Przeważać nie znaczy wygrywać
Podopieczni Michała Probierza po raz kolejny pokazali kawał dobrej gry. Podobnie jednak jak w spotkaniu z Zagłębiem nie byli w stanie wykorzystać swojej przewagi. Trzy ciosy Śląska, na które „Jaga” potrafiła odpowiedzieć tylko jednym trafieniem, i po ptakach. Jagiellonia, podobnie jak Lechia, musi potrenować skuteczność oraz potrzebuje regularności w zdobywaniu punktów.
fot. Ekstrastats.pl
4) Emocje jak na El Clasico
Ach, co to był za mecz! Jeśli ktoś spodziewał się, że Termalica będzie w stanie wygrać swoje pierwsze wyjazdowe spotkanie w ekstraklasie na Cracovii – gratulujemy odważnych i trafnych przewidywań. Ten jednak, kto przypuszczał, że mecz przy Kałuży będzie tak znakomitym spotkaniem, to istny prorok. To właśnie kochamy w ekstraklasie – hit często okazuje się kitem, ale taka Cracovia z Termalicą potrafią nagle zrobić mecz sezonu.
5) Lech bierze przykład z najlepszych
Sześć porażek w ośmiu meczach – jest to tegoroczny wynik mistrza Polski w ekstraklasie. Jedynym pocieszeniem dla drużyny z Poznania może być fakt, że podobnego kaca po mistrzostwie mają wielkie europejskie kluby, takie jak na przykład Chelsea czy Juventus. „Kolejorz” śrubuje rekord naszej ligi i właśnie został najsłabszym mistrzem od… 17 lat! To najsłabszy czempion, odkąd za zwycięstwo przyznaje się trzy punkty. Co więcej Lech jest o krok od spadku na ostatnie miejsce w tabeli. Przed całkowitą kompromitacją chroni go tylko beznadziejny Górnik Zabrze.
6) W Pogoni za szczęściem
Starcie lidera z jedną z dwóch niepokonanych przed kolejką ekip było na papierze jednym z hitów ósmej kolejki. Papier tym razem okazał się nie kłamać, a boisko było bezlitosne dla Piasta. Pogoń Szczecin została ostatnią drużyną bez porażki w tym sezonie, wskoczyła też na taboret wicelidera (fotel należy się tylko liderowi, prawda?). Niezmiennie szaleje Łukasz Zwoliński, snajper „Portowców” dołożył dwa trafienia do kolekcji, szaleństwem popisał się też Jarosław Fojut. Trafienie z rzutu wolnego z własnej połowy to coś godnego szacunku. Tak samo jak seria ośmiu meczów bez porażki.
7) Na Śląsku znów niebiesko
Potrzeba było Waldemara Fornalika, by odczarować Wielkie Derby Śląska. Poprzednie zwycięstwo Ruchu zdarzyło się, zanim legenda chorzowskiego klubu objęła posadę selekcjonera reprezentacji Polski. Górnik był niepokonany przez cztery kolejne spotkania, a passę przełamał Paweł Oleksy. Bohater dość niespodziewany – dla lewego obrońcy to dopiero druga bramka w ekstraklasie w 56. spotkaniu. Dla trenera Fornalika należą się szczególne ukłony – z rozbitego i osłabionego latem zespołu stworzył dobrze naoliwioną machinę, która wykreowała nowe twarze. W Chorzowie to naprawdę „Waldek King”!
8) Wisła popłynęła
I stało się. Po niesamowitym paśmie wygranych i przede wszystkim remisów Wisła Kraków po raz pierwszy w tym sezonie zeszła z boiska pokonana. Można by rzec, że stało się w końcu to, co dawno miało się stać. Wisła gra słabo i brzydko i jedynie szereg remisów sprawia, że w tabeli nie sąsiaduje ona z obecnym mistrzem Polski. Sposób na „Białą Gwiazdę” znalazł w końcu Górnik Łęczna, a dokładniej Grzegorz Bonin, który przy niezłym farcie był po raz pierwszy w historii o jedną bramkę lepszy od tego rywala. W końcu, jak mawia klasyk, nic nie trwa wiecznie.