W 2019 roku zespół „Die Adler” w Lidze Europy doszedł aż do półfinału. Tam jednak musiał uznać wyższość Chelsea, ale zrobił to dopiero po karnych. Wcześniej odprawił z tych rozgrywek Inter, Benficę oraz Szachtar. Wielu kibiców trzymało wówczas kciuki za frankfurtczyków. Już za chwilę Eintracht przystąpi do finału tych rozgrywek. Co się jednak stało z piłkarzami, którzy wtedy grali w zespole?
W drużynie „Orłów” trzy lata temu grało naprawdę wielu ciekawych zawodników. Naszym zdaniem zasługują oni na chwilę uwagi przed finałem Ligi Europy z Rangersami. W końcu niektórzy z architektów tamtego sukcesu nadal przywdziewają trykoty z herbem tej ekipy. Trzeba jeszcze nadmienić, że pomimo faktu, iż Eintracht zajął dopiero 11. miejsce w lidze, cały czas walczy o udział w Lidze Mistrzów. Wystarczy tylko pokonać Rangersów. Tylko albo aż.
Ante Rebić
Pozwolimy sobie zacząć od piłkarza, w którego przypadku kariera potoczyła się dosyć solidnie. Tak trzeba powiedzieć o Chorwacie, który w sezonach 2019/2020 oraz 2020/2021 trafiał 11 razy w Serie A w barwach Milanu.
Nie można jednak też powiedzieć, że wszystko poszło jak trzeba, gdyż Chorwat po transferze do Milanu nie jest pierwszym piłkarzem przy ustalaniu składu. W żadnym z ostatnich trzech sezonów nie zaliczył przynajmniej 30 występów w lidze, a w tym ma ich najmniej – 24.
Gorzej robi się, gdy przejdziemy do strzelanych bramek. We wcześniej wspomnianych sezonach Rebić notował po 11 ligowych trafień, co jest bez wątpienia dobrym wynikiem. W tym sezonie jest jednak dużo gorzej, wychowanek NK Vinjani do siatki w meczach Serie A trafił jedynie dwa razy.
Ale jak mu szło w sezonie 2018/2019? Otóż Rebić zanotował solidny wynik 10 goli we wszystkich rozgrywkach, w których wystąpił 38 razy. Jak więc widać, od tamtego czasu grał na równym poziomie, chociaż w tym sezonie przeszkadzały mu kontuzje.
Jeśli jutro wygra Eintracht to GER będą mieli 5 drużyn w FG LM, a jeśli Rangers to wicemistrzowie UKR i TUR zaczną eliminacje do LM od III (zamiast od II) rundy, a w II rundzie wicemistrz DEN zagra z wicemistrzem CYP (w tej rundzie ścieżki niemistrzowskiej będą tylko 2 drużyny)
— Wojciech Frączek (@WojtekFraczek1) May 17, 2022
Rebić w większości przypadków wchodzi z ławki rezerwowych, jednak zazwyczaj dostaje od 20 do 35 minut gry. Ostatni raz pełne spotkanie zagrał 3 października, a ostatnią bramkę strzelił 19 lutego. 29-latek powinien powrócić w przyszłym sezonie do pierwszego składu, jeżeli ominą go kontuzje. Jakość na występy w Milanie ma, choć nie jest niezawodny.
Kevin Trapp
Dziś już 31-letni golkiper nadal broni barw Eintrachtu. On grał w półfinale Ligi Europy trzy lata temu, on też zapewne będzie grał w tegorocznym finale. Chyba że upuści sobie na stopę dwulitrowy słoik majonezu jak przed laty inny bramkarz.
Trapp w tym sezonie rozegrał wszystkie możliwe mecze Ligi Europy i puścił w nich 12 bramek. Rozegrał też 32 mecze w Bundeslidze oraz jeden mecz w Pucharze Niemiec. We wszystkich rozgrywkach w tym sezonie puścił 63 gole i zachował siedem czystych kont w 45 meczach. Ogólnie Niemiec tego sezonu nie może zaliczyć do udanych, tak jak cały Eintracht. Drużyna z Frankfurtu zajęła w tym sezonie Bundesligi odległe, 11. miejsce.
Filip Kostić
Serb jest chyba najlepiej radzącym sobie piłkarzem Eintrachtu w ostatnich trzech latach. Nawet gdy klub rozczarowuje, a tak jest w tym sezonie, 29-latek prezentuje wysoki poziom. Właściwie my po usłyszeniu jego nazwiska od razu wyobrażamy sobie perfekcyjną wrzutkę.
Pomimo tego, że jego koledzy z drużyny zbytnio nie pomagali w tym sezonie, w samej tylko lidze strzelił cztery gole i zaliczył dziewięć asyst w 31 meczach. Brał udział przy 29% bramek Eintrachtu w tym sezonie Bundesligi. Jest jeszcze lepiej, jeżeli spojrzymy na Ligę Europy. Tam jak dotąd w 11 meczach popisał się trzema golami oraz pięcioma asystami. My mamy nadzieję, że Kostić jeszcze poprawi swój dorobek w tych rozgrywkach i dołożył swoją cegiełkę do tego, abyśmy mieli w tym meczu prawdziwe widowisko. Patrząc na liczby tego piłkarza, aż trudno jest uwierzyć, że nie gra w lepszym klubie. Z drugiej strony Eintracht może być dla niego zwyczajnie bardzo komfortowym miejscem.
Sebastien Haller
W ciągu ostatnich lat z obywatelem Wybrzeża Kości Słoniowej działo się wiele rzeczy. Raz za razem zmieniał swoje położenie, raz prezentował wysoką formę, innym razem grał dużo poniżej oczekiwań. Przeszedł wiele, zanim pokazał swoje najlepsze oblicze w Ajaksie. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Haller odszedł z Eintrachtu latem 2019 roku, czyli około dwa miesiące po półfinale Ligi Europy. Wtedy wielkie pieniądze na napastnika wyłożył West Ham. Reprezentant WKS-u pokazywał w Eintrachcie, że w piłkę potrafi grać, więc oczywiście był łakomym kąskiem na rynku transferowym. Ostatecznie trafił do wcześniej wspomnianego klubu. W Londynie jednak nie pokazał nic wielkiego i już zimą 2021 roku pozbyto się go bez większych sentymentów. Liczyło się to, żeby odzyskać jak najwięcej z 50 milionów, które na jego transferze zarobił Eintracht. Po Hallera zgłosił się Ajax, który zapłacił prawie połowę z tej kwoty.
I właśnie w Ajaksie Haller odpalił. W tym sezonie we wszystkich rozgrywkach trafił do siatki już 33 razy, dokładając do tego dziewięć asyst. 11 z tych bramek zdobył w Lidze Mistrzów w zaledwie ośmiu spotkaniach. Co więcej, brał udział w 59% goli Ajaksu w tych rozgrywkach, czym walnie przyczynił się do zajęcia pierwszego miejsca w grupie z kompletem punktów.
Hallera łączy się już z kolejnymi przenosinami. Napastnik jest wyceniany na 30 milionów euro. Na razie najwięcej mówi się o jego potencjalnym przejściu do Borussii Dortmund, w której mógłby zastąpić Haalanda. Warto w tym miejscu nadmienić, że obywatel Wybrzeża Kości Słoniowej jest skrojony pod grę kombinacyjną, nie jest tylko lisem pola karnego.
Frankfurt oszalał. Mam nadzieję, że chociażby z tego powodu Eintracht wygra ten finał. https://t.co/UVVo8mZGoq
— Dagmara 🇩🇪🇩🇰🇧🇻 (@sportsretning) May 17, 2022
Luka Jović
Drugi z Serbów musiał się tu pojawić. Jedna z największych wtop transferowych ostatnich lat. Gdyby nie trafił do Realu Madryt, prawdopodobnie zgłosiłby się po niego inny wielki klub. W tym sezonie Serb „popisał się” jednym golem i trzema asystami w lidze. Tak, to jest już jego cały dorobek liczbowy z tegorocznych rozgrywek. Oczywiście można by się nad nim pastwić, przywołując różne bardziej szczegółowe statystyki, ale po co się na nich skupiać, skoro widać już po tych podstawowych, że sobie nie radzi.
W sezonie 2018/2019 w barwach Eintrachtu zdobył 27 bramek, co sprawiło, że chętny na jego usługi stał się Real Madryt, który sprowadził go do siebie za ponad 60 milionów euro. Wychowanek Crveny Zvezdy w „Królewskich” sobie nie poradził i w sezonie 2019/2020 zdobył zaledwie dwa gole. W kolejnych rozgrywkach wrócił na stare śmieci na zasadzie wypożyczenia. Eintracht też jednak na nim nie skorzystał. Zawodnik strzelił bowiem cztery gole w 18 meczach.
Po drodze doszły do tego jeszcze kontrowersje związane z nieprzestrzeganiem kwarantanny w czasie pandemii. I tak, każdy gol strzelony przez Jovicia w stolicy Hiszpanii był wyceniony na blisko 21 milionów euro. Oczywiście jeżeli Jović nie opuści Realu, to może „poprawi” swój dorobek o jedną lub dwie bramki.