W następnym sezonie na koszulkach Ramosa i spółki będą puchary z liczbą "11" w środku. Undecima wyszarpana z rąk podopiecznych Simeone to drugi tytuł w ciągu trzech lat. Jeśli cofniemy się do przełomu wieków, natrafimy na podobny cykl: Real wygrywał LM w latach 1998, 2000 oraz 2002. Czy możemy spodziewać się powtórki z rozrywki?
Obronić Ligę Mistrzów? Mission: Impossible
Warto zacząć od rzeczy najważniejszej: na Lidze Mistrzów ciąży klątwa. Nie jest żadną tajemnicą, że pucharu nie da się obronić. Po reformie rozgrywek nie dokonał tego nikt, ostatnimi szczęśliwcami byli piłkarze Milanu w 1990 roku. Jeśli nawet puchar obronić się da, nikt tego nie udowodnił. Ani Barcelona w 2010 roku, ani Ajax w 1996, ani właśnie Real.
„Królewscy” wygrywali co dwa lata. Przez te pięć sezonów byli drużyną piekielnie mocną, ale jednak nie udało im się wygrywać dwa lata z rzędu. Musieli robić sobie roczne przerwy, aby powrócić na szczyt. Przypomnijmy sobie pierwszy cykl zwycięstw Realu w Lidze Mistrzów po reformie rozgrywek.
https://twitter.com/Officialhbkmano/status/736674047384248320
1998: złoty strzał Mijatovicia
20 maja podopieczni Juppa Heynckesa podejmowali w Amsterdamie Juventus z takimi piłkarzami, jak Del Piero, Inzaghi czy Zidane w składzie. To były dwa równorzędne zespoły, prawdziwą przewagę Real miał tylko w obronie. Roberto Carlos, Fernando Hierro, Manuel Sanchis, Christian Panucci – w fazie pucharowej ci panowie puścili tylko dwie bramki. W zespole aż roiło się od gwiazd. Redondo, Raul, Seedorf, Morientes – było w czym wybierać.
W finale wyrównanym nie mniej niż ten wczorajszy, zbawicielem „Los Blancos” okazał się Predrag Mijatović – ten sam, który kilka lat temu sprawował stanowisko dyrektora sportowego stołecznego klubu. Jego trafienie okazało się być jedynym i kapitan Sanchis (jedna z największych legend Realu) wzniósł puchar po 32 latach oczekiwania.
https://www.youtube.com/watch?v=r3QRo9a70Cs&ab_channel=RealMadridC.F.
2000: pogrom pod Wieżą Eiffla
Pucharu z 1998 roku nie udało się obronić: w 1/4 finału „Królewskich” trzema golami upokorzył Szewczenko, jeszcze w barwach kijowskiego Dynama. Rok później droga nie była usłana różami. W drugiej fazie grupowej było o krok o tragedii w postaci braku awansu. Kiedy w fazie pucharowej po ciężkiej przeprawie udało się pokonać Manchester United, w półfinale chłopcy Vicente del Bosque trafili na Bayern. Ten sam, z którym stracili osiem bramek w dwóch przegranych meczach w grupie.
Niemców udało się pokonać w głównej mierze dzięki dwóm bramkom młodego Anelki. Hiszpański finał z Valencią (skądinąd bardzo mocną, pod wodzą Hectora Cupera doszła do finału też rok później) był formalnością. 24 maja na Stade de France Real rozbił rywali 3:0 po bramkach Morientesa, McManamana i Raula. W bramce już Casillas, w składzie prócz starych wyjadaczy również Salgado, Helguera czy Karanka. Mecz na ławce zaczął Hierro, a pod jego nieobecność kapitanem był Redondo, wybrany w tamtym roku na najlepszego piłkarza klubu.
https://www.youtube.com/watch?v=7x8mBpJ0gtA&ab_channel=RealMadridC.F.
2002: wolej Zidane’a
Rok po paryskim finale Bayern dopiął swego, w 1/2 odgrywając się właśnie na Realu. Sezon 2001/2002 to kolejne spotkanie tych drużyn, jednak z jedną różnicą: do zespołu madrytczyków właśnie dołączył Zinedine Zidane, nieoficjalnie zapoczątkowując prawdziwe czasy „Galacticos”. Ci ostatni pokonali Niemców w 1/4, w półfinale rozprawili się z Barceloną Carlesa Rexacha, a więc z niedobitkami po holenderskiej ekipie van Gaala.
15 maja Real spotkał się na Hampden Park z Bayerem Leverkusen Klausa Toppmollera z Berbatovem, Lucio, Ballackiem i Kirstenem w składzie. Hiszpanie zwyciężyli 2:1 po bramkach Zidane’a (najpiękniejszy gol w finałach LM) oraz Raula, odpowiedział im Lucio. To była złota drużyna. Figo, Zidane, Raul, Makelele, Morientes, Guti, Hierro, Roberto Carlos – jak z nimi wygrać?
https://www.youtube.com/watch?v=wM9dsqdMdTY
Era Ramosa i Ronaldo: La Decima, La Undecima…
Dwa lata temu po świetnym meczu i nieprawdopodobnej dogrywce Real rozbił Atletico 4:1 po bramkach Ramosa, Bale’a, Marcelo i Ronaldo. Wczoraj zrobili kolejny krok w drodze do chwały, po raz kolejny w pokonanym polu pozostawiając odwiecznych rywali z miasta, które jest dziś piłkarską stolicą Europy. Czy dzisiejsza ekipa będzie w stanie powtórzyć sukces kolegów sprzed lat?
Tamtych tryumfów nie pamięta już nikt z zespołu… prócz, oczywiście, Zidane’a. Tytuł z 2014 roku wznosił jeszcze Iker Casillas, jednak dziś pałeczkę liderów przejęli Ramos i Ronaldo do spółki z Marcelo, Modriciem i Bale’em. Real co roku się zmienia, czego najlepszym przykładem były roszady transferowe po finale w Lizbonie. Trzon jednak pozostaje ten sam.
https://www.youtube.com/watch?v=060fY1KxTcs&ab_channel=GugaTV
Po tamtej „pięciolatce” Real cierpiał, na finał czekając całe dwanaście lat. Cierpiał też wczoraj w Mediolanie. Niewykluczone, że w tym cierpieniu zrodzi się kolejny cykl trzech zwycięstw. Wyobraźmy sobie. 26 maja 2018, Stadion Narodowy w Warszawie. Real podejmuje Leicester City, który podobnie jak Bayer w 2002 roku zaskakuje wszystkich, dochodząc aż do finału. Na gola Bale’a odpowiada Wes Morgan, a wynik bajeczną przewrotką rozstrzyga wieczny Ronaldo. Niemożliwe? Niemożliwa jest tylko obrona tytułu. Poczekajmy jeszcze dwa lata.
To jak wieczny jest Ronaldo było widać już wczoraj. Podobnie jak przed dwoma laty zniknął na całe spotkanie, a swoim zachowaniem po dawał do zrozumienia wszystkim oglądającym, że jego udział w nich był arcyważny. Gdyby na jego miejsce Zidane wpuścił od pierwszej minuty Jese, Realowi mogłoby wyjść nawet na dobre. W Lizbonie również nie grał kompletnie nic, jego karny również nie zmieniał nic
2018 rok to tylko gdybanie, w żadnym razie nie ocena dyspozycji Portugalczyka. Równie dobrze można napisać "Finał nie odbędzie się w Warszawie".
Ja to rozumiem, ale denerwuje mnie niezmiernie robienie z Ronaldo bohatera finału. Oczywiście za kilka miesięcy, głównym argumentem przy wyborze Złotej Piłki będzie to, że Ronaldo wygrał Ligę Mistrzów. I to jest śmieszne, bo w meczach z Manchesterem City praktycznie nie brał udziału, podobnie jak w finale. A wcześniejsze fazy były rozgrywane z drużynami rodem z Ligi Europy. Real LM wygrałby i bez Cristiano, którego równie dobrze mogłoby nie być
Zgadzam się połowicznie – jeśli nie stanie się nic nieoczekiwanego, a więc zarówno Suarez, jak i Ronaldo będą strzelać bramki jak na zawołanie bez zwycięstw w CA/ME, Portugalczyk zapewne dostanie ZP. Nie zgadzam się natomiast z drugą częścią wypowiedzi. Real strzelił 28 bramek w tej edycji LM, Ronaldo trafiał 16-krotnie. Wolfsburg pokonał w pojedynkę. Bez niego również byłaby wygrana w LM?
Tak, 16-krotnie, z czego o ile mnie pamięć nie myli 11 z nich padło przeciw Szachtarowi i Malmo, a te mecze Real zapewne wygrałby i z Markiem Saganowskim w miejscu Ronaldo. Jedynie w meczu z Wolfsburgiem faktycznie zrobił różnicę, ale to dla mnie żaden argument przy wyborze Złotej Piłki, bo wtedy Robert Lewandowski, czy Thomas Muller powinni zgarniać ją co rok.
Co do Złotej Piłki - jak już pisałem, zgadzam się. Real wygrałby LM bez Ronaldo - gdybanie, najpewniej nietrafione.