Dziurawe ręce


Nowy bramkarz Legii – Marijan Antolović – ma w bieżącym sezonie Ekstraklasy zastąpić sprzedanego do Evertonu Jana Muchę. Niestety, jego sobotnie ekscesy w meczu z Arsenalem skłaniają do wniosku, że w nadchodzącym sezonie najsłabszym ogniwem warszawskiej jedenastki będzie pozycja golkipera.


Udostępnij na Udostępnij na

Dla kibiców, którzy przyszli na sobotnie otwarcie Stadionu Miejskiego w Warszawie, forma legionistów była sprawą drugorzędną, bo przecież wszystkich miały zachwycić stadion,
atmosfera i… Arsenal. Zapewne przy Łazienkowskiej byli i tacy, których nie zainteresowały powyższe, a którzy koncentrowali uwagę na „nowych” twarzach w składzie stołecznego klubu; choć analizę gry nowej Legii zakłóciły bramki Jędrzejczaka, gdyż niecodziennie polski zawodnik – nominalny obrońca – strzela trzykrotnie do bramki zespołu z Premier League!

Już w pierwszej połowie kibice przy Łazienkowskiej mogli się przekonać, że Legia preferuje otwartą grę, ale nie dysponuje dużym potencjałem w obronie. Pomijam sposób rozgrywania
piłki przez zawodników w środkowej strefie boiska przy utracie czwartej i piątej bramki. Polecam natomiast przyjrzeć się, jak zaprezentował się Marijan Antolović, zawodnik kupiony z chorwackiego klubu HNK Cibalia. Przy pierwszej bramce dla Arsenalu można było odnieść wrażenie, że Antolović próbował łapać motyla, a nie piłkę. Przy drugiej dośrodkowanie ze stałego fragmentu gry skłoniło młodego golkipera do wykonania próby skoku wzwyż, niestety bez sukcesu. Rzadko widuje się bramkarza, który popełnia dwa bliźniacze błędy na przedpolu. Czy Antolovicia ktokolwiek uczył w Chorwacji, jak należy zachować się w „szesnastce”?

Wśród komentarzy, jakie można przeczytać na forach, przy nazwisku Antolovicia pojawiają się słowa: niedoświadczony, niepewny. Mam wrażenie, że kolejne spotkania mogą tylko zaostrzyć język oceniających… w czym pomogą piłkarze Polonii Warszawa.
 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze