Wojciech Wieczorkiewicz, dyrektor szkółki współpracującej z Borussią Dortmund: „Chcemy być najlepszą akademią na Mazowszu” [WYWIAD]


W Warszawie jest akademia współpracująca z Borussią Dortmund. Porozmawialiśmy z jej dyrektorem

14 sierpnia 2020 Wojciech Wieczorkiewicz, dyrektor szkółki współpracującej z Borussią Dortmund: „Chcemy być najlepszą akademią na Mazowszu” [WYWIAD]
wbs-akademia.pl

Z jednej strony ogromna Świątynia Opatrzności Bożej. Z drugiej strony sklep Biedronka i paczkomat. Nic wielkiego. Ale pomiędzy nimi obiekt, który w tej okolicy z całą pewnością się wyróżnia. Mowa o Akademii Piłkarskiej WBS Warszawa. Szkółka ta działa na terenie Warszawy od wielu lat, a od 2013 roku nieprzerwanie współpracuje z Borussią Dortmund.


Udostępnij na Udostępnij na


O pracy szkółki, jej relacjach z Borussią Dortmund i o szkoleniu młodzieży zarówno w Polsce jak i w Niemczech mieliśmy okazję porozmawiać z dyrektorem Akademii Piłkarskiej Willy Brandt Schule – Wojciechem Wieczorkiewiczem.

Na początek chciałbym zapytać o Państwa współpracę z Borussią Dortmund. Została ona nawiązana w 2013 roku. Był to wtedy klub w Polsce bardzo popularny głównie przez to, że grało w nim to nasze „polskie trio”. Czy ten fakt wpłynął na to, że nawiązali Państwo współpracę właśnie z Borussią?

To pytanie bardzo często się pojawia. To był rzeczywiście taki okres, gdzie Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek generowali dużą popularność zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Nasza decyzja nie była jednak tym uwarunkowana, po prostu obie rzeczy się ze sobą zgrały. Współpraca początkowo rozpoczęła się przez nasz polsko-niemiecki charakter. Mieliśmy pewnego rodzaju porozumienia z kilkoma organizacjami niemieckimi i wspólnie uczestniczyliśmy w różnych eventach. Tak nawiązaliśmy kontakt z lokalnym związkiem piłki nożnej, potem z regionem Hesji i na bazie różnych powiązań dotarliśmy też do akademii Borussii Dortmund, z którą udało się nawiązać współpracę.

Od tamtego momentu zorganizowaliśmy razem już kilkanaście projektów. Mowa tu między innymi o kursach piłkarskich odbywających się w Warszawie i o wyjazdach na turnieje do Niemiec. Za każdym razem kiedy jedziemy tam do Zagłębia Ruhry zawsze odbywamy trening w ośrodku Borussii. Z kolei w Brackel pod Dortmundem, gdzie znajduje się ich kolejny obiekt, nasi trenerzy regularnie odbywają staże, ludzie ze sztabu akademii Borussii Dortmund przyjeżdżają też do nas i prowadzą zajęcia. Wymieniamy się wiedzą zarówno teoretyczną, jak i praktyczną i po prostu czerpiemy wzorce od najlepszych.

Wspomniał Pan o wyjazdach do Niemiec. Czy takie prawo wyjazdu przysługuje wszystkim młodym piłkarzom z Państwa Akademii czy tylko tym uznanym przez Państwa trenerów za najlepszych?

Zawsze podkreślamy, że jest to „nasza akademia”. Dla nas to stwierdzenie jest bardzo ważne, ponieważ razem tworzymy społeczność. W związku z tym każdy młody piłkarz ma szansę, żeby wyjechać na testy do Borussii Dortmund. Choć oczywiście musi on na to zasłużyć. Mieliśmy czterech zawodników, którzy trenowali z drużynami BVB oraz dwóch z nich, którzy wyjechali na testy. Jeden pojechał nawet z tym klubem na turniej do Holandii. Jest u nas też wychowanek z rocznika 2005 Max Morawietz, który miał już okazję trzykrotnie brać udział w testach w Borussii Dortmund.

Piotr Kotula

Czy zdarza się, że polskie kluby, mówiąc brzydko „podbierają” Wam zawodników?

Skłamałbym mówiąc, że tak nie jest. Zdarzają się takie sytuacje. My ze swojej strony staramy się być transparentni. Jeśli jakiś zawodnik się do nas zgłasza to kontaktujemy się z klubem i nie robimy żadnych ruchów za jego plecami. Takie podejście jest dla nas bardzo ważne. Trzymamy się zasady, że nie pobieramy żadnych ekwiwalentów szczególnie za tych najmłodszych zawodników po to, żeby nie generować przepływu pieniędzy na tak wczesnym etapie.

Rozumiem takie sytuacje, kiedy zawodnik jest już bardzo długo w danym klubie, wskoczył na poziom juniora młodszego lub juniora starszego i wtedy za tak wyszkolonego piłkarza płacone są pieniądze. Można doszukiwać się w tym jakiegoś celu. Natomiast takie podejście w przypadku dzieci jest absurdalne i nie stosujemy takiej polityki. Choć oczywiście nie wszyscy patrzą na to w ten sposób.

Wspomniał Pan o poziomie „junior młodszy” i „junior starszy”. Czy mógłby Pan w skrócie wyjaśnić na czym polega ten podział?

Generalnie mamy wiele kategorii wiekowych na przestrzeni całego szkolenia. W naszej akademii są zawodnicy od 4. do 17. roku życia. Posiadamy także integracyjną drużynę rodziców naszych wychowanków, budującą relację z nami jak i zawodnikami.

Kategorie wiekowe są przydzielane w okresie dwuletnim. Najmłodsi to „skrzaty”, a później po kilku latach przechodzą oni właśnie do „juniorów”. „Juniorzy” to tak naprawdę ostatni okres treningów w piłce młodzieżowej. Przedostatnim rocznikiem, który jest u nas nadal w tej kategorii to rocznik 2003. Za rok będą mieli 18 lat, a piłka juniorska kończy się w wieku lat 19.

Wracając do tematu Borussii Dortmund. Jeżeli mógłby Pan wymienić najważniejszą rzecz w tej współpracy, na której korzysta Akademia jako organizacja, to co by to było?

To jest relacja i zaufanie. Zaufanie buduje się przez wiele lat, ale bardzo szybko można je stracić. Relacja z Borussią Dortmund z kolei przenosi się na wszystkie aspekty funkcjonowania Akademii.

Po pierwsze – mamy od kogo czerpać wzorce i z kim wymieniać się różnymi spostrzeżeniami i opiniami. Dzięki temu rozwijamy się zarówno pod kątem sportowym jak i strukturalnym. To wszystko na końcu przenosi się na boisko, na zawodnika, który wychodzi w naszej koszulce żeby trenować czy zagrać mecz.
Gdybyśmy tej relacji nie mieli, to bylibyśmy jako akademia ubożsi o dostęp do myśli szkoleniowej Borussii i jej filozofii piłkarskiej. Dlatego uważam, że to jest w tej naszej współpracy najistotniejsze.

Jaka jest największa różnica między szkoleniem młodzieży w Polsce, a szkoleniem młodzieży w Niemczech?

Jako Akademia dużo czerpaliśmy z piłki niemieckiej. Jeśli chodzi o szkolenie w Polsce, to od wielu lat istniało takie przekonanie, że nasi zawodnicy w pierwszych latach swojej kariery osiągali niezłe rezultaty, a problemy pojawiały się dopiero na etapie seniorskim. Bardzo często wyjaśniano to tym, że nasi juniorzy byli bardzo dobrze przygotowani motorycznie, jak to się mówi „wybiegani”.

W momencie, kiedy Niemcy w tym pierwszym etapie rozwoju piłkarza stawiali na indywidualizm, my od samego początku stawialiśmy na drużynę. Czyli na wygrywanie meczu za wszelką cenę i pozbywanie się piłki, bo mam wolnego kolegę obok siebie, któremu muszę podać. Niemcy postępowali inaczej, dawali się rozwinąć egocentryzmowi młodych piłkarzy. To jest bardzo ważne w szkoleniu tych najmłodszych zawodników. Dzieci powinny mieć możliwość bawienia się piłką, strzelenia gola, cieszenia się grą.

Właśnie dlatego gdy juniorzy niemieccy doganiali naszych pod względem fizycznym to z reguły okazywali się lepsi. I to jest już wtedy deficyt praktycznie nie do nadrobienia.

W Niemczech istnieje też wiele klubów, fundacji czy stowarzyszeń sportowych w których trenerzy to pasjonaci futbolu pracujący na zasadach wolontariatu. Tam po prostu czuć tę piłkarską energię i pasję, a u nas tego często nie ma. Choć mimo wszystko idziemy w dobrym kierunku. Trenerzy w Polsce chcą się rozwijać, biorą udział w różnego rodzaju kursach i szkoleniach w całej Europie, chcą po prostu jak najwięcej się nauczyć.

Kluby i szkółki niemieckie dysponują z reguły znacznie lepszą infrastrukturą sportową i, co za tym idzie, lepszymi warunkami do szkolenia młodzieży. Jak duży jest to problem?

Bardzo ważne pytanie. Mieszkamy w Warszawie, a w aglomeracji miejskiej bardzo ciężko jest gdzieś wkomponować duży, „zielony” teren, który nie jest parkiem lub skwerem. Wiadomo – jedni chcieliby w danym miejscu mieć właśnie ten park lub skwer, inni chcieliby, by powstał blok mieszkalny, jeszcze inni woleliby supermarket, by mieć gdzie robić zakupy.

Boisk jest za mało. Zdecydowanie za mało. Wilanów jako dzielnica [tam znajduje się siedziba Akademii – przyp. red.] nie posiada żadnego pełnowymiarowego obiektu piłkarskiego, a przecież tych terenów „zielonych” było tu naprawdę dużo. Te ziemie po wejściu w ręce prywatnych inwestorów jednak bardzo mocno zyskały na wartości i zwyczajnie nierentowne było wybudowanie boiska.

Biorąc pod uwagę całą Polskę tych obiektów jest również za mało. Kluby w Niemczech często praktykują budowanie całych połaci boisk piłkarskich pod miastem. Jeżdżąc na turnieje do chociażby takiego Bielefeld zanim trafimy na właściwe boisko mijamy dosłownie kilkanaście innych. W takich warunkach można zorganizować bezproblemowo trening dla setki dzieci z okolicy.

W Polsce często niestety wygląda to tak, że kluby stale się wymieniają boiskami, co do minuty jest liczony czas treningu, bo o danej godzinie musimy zgasić światło i zamknąć obiekt, ponieważ jest on wynajmowany przez MOSiR, DOSiR lub dzielnicę i takie panują zasady.

Infrastruktura jest naprawdę potężnym problemem. Przy doborze środków treningowych trenerzy mogą potrzebować mniejszych boisk, ale często jesteśmy też zmuszani do trenowania na zawężonej przestrzeni właśnie przez brak pełnowymiarowych obiektów. W takich warunkach nie jesteśmy w stanie odwzorować sytuacji meczowych i po prostu tworzy się problem.

Czy mógłby Pan coś opowiedzieć o trenerach pracujących w Akademii?

Przede wszystkim w naszym sztabie znajduje się wiele młodych ludzi. Wymagamy, by były to osoby chcące się rozwijać i uczyć, chcące dać też coś od siebie, żeby później iść razem przez wszystkie etapy szkolenia. Wielu naszych trenerów odbyło już pokazowe treningi w akademii Borussii Dortmund. Osiem osób ma za sobą też staż w tym klubie. Mamy również trenerów z różnych zakątków świata – obecnie z Francji, Kolumbii, wcześniej pracował też u nas Kongijczyk. Charakter naszej Akademii jest międzynarodowy i na to też stawiamy.

W jaki sposób Ci trenerzy trafiają do Państwa? Bo jednak raczej nie jest to rzecz codzienna gdy słyszy się o kimś z Francji, Kolumbii czy Kongo pracującym w polskiej szkółce piłkarskiej…

Na pewno pomaga nam ten międzynarodowy charakter i mnogość dzieci, które chodząc do nas są jednocześnie uczniami między innymi szkoły brytyjskiej, amerykańskiej, francuskiej i naszej, niemieckiej. To wszystko tworzy atmosferę, w której każdy z każdym może się dogadać – niezależnie od języka, którym się posługuje.

Trenerzy, którzy są z innych krajów słysząc o nas i widząc nas naturalnie obierają ten kierunek w Polsce. Zgłaszają się do Akademii, bo chyba czują, że tu mogą się szybko i łatwo zasymilować i wejść w fajną relację z resztą sztabu i zawodnikami.

No tak.

Wracając natomiast jeszcze do szkoleń trenerskich, to mocno też stawiamy na rozwój indywidualny trenerów. Dofinansowujemy szkolenia, staramy się ich wysyłać na różne kursy zewnętrzne, komercyjne i oczywiście też związkowe. Także bardzo zależy nam na tym, by każdy się doskonalił. Tych, u których widzimy duży progres, wysyłamy na staż do Borussii Dortmund.

 

Jaki jest najważniejszy aspekt, który trzeba rozwinąć w młodym piłkarzu po to, by osiągnął on sukces?

Mamy taką zasadę, że przede wszystkim chcemy widzieć zawodników na boisku. Widzieć, że ten proces treningowy, który wdrażamy powoduje, że jeżeli wychodzimy na mecz, to patrzymy na piłkarzy, którzy myślą i potrafią się zachować w odpowiedniej sytuacji meczowej.

Przede wszystkim mają nie być zawodnikami pozycji, a zawodnikami sytuacji. Czyli ten piłkarz, który gra nominalnie na obronie powinien umieć też strzelić bramkę w sytuacji sam na sam. A napastnik cofając się na własną połowę powinien też skutecznie odbierać piłkę rywalom.

Kiedyś istniało takie powiedzenie, że jak zawodnik jest uniwersalny to jest od wszystkiego i od niczego. Później ten argument został totalnie odwrócony. Piłkarze, którzy potrafią się odnaleźć na wielu pozycjach są obecnie bardzo rozchwytywani na rynkach transferowych. Oczywiście – u każdego występuje pewna specjalizacja, natomiast umiejętność poprawnego zachowania się w wielu miejscach na boisku jest absolutnie kluczowa, by mówić o piłkarzu kompletnym.

Podsumowując – chcemy widzieć młodego piłkarza rozumiejącego grę i na niej się skupiającego.
Natomiast jeżeli chodzi o wskazanie jednego konkretnego aspektu piłkarskiego to zadał Pan bardzo ciekawe pytanie. Zależy to przede wszystkim od modelu gry i poziomu selekcji.

Fajny przykład podał kiedyś trener reprezentacji Francji U-21, gdy powiedział na co zwracają uwagę w doborze odpowiedniego napastnika do kadry. Zgadnie Pan co to było?

Może mentalność?

Gra głową. Co ciekawe, nic nie wspomniał ani o strzale, ani o szybkości, ani o technice. Tylko właśnie o grze głową. Ale było to podporządkowane tym, że po prostu grali w ten sposób. Chociażby tak wykorzystywano później Oliviera Giroud, który świetnie realizował założenia taktyczne nakreślone przez trenera, pomimo tego, że wielu określało go jako słabego napastnika.

Wybór najważniejszego elementu jest…

…Trudny?

Ale też w pewien sposób nie miałby sensu, gdyż on musi być poddany analizie tego, w jaki sposób my chcemy grać. Jeżeli skupiamy się na długim utrzymywaniu piłki, to będziemy patrzeć przede wszystkim na zdolność prowadzenia piłki i umiejętność podań. Jeżeli z kolei skupiamy się na grze z kontrataku, to będziemy zwracać uwagę na odpowiednią finalizację akcji, bo nie będziemy stwarzać ich wiele, więc wszystkie trzeba wykorzystywać.

W naszej filozofii przede wszystkim niczego nie narzucamy. Nasi trenerzy nie mają systemu, w którym muszą grać, a system w którym mogą grać. To co powiedziałem, musimy na boisku przede wszystkim widzieć piłkarzy rozumiejących grę.

Jak od 2013 roku zmieniała się akademia?

No, zmieniała się bardzo mocno (śmiech). Na początku istnienia trenowaliśmy na boisku tartanowym, z nienajlepszą nawierzchnią. W jednym pomieszczeniu był magazyn, biuro, pokoje gospodarcze – dosłownie wszystko! To były takie podwaliny do tego, by w ogóle zacząć cokolwiek rozwijać.

Z projektu, który na początku był tak naprawdę tylko SKS-em, zajęciami dodatkowymi w szkole, staliśmy się dużym projektem autonomicznym, który obecnie ma ponad 400 wychowanków i 30 trenerów. Ta liczba nadal rośnie. Na pierwszych zajęciach mieliśmy nie więcej niż 40-50 uczestników. Poszliśmy zatem bardzo do przodu, można powiedzieć że zrobiliśmy 10-krotny progres.

Organizacyjnie i strukturalnie ten rozwój poszedł naprawdę szybko. Powstały u Nas też dwa oddzielne piony – administracyjny i sportowy, zatrudniamy kierownika biura, koordynatorów ds. marketingu, rozgrywek, sprzętu oraz wsparcie administracyjne. Mamy również dyrektora sportowego i jego zastępcę.
Jesteśmy częścią kampusu Willy Brandt Schule, ale z wynajmowanymi obiektami i infrastrukturą wyrastamy już poza Wilanów. Na terenie Warszawy wynajmujemy od 14 do 15 obiektów zewnętrznych i staramy się też cały czas obszar naszych działań poszerzać.

Teraz już na sam koniec mam jeszcze jedno pytanie. Czy ma Pan taki cel, do którego Pan dąży jako dyrektor akademii? Czy jest taki punkt w przyszłości, po którego osiągnięciu mógłby Pan powiedzieć: zrobiłem dobrą robotę?

Tak – chcemy być najlepszą akademią na Mazowszu. To jest na ten moment nasz cel. Stąpamy twardo po ziemi, ale jednocześnie działamy, rozwijamy się. Chcemy przyciągać najlepszych zawodników poziomem sportowym, organizacyjnym i wizerunkowym.

Dobrze, zatem bardzo dziękuję Panu za rozmowę.

Dziękuję.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze