Przed rokiem wcale łatwiej nie mieli. Na pierwszy ogień trafiło im się BATE Borysów. I choć w dwumeczu prezentowali się całkiem nieźle, ostatecznie musieli uznać wyższość rywala z Białorusi. Następnie w eliminacjach do Ligi Europy lepsza od nich okazała się łotewska Riga FC. Dzisiaj nikt większych oczekiwań wobec podopiecznych Waldemara Fornalika nie miał. Jednak sprawienie – bądź co bądź – niespodzianki z pewnością było w ich zasięgu. Co zresztą udowodnili, pokonując Dynamo Mińsk 2:0.
Po wczorajszej porażce Legii z Omonią mało kto wierzy w sukces polskich drużyn na arenie międzynarodowej. A dzisiaj poza meczem Piasta mamy jeszcze spotkania Cracovii oraz Lecha. O ile Lech awansować musi, bo to jego obowiązek, o tyle już awans byłych mistrzów Polski oraz krakowian wydawał się dużo mniej prawdopodobny.
Jednak nie takie rzeczy widział futbol. Nieprzewidywalność to jeden z najpiękniejszych elementów piłki nożnej. A że wszystko jest tutaj możliwe, najlepszym potwierdzeniem jest wspomniane starcie z BATE Borysów sprzed roku. Wówczas przed tym spotkaniem media pisały o „mission impossible” podopiecznych Waldemara Fornalika. I choć, jak już wspomniano, Piast uległ Białorusinom, to był bliski sprawienia wówczas niemałej niespodzianki.
Dobrą informacją dla gliwiczan mógł być fakt, że Dynamo Mińsk nie jest na chwilę obecną potęgą białoruskiej piłki. Dzisiaj jest to typowy ligowy średniak. Jednak nie da się ukryć, że jest to marka – przynajmniej z nazwy – polskim kibicom znajoma. Więcej o dzisiejszym rywalu Piasta można znaleźć, klikając TUTAJ. – Dinamo Mińsk to zespół mocny fizycznie, zdyscyplinowany, który traci w swojej lidze stosunkowo mało bramek. To rywal porównywalny poziomem do BATE Borysów. Uważam, że zadanie jest trudne, ale wykonalne – mówił na konferencji przedmeczowej o białoruskiej drużynie Waldemar Fornalik.
Mocny początek, potem spokój
To, co było na korzyść Dynama, to fakt, że w przeciwieństwie do polskiej drużyny jest w rytmie meczowym. Sezon na Białorusi bowiem cały czas trwa w najlepsze. Polska ekstraklasa zaczęła rozgrywki dopiero przed tygodniem. Po 22 kolejkach białoruski rywal Piasta zajmuje ósme miejsce w tabeli, mając na koncie 33 punkty. – My dopiero zaczynamy rozgrywki i to w nietypowym czasie, bo dokańczaliśmy sezon, potem był króciutki okres przygotowawczy. Na pewno więc pod tym względem jest to na plus dla Dynama – komentował szkoleniowiec Piasta.
Warta podkreślenia jest również solidna defensywa Dynama, która jest obecnie najlepsza w lidze. Białorusini stracili w 22 meczach raptem 15 goli. I co ciekawe, w dziesięciu meczach na swoim terenie w obecnych rozgrywkach piłkarze Dynama siedmiokrotnie zdołali zachować czyste konto. Co ciekawe, kiedy tylko tracili bramkę – wówczas z boiska musieli schodzić pokonani. Co zważywszy na początek dzisiejszego meczu – było bardzo dobrą informacją dla mistrzów Polski z sezonu 2018/2019.
https://twitter.com/Claudio_Mutka/status/1299010919570083840?s=20
A to dlatego, że już w 10. minucie spotkania gliwiczanie objęli prowadzenie za sprawą przepięknie uderzonego rzutu wolnego przez Patryka Lipskiego. Ten, który od dłuższego czasu był zewsząd krytykowany, mógł zamknąć usta swoim krytykom oraz hejterom. Po zdobyciu bramki obie drużyny nie wydawały się forsować tempa. Z obu stron byliśmy świadkami wielu strat w środku pola i problemów z rozegraniem.
Być może nieco konkretniejsi w atakach byli gospodarze, ale Piast był świadom tego, że skoro objął prowadzenie, to nie ma sensu tutaj ryzykować. Ostatecznie do końca pierwszej połowy udało się „Piastunkom” utrzymać jednobramkowe prowadzenie, choć pod koniec pierwszej odsłony Białorusini nieco podkręcili tempo i mieli okazję kilkukrotnie zagrozić bramce strzeżonej przez Frantiska Placha.
Wyciągnąć lekcję
We wspomnianym już zeszłorocznym starciu przeciwko BATE Borysów – wówczas w dwumeczu – Piast był znacznie lepszą drużyną. Jednak w piłce nożnej liczy się to, co jest w sieci. W futbolu nie daje się noty za styl, za ładną grę. Trzeba zdobyć więcej bramek od swojego rywala. Wtedy, choć „Piastunki” przez znaczną część obu meczów kontrolowały wydarzenia na boisku, ostatecznie odpadły z eliminacji do Ligi Mistrzów, tracąc gole w ostatnich minutach. Dzisiaj w pierwszym starciu eliminacyjnym do Ligi Europy rywale również musieli gonić wynik. Natomiast podopieczni Waldemara Fornalika powinni wyciągnąć lekcję z zeszłorocznej przygody w Borysowie, a co za tym idzie – zagrać całe 90 minut na pełnej koncentracji.
I tak też było. Zresztą „Piastunki” dziesięć minut po przerwie były już w znacznie lepszej sytuacji. Minutę po zameldowaniu się na placu gry Michał Żyro przejął futbolówkę w środkowej części boiska, zagrał długą piłkę do Jakuba Świerczoka, a ten ze stoickim spokojem zrobił to, co do niego należało. Tym samym gliwiczanie podwyższyli prowadzenie. I choć znane dobrze piłkarskie porzekadło mówi, że 2:0 to niebezpieczny wynik, tutaj już chyba nic złego podopiecznych Waldemara Fornalika spotkać nie mogło. Zważywszy na to, że Piast cały czas czyhał na błędy rywala i spokojnie wyczekiwał wyjścia z kontratakiem.
Nie wiem co było lepsze w tej akcji. Odbiór i podanie Żyry, czy wyjście na pozycję i wykończenie akcji Świerczoka. Piast już raczej nie poślizgnie się na skórce od banana. Mimo to czym tu się zachwycać. Awansem do 2. runde kw. LE? #DMNPIA #Żyro #Świerczok #Piast
— Mateusz Ligęza (@LigezaMateusz) August 27, 2020
Jednak w ostatnim kwadransie gospodarze mieli doskonałą okazję do zdobycia gola kontaktowego, ale golkiper Piasta po nieudanym strzale Jewgenija Shikavki mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Poza tym, jeśli Dynamo przejmowało inicjatywę, to zazwyczaj brakowało mu konkretów w wykończeniu. Waldemar Fornalik doskonale wyciągnął wnioski z zeszłorocznego starcia z BATE Borysów i tym samym Piast melduje się w kolejnej rundzie eliminacji do Ligi Europy!