Dwóch poległych po meczu w Płocku


Resovia ograła Wisłę Płock 2:1, choć po meczu zabrakło faktycznego zwycięzcy

26 maja 2024 Dwóch poległych po meczu w Płocku

Resovia Rzeszów pokonała Wisłę Płock 2:1. Obie ekipy wieńczą sezon w poczuciu porażki – „Nafciarze" wypadli ze strefy premiowanej grą w barażach o awans, a niedzielne zwycięstwo nie pomogło Resovii w utrzymaniu ligowego bytu (swój mecz wygrała również Polonia Warszawa).


Udostępnij na Udostępnij na

Po przełamanie

Niedzielne starcie pomiędzy Wisłą Płock a Resovią już z samego założenia miało obfitować w iście piłkarskie emocje. „Nafciarze” przystępowali do ostatniego pojedynku w sezonie na 6. miejscu w ligowej tabeli. Z uwagi na niemały ścisk w górnej połowie zestawienia niemal pewne było, że potencjalna porażka będzie kosztować Wisłę utratę lokaty premiowanej grą w barażach o awans. 

W gorszym położeniu znajdowali się jednak piłkarze Resovii, których to utrzymanie leżało już zasadniczo w rękach… rywali zza miedzy, Stali Rzeszów. Stal wieńczyła sezon spotkaniem z Polonią Warszawa (okupującą ostatnią bezpieczną lokatę), a z uwagi na pewną pozycję w środku tabeli i wzajemne animozje pod znakiem zapytania stał poziom motywacji w szeregach „Biało-niebieskich”. 

„Nafciarze” przystępowali do niedzielnego pojedynku po dwóch z rzędu ligowych porażkach (0:3 z Odrą Opole, 1:2 ze Zniczem Pruszków). Resovia nie zaznała z kolei smaku zwycięstwa od momentu wyjazdowego triumfu w Tychach (3:1, mecz rozegrano 20 kwietnia). Dla obu drużyn była to zatem idealna szansa na przełamanie (zasadniczo niezbędne w kontekście realizacji przedmeczowych celów). 

Resovia nie składa broni

Niedługo po wybrzmieniu pierwszego gwizdka Łukasz Sekulski skierował piłkę do siatki Resovii, sędzia zasygnalizował jednak pozycję spaloną. Tuż po upływie dziesięciu minut gry arbiter przyznał rzut wolny ekipie przyjezdnych. Dośrodkowanie w pole karne Wisły skutecznie zamykał Marcin Urynowicz, piłka odbiła się jeszcze od bramkarza gospodarzy i przekroczyła linię bramkową.  

W 16. minucie spotkania Sekulski otrzymał odważne podanie przed „szesnastkę” Resovii, uprzedził go jednak interweniujący golkiper gości Branislav Pindroch. Kilka minut później w polu karnym przyjezdnych dobrze odnalazł się Jesper Westermark. Po przyjęciu piłki piłkarz Wisły wytracił jednak rytm, a ta została wybita.  

W 27. minucie gry Maciej Górski postraszył Bartłomieja Gradeckiego uderzeniem z dystansu – bramkarz Wisły sparował jednak uderzenie. Gradecki skutecznie interweniował również po chwili przy strzale Mateusza Bondarenki. Wisła nie pozostała dłużna, przeprowadzając intensywny napór na bramkę Pindrocha (finalnie nieskuteczny).  

W międzyczasie Stal Rzeszów wyrównała wynik spotkania z Polonią Warszawa. Takowy rezultat gwarantował z kolei Resovii utrzymanie kosztem ekipy „Czarnych Koszul” (oczywiście przy utrzymaniu prowadzenia). W 38. minucie spotkania Sekulski zamykał dośrodkowanie głową – napastnik Wisły uderzył finalnie nieczysto.  

Już po chwili piłka wpadła do bramki Resovii po krótkiej kotłowaninie – sędzia ponownie nie uznał jednak trafienia. W odpowiedzi z dystansu spróbował Kornel Osyra (nieskutecznie). W 42. minucie gry w kierunku bramki płocczan strzelał z kolei Górski – uderzenie zostało zablokowane. I choć goście reklamowali zagranie ręką, sędzia pozostał niewzruszony. Wynik nie zmienił się już do przerwy. 

Niebo solidarnie zapłakało

Trzy minuty po powrocie na boisko futbolówka znalazła się na skraju pola bramkowego Resovii. W locie uderzył ją Łukasz Sekulski, trafiając jednak zaledwie w poprzeczkę. Niedługo później Adrian Łyszczarz wykorzystał wyjście Gradeckiego i posłał piłkę w kierunku bramki – ta zatrzymała się jednak na szczęśliwie ustawionym defensorze „Nafciarzy”.  

Mecz nabierał rumieńców, a Sekulski ponownie główkował ponad bramką Pindrocha. Tymczasem w 56. minucie zawodnicy obydwu drużyn urządzili sobie na boisku… pojedynek zapasów (przerwany po chwili przez arbitra). Ciśnienie wzrosło i na trybunach, albowiem takowy rezultat pozbawiał wówczas Wisłę udziału w barażach o awans. 

Gdy na zegarze upłynęła godzina gry, tempo meczu uspokoiło się jednak nieznacznie. W 71. minucie spotkania w polu karnym gości odnalazł się wprowadzony na boisko Dawid Kocyła. Zawodnik Wisły miał dużo miejsca, jak i czasu, jednakże finalny strzał był najzwyczajniej zbyt lekki. Mecz został również chwilowo przerwany podczas oprawy kibiców gości, kiedy to w pobliżu linii bocznej znalazły się race.  

W 75. minucie gry do upragnionego wyrównania doprowadził Westermark, wykorzystując długi przerzut na dalszy słupek. Polonia ponownie wyszła z kolei na prowadzenie w starciu z rzeszowską Stalą, stawiając Resovię pod ścianą. „Nafciarze” ruszyli natomiast po drugą bramkę i zapewnienie sobie udziału w barażach o awans (które to wymykały się Wiśle za sprawą prowadzenia Odry Opole). 

Dziesięć minut później prawym skrzydłem popędził Mateusz Szwoch, zgrał piłkę do środka, lecz Fryderyk Gerbowski zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału. Swojej okazji nie wykorzystał również Oskar Tomczyk. I gdy napór na bramkę Pindrocha trwał w najlepsze, drugą bramkę dla Resovii zdobył po chwili Filip Mikrut. 

Mecz w Rzeszowie dobiegł już jednak końca, a degradacja Resovii, niezależnie od wyniku, stała się faktem. Tym samym wszystko zwiastowało finał z kategorii tragicznych – bez faktycznego zwycięzcy. I tak rzeczywiście się stało – tuż po końcowym gwizdku piłkarze obydwu drużyn padli na boisko. Zapłakały również chmury, wieńcząc niedzielny pojedynek strugami deszczu. 

Tragiczny finał

Do szatni udało się zatem dwóch poległych – a nie jest to wcale częste, przynajmniej w takiej skali. Niedzielna klęska była dla „Nafciarzy” niczym wypuszczenie z rąk dotychczasowego dorobku. Porażka z Resovią jedynie przypieczętowała fatalną postawę drużyny na przestrzeni całego miesiąca. Cóż, tak punktować najzwyczajniej… nie wypada. 

Resovia odgrywa zaś w tej historii rolę bohatera tragicznego, przynajmniej z perspektywy spotkania w Płocku. Zwycięstwo nie wystarczyło, nie był to jednak scenariusz jakkolwiek dziwny, skoro to postawą na przestrzeni całego sezonu Resovia powierzyła swoją przyszłość w ręce lokalnego rywala (cóż za zrządzenie losu). 

Gdy wybrzmiał ostatni gwizdek sędziego, zawodnicy obydwu drużyn solidarnie padli na murawę. Niektórzy powiedzą, że lepiej cierpieć w grupie niż samemu – futbol jest jednak chyba wyjątkiem w tej kwestii.  

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze