Po angielskich boiskach biegają zawodnicy, którzy w trakcie całej kariery błyszczą w niższych ligach, lecz zawodzą, gdy otrzymają szansę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jednym z nich jest Dwight Gayle. Snajper, który zachwycał i nadal zachwyca na zapleczu angielskiej ekstraklasy. Nie potrafił jednak pokazać pełni umiejętności w Premier League.
Rozpoczynając karierę w akademii Arsenalu, Dwight Gayle z bliska mógł obserwować napastników światowej klasy. Takich jak Thierry Henry czy Robin van Persie, którzy co tydzień zachwycali w angielskiej ekstraklasie. Zbyt długo możliwością podziwiania czołowych snajperów Anglik jednak się nie cieszył. W 2007 roku klub z Londynu zdecydował o rozstaniu z nastoletnim zawodnikiem.
– Byłem w Arsenalu do dwunastego roku życia, więc niezbyt długo… Było trudno, ale na dłuższą metę mi to pomogło. Byli też inni. Jay Simpson był w mojej grupie wiekowej, ale nie było jednak zbyt wielu, którzy przebili się do pierwszego zespołu. To sprawiło, że stałem się bardziej zdeterminowany już w młodym wieku. Jestem pewny, że wiele osób tego doświadczyło. Potem wyciągasz jednak wnioski, dzięki czemu stajesz się silniejszy – wspominał początki kariery w rozmowie z „The Chronicle” w sierpniu 2016 roku Dwight Gayle.
Hart ducha pozwolił piłkarzowi odbudować marzenia. Po odrzuceniu przez Arsenal gracz przez cztery lata reprezentował kluby rywalizujące w Essex Senior League. Po zdobyciu 57 bramek w sezonie 2010/2011 zawodnika pozyskał grający w League Two Dagenham & Redbridge. Kariera młodego snajpera nabrała przyspieszenia. Nawet mimo faktu, iż od razu został wypożyczony do Bishop’s Stortford FC. Na ProKit UK Stadium nadal zachwycał skutecznością, osiągając średnią 0,69 gola na mecz. Wyczyny Dwighta Gayle’a przyciągnęły uwagę bardziej renomowanych zespołów. W listopadzie 2012 roku Anglik dołączył na zasadzie wypożyczenia do walczącego o utrzymanie w Championship Peterborough United.
W rok do elity…
Rywalizacja z mocniejszymi rywalami nie sprawiła piłkarzowi problemu. W barwach zespołu „The Posh” odnalazł się znakomicie, notując nawet serię sześciu spotkań z rzędu ze zdobytym golem. Świetna dyspozycja Anglika sprawiła, że klub z London Road Stadium zdecydował się w grudniu 2012 roku na transfer definitywny. Długi, ponad czteroletni kontrakt miał zapewnić Peterborough United niemałe przyszłe korzyści finansowe. Tym bardziej że Dwight Gayle nie przestawał strzelać. Łącznie w 29 ligowych spotkaniach wtedy 22-letni napastnik trzynastokrotnie pokonał golkiperów rywali. Tym samym zwracając uwagę lepszych klubów.
Zainteresowanych Anglikiem nie brakowało. Największą determinację, by pozyskać gracza, wykazało jednak Crystal Palace. „The Eagles” po awansie do Premier League szukali wzmocnień, które pozwoliłyby na realną walkę o utrzymanie w elicie. Dwight Gayle miał być idealnym rozwiązaniem dla formacji ofensywnej. Transfer domknięto w kwocie około 5 milionów funtów, a przed młodym Anglikiem stanęła szansa na rywalizację w Premier League.
Jednak w przeciwieństwie do poprzedniego roku zmiana klasy rozgrywkowej na wyższą nie przebiegła bezboleśnie. Napastnik podobnie jak cały zespół „The Eagles” miał problemy z odnalezieniem się w nowych realiach. Do tego stopnia, że w pierwszych dziesięciu kolejkach Crystal Palace zanotowało aż dziewięć porażek. Natomiast Dwight Gayle tylko dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. W dalszej części sezonu już po zmianie szkoleniowca (Iana Hollowaya zastąpił Tony Pulis) zespół z Londynu zaczął punktować. Jednak bez większej pomocy angielskiego napastnika, który najczęściej rozpoczynał spotkania na ławce rezerwowych. Dopiero w samej końcówce kampanii zaimponował skutecznością. W dwóch ostatnich spotkaniach sezonu czterokrotnie trafił do bramki rywali. Wysoka dyspozycja Dwighta Gayle’a na ostatniej prostej rozgrywek miała być zwiastunem lepszych czasów dla Anglika. Nic bardziej mylnego.
… a po trzech znów na zaplecze
Po utrzymaniu Crystal Palace w Premier League i okrzepnięciu w elicie angielski napastnik w końcu miał zacząć błyszczeć. Kolejne zmiany szkoleniowców nie zmieniły jednak sytuacji zawodnika na lepsze. Jeszcze słabsza dyspozycja niż w zeszłej kampanii sprawiła, że Dwight Gayle w całym sezonie ligowym zanotował tylko pięć trafień. Każdy z trenerów szukał optymalnego miejsca dla Anglika, rzucając gracza po wszystkich pozycjach w ofensywie. Nie zmieniło to nic. Głosy twierdzące, że napastnik nie dysponuje umiejętnościami, by rywalizować w Premier League, wciąż się nasilały. Krytyka dyspozycji Anglika wzrosła jeszcze bardziej w kolejnej kampanii. Dwight Gayle nie trafiał do siatki rywali, na dodatek nabawiając się urazu uda. Ponownie udana końcówka sezonu niewiele pomogła. Crystal Palace zdecydowało latem 2016 roku o sprzedaży gracza do spadkowicza z angielskiej ekstraklasy, Newcastle United.
Na zapleczu Premier League Anglik momentalnie odżył. W pierwszej połowie sezonu zdobył siedemnaście bramek, stanowiąc o sile ofensywnej zespołu Rafaela Beniteza. W barwach „The Magpies” imponował motoryką, skutecznością, a przede wszystkim pewnością siebie. Wszystko zmienił jednak uraz ścięgna udowego. Kontuzja wyłączyła zawodnika na kilka tygodni, a po powrocie snajper był daleki od optymalnej dyspozycji. Zaledwie trzykrotnie wpisał się na listę strzelców. Newcastle United jednak nawet bez wydatnej pomocy napastnika w drugiej części kampanii zdołało awansować do angielskiej ekstraklasy. Przed Anglikiem stanęła kolejna szansa na pokazanie pełni umiejętności w Premier League.
Drugie podejście do najwyższej klasy rozgrywkowej było jednak dla piłkarza równie nieudane. W zespole Rafaela Beniteza wystąpił w 35 spotkaniach (choć przeważnie jako zmiennik), strzelając zaledwie sześć bramek. Nieudany sezon w wykonaniu Dwighta Gayle’a skłonił władze „The Magpies” do rozważenia przyszłości Anglika.
W Champinoship jak ryba w wodzie
W letnim oknie transferowym Newcastle United ogłosiło, że doszło do porozumienia z West Bromwich Albion w sprawie wymiany zawodników. Na roczne wypożyczenie do drużyny „The Magpies” udał się Salomon Rondon, natomiast w drugą stronę powędrował Dwight Gayle.
– Salomon Rondon, który przebywa obecnie w Newcastle w zamian za Gayle’a, prawdopodobnie nie chciałby zostać w zespole „The Baggies” po spadku. Ma pewną pozycję, ambicje (jest przecież podstawowym napastnikiem reprezentacji Wenezueli) i dlatego zarząd klubu prawdopodobnie byłby zmuszony sprzedać Rondona za niewygórowaną kwotę. Z kolei Gayle w Premier League potrafił zagwarantować absolutne minimum dla napastnika w tejże lidze, to jest siedem bramek na sezon, co nie jest zbyt satysfakcjonującym wynikiem. Jeżeli chodzi o Championship, to zupełnie inna bajka.
Gayle po spadku Newcastle w 2016 roku strzelając na zapleczu 23 gole, praktycznie sam wywalczył dla „The Magpies” awans do elity już po jednym sezonie. Nie będę dużo ryzykował, jeśli postawię teraz tezę, że Gayle pobije w tym sezonie tamten rekord bramek, ponieważ na tym etapie ma ich już szesnaście, a do końca sezonu jeszcze trochę czasu. Dla Newcastle ten deal również okazał się opłacalny. Rondon strzelił już siedem goli w Premier League i jest najlepszym strzelcem Newcastle – komentuje w rozmowie z naszym portalem Hubert Szotek, administrator fanpage’a West Bromwich Albion Polska.
Na zapleczu angielskiej ekstraklasy rzeczywiście Anglik ponownie imponuje. Między innymi dzięki trafieniom Dwighta Gayle’a „The Baggies” liczą się w walce o dwa miejsca premiowane bezpośrednim awansem do Premier League. Co więcej, stworzył świetny duet z Jayem Rodriguezem. Para snajperów zachwyca skutecznością na zapleczu Premier League. Łącznie obaj zawodnicy zdobyli w bieżącym sezonie ligowym 33 bramki.
Co dalej z Gaylem?
Przypadek Dwighta Gayle’a, zawodnika, który utknął między dwiema najwyższymi klasami rozgrywkowymi, jest dość specyficzny, lecz nieodosobniony. Podobnych graczy jest więcej, choć trzeba wyjrzeć poza Wyspy.
– To sztandarowy przykład i chyba protoplasta określenia „za dobry na…, za słaby na…”, którym określa się również Simona Terodde z Koeln. Ci zawodnicy imponują i przewyższają poziomem innych graczy na zapleczu, ale w elicie mimo rozegrania pewnej liczby spotkań są dość średni. Gayle też ma już swoje lata (28), więc raczej nie możemy zakładać, że to się jeszcze zmieni – dodaje nasz rozmówca.
Jaka przyszłość czeka zawodnika, który zachwyca w Championship, a zawodzi w Premier League? Najprawdopodobniej wszystko zależeć będzie od dyspozycji napastnika w nadchodzących miesiącach oraz ostatecznej lokaty West Bromwich Albion w tabeli.
– Przyszłość zarówno Gayle’a, jak i Rondona zależy przede wszystkim od wyniku końcowego WBA. Zespół „The Baggies” znajduje się w ścisłej czołówce czterech drużyn, które będą się bić o bezpośredni awans, jednak do Premier League „wchodzą” tylko dwa zespoły bezpośrednio. Pozostaje nadzieja na zajęcie pierwszego lub drugiego miejsca lub, co chyba najbardziej prawdopodobne, wygranie baraży dających miejsce w Premier League. Wtedy to, zakładając utrzymanie się Newcastle w PL, Rondon najpewniej wróciłby do WBA, a Gayle do Newcastle, skąd pewnie znowu zostałby wypożyczony, być może na podobnych zasadach do przyszłego spadkowicza z PL. Jeżeli zaś WBA nie zdołałoby awansować w tym roku do elity, to bardzo wskazaną i myślę, że prawdopodobną opcją byłoby wykupienie zarówno Gayle’a przez WBA, jak i Rondona przez Newcastle – podsumowuje Hubert Szotek.