Sebastian Dudek zaliczył kolejny dobry występ w barwach łódzkiego Widzewa. „Czerwono-biało-czerwoni” po wczorajszym remisie z Górnikiem Zabrze wciąż pozostają niepokonaną drużyną w sezonie 2012/2013. Przeczytaj i posłuchaj, co miał do powiedzenia zawodnik lidera tabeli T-Mobile Ekstraklasy.
Mówiło się, że Górnik to niewygodny rywal, jak Wam się z nim grało?
Górnik to jest poukładany zespół, walczy na całym boisku, wiedzieliśmy, że będzie to trudny mecz. Jesteśmy troszeczkę inaczej postrzegani niż na początku sezonu. Cieszy to, że się podnieśliśmy po bramce, bo jednak pierwszy raz w tym sezonie przegrywaliśmy. Jeden punkt jest dla nas bardzo cenny, na razie nie przegrywamy, morale są jak najbardziej w porządku. Czekamy na kolejny mecz.
Jak porównałby Pan poziom tego spotkania do tych poprzednich, zwycięskich?
Dzisiaj mieliśmy troszkę mniej sytuacji, w pierwszej połowie może były, ale tak naprawdę brakowało ostatniego podania. Straciliśmy bramkę ze stałego fragmentu gry, wiedzieliśmy, że to będzie ważny aspekt w tym spotkaniu, bo Górnik dobrze wykonuje stałe fragmenty gry. Szkoda, że padł gol, ponieważ trudno się podnieść. Ale w drugiej połowie strzeliliśmy bramkę, zabrakło jednak czegoś, by zdobyć drugą.
Passa zwycięstw została przerwana. Jeden punkt też cieszy?
Ważne jest to, że potrafiliśmy się podnieść w trudnym momencie. Wiadomo, że zespół jest cały czas w budowie. Cieszy to, że nie spuściliśmy głów i staraliśmy się wyrównać – to jest dobry prognostyk kolejne mecze. Cieszy bramka na 1:1, szkoda tylko, że zabrakło ostatnich podań do wykończenia w końcówce. Mógł „Kaka” strzelić, mogliśmy dokładniej wrzucić i pokusić się o zdobycie drugiej bramki. Uważam, że zespół tak naprawdę rozegrał dobre spotkanie, był to bardzo wymagający rywal. Dalej jesteśmy niepokonaną drużyną i staramy się to jak najdłużej utrzymać – a to buduje morale.
Które momenty w tym meczu były dla Widzewa najtrudniejsze?
Na pewno po stracie bramki. Każdy patrzył się na siebie i tak naprawdę nie wiedzieliśmy za bardzo przez chwilę, jak grać, ale szybko to poukładaliśmy. Staraliśmy się atakować i zdobyć bramkę, podejść wyżej do przeciwników. Przyniosło to efekt w drugiej połowie i to jest najważniejsze.
Po bramce Mariusza Stępińskiego mieliście więcej okazji, końcówka należała zdecydowanie do Was.
Może ten mecz nie obfitował w wiele sytuacji, ale staraliśmy się wyprowadzać piłkę do boku po przyjęciu i tam próbować wrzutki. Szkoda, że zawsze zabrakło metra czy dwóch, żeby zdążyć do piłek zagranych w pole karne. Ważne, że nie przegraliśmy, bo u siebie nie powinno się przegrywać.