Domenico Berardi – niesamowita forma czy pojedynczy wystrzał?


Czy hat-trick przeciwko Sampdorii był zwiastunem tego, co Domenico Berardi zaprezentuje nam na przestrzeni całego sezonu?

5 września 2019 Domenico Berardi – niesamowita forma czy pojedynczy wystrzał?

Domenico Berardi to bardzo ciekawy przypadek piłkarza. Włocha co roku łączy się z wielkimi klubami i mówi się o tym, że umiejętnościami znacznie przerasta Sassuolo. Jednak co roku w pewnym momencie spekulacje o jego odejściu idą w zapomnienie, a piłkarz zostaje na Mapei Stadium. Dlaczego tak się dzieje? Jak to jest, że Berardi mimo upływu lat wciąż pozostaje graczem Sassuolo?


Udostępnij na Udostępnij na

Fabio Caressa, włoski dziennikarz Sky Italia, Berardiego nazywa wprost debilem. Dodatkowo jest to piłkarz bardzo nierówny w swojej formie, który w jednym meczu ciągnie za uszy Sassuolo, aby w kolejnych pięciu totalnie zniknąć z radaru. Jest bardzo chimeryczny i trudno go określić prawdziwym liderem z krwi i kości. Kto wie, czy jego charakter i chimeryczność nie odpychają ewentualnych nabywców?

Dzieciństwo Berardiego

Domenico Berardi nie wywodzi się z bogatej rodziny. Włoch większość dzieciństwa spędził w małej miejscowości o nazwie Bocchigliero. Jest to bardzo skromna miejscowość położona na południu Italii w Kalabrii. Dopiero w wieku 16 lat Berardi zaczął mieć styczność z profesjonalnym futbolem. Wcześniej jedynie grał ze swoimi przyjaciółmi w piłkę w pobliskich miasteczkach.

Jednak pewnego dnia Berardi odwiedził swojego starszego brata uczącego się na uniwersytecie w Modenie. Z kolegami brata, którzy byli pięć lat starsi od obecnego piłkarza Sassuolo, zagrał w piłkę. Był kompletnie nie do zatrzymania. Jeden z jego kolegów zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno nie gra potajemnie w profesjonalnym klubie. Postanowił skontaktować się ze znajomym pracującym w Sassuolo, by dać Berardiemu szansę w młodzieżowej drużynie zielono-czarnych.

Luciano Carlino, który wtedy pracował jako asystent w akademii, oszołomiony techniką młodego chłopaka poszedł do dyrektora sportowego, aby dał mu szansę. Ten nie potrzebował nawet 20 minut, aby zachwycić się Berardim i stwierdzić, że musi go mieć w swoich szeregach. Był nieziemski, przerastał wszystkich, miał naturalny klej w nodze i wielki luz z futbolówką.

Kilka lat później wówczas zaledwie 19-letni Domenico Berardi obnażył Milan i doprowadził do zwolnienia  Massimiliano Allegriego. Skrzydłowy jako pierwszy zawodnik w historii strzelił cztery gole Milanowi, który tamten mecz przegrał 3:4.

Trenerski ojciec pod ostrzałem

Natomiast Massimiliano Allegri nie jest jedynym byłym trenerem Sassuolo, którego Domenico Berardi obnażył. W 2. kolejce sezonu 2019/2020 zielono-czarni przed własną publicznością podejmowali Sampdorię prowadzoną przez Eusebio Di Francesco. To właśnie pod wodzą byłego piłkarza Romy Berardi wypłynął na głębokie wody. We Włoszech Di Francesco często nazywa się trenerskim ojcem Domenico Berardiego. Jednak nic w tym dziwnego. To on dał mu szansę w pierwszym zespole i dał mu regularnie grać, nawet kiedy klub kręcił się w okolicach strefy spadkowej.

https://twitter.com/IFTVofficial/status/1168252071390457860

Co ciekawe, Domenico strzelając hat-tricka w pierwszej połowie przeciwko Sampdorii, został pierwszym Włochem od stycznia 2018 roku, któremu udała się ta sztuka w Serie A. Ostatni taki przypadek miał miejsce w konfrontacji Lazio ze SPAL, kiedy to Ciro Immobile strzelił trzy bramki w pierwszej połowie. Pokazuje to, jak fenomenalny mecz zaliczył Domenico Berardi. Dodatkowo był to królewski hat-trick ustrzelony w zaledwie kwadrans.

Nieregularność problemem

Domenico Berardi to iście chimeryczny piłkarz. Skrzydłowy co prawda zawsze kończy sezon z dobrymi bądź bardzo dobrymi statystykami, jednak kompletnie nie oddają one jego formy na przestrzeni całego sezonu. Cechuje go przede wszystkim mocny początek sezonu i równia pochyła w jego dalszej części, co świetnie pokazał nawet ubiegły sezon.

Włoch w rozgrywki wszedł z buta. Najpierw dwie bramki w Pucharze Włoch, a następnie gole przeciwko Interowi i Cagliari. Wydawało się, że to w końcu będzie ta kampania Berardiego, że rozkręci się i przestanie być chimerycznym piłkarzem. Jednak nic bardziej mylnego. Na kolejne trafienie gracza z południa Italii trzeba było czekać aż do 16 grudnia 2018 roku. Trzynaście meczów bez gola. Zatrważająca statystyka jak na skrzydłowego i rzekomego lidera Sassuolo. Kiedy wydawało się, że się odblokował i zacznie strzelać na dobre, przyszła kolejna posucha i czekanie cztery miesiące na kolejne trafienie.

Berardi to taki zawodnik, który kiedy ma dzień konia, jest nie do powstrzymania. Świetny technicznie, do bólu skuteczny i bardzo dynamiczny. Obrońcy nienawidzą grać przeciwko takim piłkarzom. Gdyby nie był tylko tak chimeryczny i nie miał tak trudnego charakteru, już dawno grałby pierwszoplanową postać w czołowym klubie. Mógłby być głównym aktorem takich scen jak Anfield czy Allianz Stadium. Tymczasem wciąż gra w większości spektakli drugoplanową rolę na skromnej scenie o nazwie Mapei Stadium. Niestety, ale patrząc na poprzednie sezony w jego wykonaniu, trudno jest być optymistą i myśleć, że na przestrzeni całej kampanii podtrzyma równą, bardzo dobrą dyspozycję.

Jak to będzie z tym transferem?

No właśnie, jak to będzie z tym transferem? Od kilku lat regularnie przebąkuje się o ewentualnym odejściu zawodnika do innego, większego europejskiego klubu. Jednak koniec końców Berardi pozostaje w Sassuolo i nie zanosi się na to, aby miał odejść.

Dodatkową motywacją dla piłkarza do pozostania na Mapei Stadium mogą być pieniądze. Właścicielem klubu jest Giorgio Squinzi, właściciel firmy chemicznej Mapei. Jest to główny sponsor klubu, piłkarze mają koszulki z wielkim napisem sponsora, a stadion nosi nazwę zakładów chemicznych. Jest to wielki koncern, jeden z największych tego typu na świecie i Sassuolo jak na włoskie warunki jest bogatym i stabilnym klubem. Kiedy trzeba, właściciel nie kalkuluje i wykła da pieniądze na stół.

Natomiast co na temat transferu sądzi sam piłkarz? Jakiś czas temu udzielił bardzo ciekawego wywiadu „La Gazzetta dello Sport”. Oto,co powiedział zawodnik w wywiadzie:

– Jeżeli przyjdzie jakaś oferta, czy to z Milanu czy jakiegokolwiek innego klubu, będę o tym najpierw dyskutował z klubem. I jeżeli usłyszę, że jest to uczciwa opcja, to powiem Sassuolo: „Biorę to”. Gdybym mógł wybrać klub, w którym chciałbym zagrać, byłby to Liverpool. Zmiana otoczenia wciąż byłaby dla mnie trudna, ale już się jej nie boję (nawiązanie do historii sprzed kilku lat, kiedy to Berardi wycofał się z możliwości przejścia do Juventusu). Następnym celem jest granie w europejskich pucharach, ale w klubie, w którym będę grał bardzo często, jak nie zawsze – powiedział Berardi.

Mimo jego wad zarówno na boisku, jak i poza nim wciąż może być łakomym kąskiem na rynku transferowym. Gdyby tylko ustabilizował formę, to kto wie, czy nie mówilibyśmy o nim jako o jednym z najlepszych skrzydłowych na świecie. Niestety wciąż mu tego brakuje. Może odejście z Sassuolo tchnęłoby w niego świeże powietrze? O tym przekonamy się za jakiś czas.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze