Za nami część przedostatniej, 36. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Dziś do rozegrania były wszystkie mecze z grupy spadkowej. Spośród czterech zaplanowanych starć tylko trzy udało się dokończyć. Jedno spotkanie zaimponowało, a w dwóch kolejnych było widać, że wszystko jest już rozstrzygnięte, a piłkarze myślą o urlopach.
Jagiellonia Białystok – Korona Kielce
W Białymstoku rozegrano mecz, na który czekali wszyscy. Już od samego początku było widać komu zależy bardziej. Jaga już w siódmej minucie wyszła na prowadzenie po wykorzystanym karnym przez Daniego Quintane, dwie minuty później Gajos ośmieszył rywali i było 2:0. Jeszcze w pierwszej połowie Quintana dołożył trzecią bramkę i wydawało się, że będzie po sprawie. W drugiej połowie jednak Korona ruszyła w pościg i dwie minuty po rozpoczęciu gry strzeliła kontaktową bramkę. Gospodarze jednak odpowiedzieli i wydawało się, że jest po sprawie. Podopieczni trenera Pachety włączyli jednak wyższy bieg i rozjechali Jagiellonię. Najpierw Trytko wykorzystał błąd bramkarza miejscowych, chwilę później z boiska wyleciał Mateusz Piątkowski i Jaga musiała bronić się w dziesiątkę. Ostatecznie to się nie udało, bo Maciej Korzym i Przemysław Trytko strzelili dwie bramki i doprowadzili do remisu. Do końca spotkania obie drużyny nie odpuszczały, a kibice przeżywali prawdziwą ekstazę. Wynik 4:4 to coś, co chcielibyśmy oglądać częściej.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Zagłębie Lubin
Pierwsza połowa spotkania w Bielsku-Białej była prawdziwą katorgą dla widzów zebranych na stadionie. Nie działo się kompletnie nic. Dopiero w drugiej obydwie ekipy ruszyły do ataku. W 50. minucie Marek Sokołowski przestrzelił karnego i na bramkę musieliśmy czekać do ostatniego kwadransa. W roli głównej pokazał się Krzysztof Chrapek, który najpierw wykorzystał błąd obrony gości, a następnie w końcówce dołożył drugą bramkę, kończąc świetny kontratak całego zespołu.
Śląsk Wrocław – Cracovia Kraków
Ciężko opisać starcie we Wrocławiu, gdzie przez cały mecz nie wydarzyło się zbyt dużo. Brakowało walki i przede wszystkim bramkowych okazji. Zawodnicy zdecydowanie zawiedli i trudno się dziwić, że stadion w stolicy województwa dolnośląskiego świecił pustkami. Piłkarze wyraźnie nie chcieli zrobić sobie ani krzywdy, ani zbytnio się przemęczyć, ale ostatecznie gospodarze mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Przez cały mecz gospodarze starali się atakować, ale byli z reguły szybko powstrzymywani przez naprawdę świetnie grającą defensywę „Pasów”. W 31. minucie dość kuriozalną bramkę zdobył Dudu Paraiba. Mila krótko rozegrał rzut wolny, a Brazylijczyk huknął z 35 metrów. Piłka uderzyła w Giannisa Padadopoulosa i zmieniła kierunek, całkowicie myląc Pilarza. Jaki mecz, taka bramka. Tak krótko można by określić to spotkanie.
Widzew Łódź – Piast Gliwice
W Łodzi pograli zaledwie dwanaście minut, po których arbiter stwierdził, że gra nie ma sensu. Wszystko przez fatalne warunki atmosferyczne i koszmarny stan murawy, którą raczej trafniej byłoby określić mianem bagna. Mecz odwołano i przełożono na jutro o 20:30.