Piłkarz piłkarzowi nierówny. Nie tylko na boisku, ale również poza nim. Choć aklimatyzacja w nowym klubie w dużej mierze zależna jest od konkretnego zawodnika, to istotne są również czynniki zewnętrzne. Atmosfera w szatni, porozumienie z trenerem i oczywiście przystosowanie się do nowego stylu gry. Innymi słowy, przeprowadzka do nowego zespołu jest sprawą znacznie głębszą, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać – a już na pewno nie jest to tak oczywiste, jak próbuje się to pokazać w polskich mediach na przykładzie Krzysztofa Piątka.
Wyjątek potwierdza regułę
Adaptacja Piątka w Serie A przebiegła niezwykle sprawnie. Polak prędko dołączył do drużyny, solidnie przepracował okres przygotowawczy i co najważniejsze – wykorzystał swoją szansę w krajowym pucharze. Choć rywal był zespołem ze zdecydowanie niższej klasy rozgrywkowej, to Piątek w oficjalnym debiucie kilkukrotnie trafił do siatki.
Skuteczna gra i przychylność kibiców sprawiły, że Piątek natychmiast wkomponował się do zespołu, który od początku sezonu funkcjonował niczym szwajcarski zegarek. Świetna forma polskiego napastnika ponownie rozpoczęła debatę na temat aklimatyzacji, która wielokrotnie stawiana jest jako argument w ekstraklasie czy też w przypadku Polaków w ligach zachodnich. Jak to zwykle bywa w mediach sportowych, opinia przemieniła się ze skrajności w skrajność.
„Aklimatyzacja? To zwykła ściema!”
Dobry start jednego z wielu Polaków w Serie A całkowicie przysłonił kilku dziennikarzom obraz rzeczywistości, która pozostaje wciąż brutalnie trudna.
Najlepszym tego przykładem jest Arkadiusz Reca, dla którego transfer do Bergamo – w odróżnieniu od Piątka – nie okazał się jeszcze spełnieniem marzeń. Choć grający na lewej stronie defensywy piłkarz zbiera wiele pochwał od trenera, to ten sam szkoleniowiec nie ukrywa, że przed Recą wciąż wiele nauki, szczególnie w kwestiach taktycznych.
Podobny problem nie tak dawno spotkał Bednarka czy Jacha, którzy odchodząc bezpośrednio z ekstraklasy do Premier League, spotykali się z ogromnym wyzwaniem. W tym przypadku nie tylko taktycznym, ale przede wszystkim fizycznym. O ile Bednarek po kilku miesiącach dostał swoją szansę i do dziś jest w Southampton rezerwowym, o tyle Jach w Crystal Palace został już niemal zapomniany.
Wspomnienie trzech wskazanych wyżej nazwisk nie ma na celu krytyki poszczególnych piłkarzy, lecz wskazanie problemu aklimatyzacji, który dotyczy większości piłkarzy wyjeżdżających z ekstraklasy do silniejszych lig.
To nie tylko polski problem
Choć o kłopotach z odnalezieniem się w nowej lidze mówi się często w kontekście ekstraklasy, to problem ten jest powszechny, jednak w niektórym krajach radzą sobie z nim nieco lepiej.
Cierpliwość jest tutaj kluczowym słowem. Każdy transfer wiąże się z wydatkiem, zaś ten z inwestycją. Wszystko to musi się natomiast ściśle łączyć z wiarą, że dana transakcja przyniesie odpowiednie efekty. Wiara nie jest zazwyczaj efektem przypadku, lecz długofalowej obserwacji piłkarza.
Choć początkowo zawodnik napotyka na swojej drodze wiele problemów i nie prezentuje się wystarczająco dobrze, to – gdy nie zabraknie mu wsparcia – w końcu może wskoczyć na poziom, który prezentował jeszcze w poprzednim klubie. Do tego potrzeba jednak wiary, wsparcia oraz pewności, że dany gracz prezentuje odpowiednie umiejętności. Tych warunków niestety w ekstraklasie często brakuje.
Wystarczy przyjrzeć się temu, jak zmienił się Liverpool pod wodzą Juergena Kloppa. Przed przyjściem Niemca klub z Anfield kupował na potęgę i nie potrafił wkomponować do składu nowych graczy, którzy prędko tracili zaufanie trenera i możliwości poprawy formy szukali w innych klubach. Obecnie wygląda to całkowicie inaczej.
Andy Robertson, Oxlade-Chamberlain oraz Fabinho. Choć każdy z nich przychodził z innego klubu, to łączy ich jedno – ich start w Liverpoolu był (w przypadku Brazylijczyka wciąż jest) bardzo powolny. Klopp nie tracił jednak wiary i krok po kroku wprowadzał graczy do składu. Niemiec wykazał się cierpliwością i zaufaniem, za które wskazani gracze później mu się odpłacili. Słaby start i potrzeba aklimatyzacji nie oznaczała zatem, że zawodnicy nie posiadali odpowiednich umiejętności. Wystarczyło tylko na nich poczekać…
Wieteska potrzebował czasu
Wyjątkowo trudny początek w barwach warszawskiej Legii notuje były gracz Górnika – Wieteska. Defensor w teorii powinien wejść w nowy zespół niczym nóż w masło – przyszedł z tej samej ligi, Legię zna przecież od podszewki i z miejsca otrzymał ogromne zaufanie trenera. W praktyce jednak wszystko okazało się znacznie bardziej skomplikowane.
Dla wielu kibiców było to wręcz nie do zrozumienia. Piątek w nowej i dużo bardziej wymagającej lidze rozpoczął wręcz z marszu, zaś Wieteska nie potrafi odnaleźć w swoim rodzimym otoczeniu. Otóż sprawa aklimatyzacji nie jest tak zero-jedynkowa i zależy od wielu czynników w tym – a może nawet przede wszystkim – od siły mentalnej samego zawodnika.
Wieteska trafił do Legii, w której na początku sezonu panowało ogromne zamieszanie. Piłkarze zostali źle przygotowani, trener kilkukrotnie zmieniał taktykę, aż w końcu stracił pracę. Nie pomagały również słabe występy kolegów i presja ze strony fanów. Choć początkowo krytykowani byli głównie piłkarze spoza Polski, to w końcu dostało się również i Wietesce.
Obecnie jednak wszystko zaczyna się układać. Pod wodzą Sa Pinto cały zespół wygląda lepiej pod względem motorycznym i poszczególni piłkarze zaczynają poprawiać swoją formę. W tym gronie jest również Wieteska, którego występ z Lechem należy uznać za bardzo pozytywny.
Historia dwóch całkowicie odmiennych piłkarzy, których losy nieco się splątały. Świetna forma Piątka wpłynęła nie tylko na jego wartość, ale również na dyskusję, która w wyraźny sposób nie uwzględniała kluczowego czynnika, czyli zrozumienia odmienności każdego piłkarza.
Nawet najlepsi zawodnicy nie są robotami i na różne sytuacje reagują w odmienny sposób. Piątek wkomponował się w zespół niemal od razu, lecz większość graczy potrzebuje czasu, by udowodnić swoją wartość. Niech wyjątek polskiego napastnika nie sprawi, że na każdy przypadek piłkarski będziemy patrzyli z jednej perspektywy, określając czas aklimatyzacji jako błahą wymówkę.