Dla nich liczy się tylko reprezentacja


6 września 2015 Dla nich liczy się tylko reprezentacja

Jakie jest twoje największe piłkarskie marzenie? Na to schematyczne i wyświechtane pytanie piłkarze zawsze odpowiadają tak samo. Debiut w reprezentacji, sukces na mundialu lub mistrzostwach Europy. Jednak aby znaleźć się w kadrze na największe piłkarskie imprezy świata, trzeba przekonać selekcjonera dobrą grą w klubie. A co jeśli piłkarz jest bezrobotny?


Udostępnij na Udostępnij na

Praktycznie przekreśla to jego szanse na reprezentowanie barw swojego kraju. Wysoka forma prezentowana w ligowych rozgrywkach to przepustka do drzwi kadry narodowej. Trenerzy rzadko zwracają swój wzrok w stronę tych, którzy są bezrobotni. Nie masz klubu? Zapomnij o koszulce z godłem swojego ukochanego państwa. Jednak i od tej reguły znajdziemy kilka wyjątków. Oto ranking graczy, którzy wyłamali się spośród obowiązujących schematów i mimo braku zatrudnienia z powodzeniem reprezentowali swój kraj na arenie międzynarodowej.

1. Egidio Arevalo Rios

Filigranowy defensywny pomocnik reprezentacji Urugwaju. Posturą i stylem gry przypominający legendarnego Claude’a Makelele. Opoka środka pola reprezentacji „Urusów” na mistrzostwach świata 2010 w RPA. Na mundialu prezentował się naprawdę wybornie, a szczególnie imponowało jego przygotowanie fizyczne. Taką postawę należy docenić tym bardziej, że podczas mundialu był bezrobotny. Brak rytmu meczowego, a mimo to fantastyczny występ w najważniejszej imprezie piłkarskiej świata.

Egidio Arevalo Rios
Egidio Arevalo Rios

Kiedy mówimy o nadzwyczaj dobrym wyniku Urugwaju w RPA, zazwyczaj wspominamy o genialnym tercecie Cavani-Suarez-Forlan. To oni byli w blasku fleszy, jednak czarna robota, którą wykonywał Arevalo nie może przejść bez echa. Po świetnym występie na mundialu pojawiły się propozycje z silnych lig europejskich, jednak on wybrał ofertę z Ameryki Południowej. W Europie zameldował się dopiero w 2012 roku, ale jego przygoda z Palermo nie należała do udanych.

2. Adam Matysek

U kresu swojej kariery ten zasłużony bramkarz znalazł się na życiowym zakręcie. Z jednej strony wymarzony awans na mundial w Korei i Japonii w roku 2002, z drugiej – brak klubu i ultimatum ze strony ówczesnego selekcjonera, Jerzego Engela. Jeśli marzy o wyjeździe na mistrzostwa świata, musi zacząć grać regularnie. Mimo iż doświadczony Matysek mógł wnieść do kadry wiele spokoju, to powołanie go do reprezentacji tylko dla podtrzymania dobrej atmosfery wywołałoby medialną burzę.

Matysek chciał jechać na mundial, a Engel chciał go zabrać do dalekiej Azji, więc 1 stycznia 2002 roku został bramkarzem RKS-u Radomsko. Klub pierwszoligowy, ale dla takiego piłkarza jak Matysek musiała to być banicja.

Dopiął jednak swego i choć cały mundial oglądał z perspektywy ławki rezerwowych, to we wspaniały sposób zakończył swoją bogatą karierę. Karierę pełną wzlotów i upadków. W końcu jednak, cytując klasyka, „przyszła kryska na Matyska” i w 2003 roku zawiesił buty na kołku.

Walne zgromadzenie PZPN
Jerzy Engel postawił Matyskowi ultimatum – żeby jechać na mundial, bramkarz musiał grać. (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

3. Gary Breen

Irlandzki stoper to uosobienie wyspiarskiego spojrzenia na pozycję obrońcy – wysoki, silny, postrach dla napastników, którzy często unikali z nim bezpośrednich starć. Opoka defensywy reprezentacji Irlandii, która przebojem wdarła się na mundial w Korei i Japonii. Występy od deski do deski w czterech meczach kadry, gol zdobyty przeciwko Arabii Saudyjskiej.

Fantastyczne recenzje po turnieju, zainteresowanie ze strony Interu Mediolan, a w końcu transfer do West Hamu. Ktoś, kto przewidziałby taki przebieg zdarzeń, mógłby zrobić niemałą karierę we wróżbiarstwie. Paradoksalnie, Breen mógł drżeć o to, czy znajdzie się dla niego miejsce w samolocie odlatującym do Azji. W przededniu mistrzostw świata został na lodzie.

Jego ówczesny klub, Coventry, nie przedłużył z nim kontraktu. Jednakże selekcjoner Mick McCarthy zabrał go do Korei i Japonii i z pewnością nie mógł tego posunięcia żałować. 1/8 finału i porażka z Hiszpanią w rzutach karnych – taki wynik został odebrany jako spory sukces, a częścią tego zespołu był bezrobotny Gary Breen. Kto wie, jak potoczyłyby się losy tej reprezentacji, gdyby nie konflikt trenera z Royem Keane’em…

4. Fabrice Alcebiades Maieco „Akwa”

Nazwisko, które mówi coś tylko naprawdę wytrawnym koneserom futbolu. Na starcie swojej kariery zapowiadał się na spory talent – prezentował się na tyle dobrze, że w 1995 roku został piłkarzem Benfiki Lizbona. W Angoli stał się supergwiazdą. Jednak gdy 10 lat później reprezentacja tego kraju wdarła się na mistrzostwa świata w Niemczech, Akwa był bez klubu. Po blisko pięcioletniej przygodzie rozstał się z katarskim Al-Wakrah i na pół roku przed bodaj najważniejszą imprezą w swoim piłkarskim życiu stał się bezrobotny.

Nie stracił jednak nadziei i dzięki indywidualnej pracy znalazł się w kadrze na mundial. Ba! Został nawet kapitanem reprezentacji narodowej, która uniknęła przepowiadanego blamażu i o mały włos nie spłatała figla wszystkim ekspertom. Po turnieju Akwa wrócił do Angoli i został piłkarzem klubu Petro Luanda. Doskonale wykorzystywał swój status gwiazdy do propagowania futbolu wśród angolskiej społeczności. W 2010 roku zakończył karierę.

5. Kelvin Jack

Kadra Trynidadu i Tobago w 2006 roku stała się obiektem globalnego zmieszania. Jak to się stało, że piłkarze z wyspy, na której futbol jest, delikatnie rzecz ujmując, niepopularny, zdołali awansować na mundial? W eliminacjach dwukrotnie ograli Panamę, pokonali Meksyk i urwali punkty Kostaryce. Heroiczna postawa doprowadziła ich do baraży o mistrzostwa świata, w których okazali się lepsi od Bahrajnu.

Leo Beenhakker
Leo Beenhakker wolał stawiać na Kelvina Jacka zamiast bardziej znanego Shakę Hislopa. (fot. bbc.co.uk)

Czołową postacią i jednym z architektów tego sukcesu był Kelvin Jack, bramkarz, który przekonał do siebie Leo Beenhakkera. Przekonał go wyłącznie przez postawę na treningach, bo przed mundialem był bez klubu. Jednak dzięki swojemu zaangażowaniu na treningach zdołał wygryźć z bramki nie byle kogo, bo Shakę Hislopa, który był wtedy bramkarzem West Hamu.

Całe eliminacje Jack strzegł bramki Trynidadu i Tobago i był pewniakiem do gry na mistrzostwach w Niemczech. Jednakże na kilka dni przed startem turnieju doznał kontuzji, która wyeliminowała go z dwóch pierwszych spotkań grupowych. Do bramki wrócił dopiero w meczu o honor przeciwko Paragwajowi.

Po zakończonym mundialu został piłkarzem angielskiego Gillingham. Bramkarz to bardzo newralgiczna pozycja, dlatego tym bardziej należą mu się słowa szacunku za to, że mimo braku pracodawcy zdołał wywalczyć sobie miejsce w składzie na najważniejszą imprezę – mistrzostwa świata. Gdyby nie kontuzja, może zdołałby zmienić bieg historii, a Trynidad i Tobago byłby sprawcą kolejnej megasensacji.

6. Arlind Ajeti

Po wizycie Legii na stadionie FC Kukesi albańska piłka nie kryje przed nami żadnych tajemnic. Nawet takiej, że podstawowym obrońcą w sobotnim meczu z Danią był piłkarz, który od 1 lipca pozostaje bez klubu. Trzy miesiące bez regularnego treningu i ogrania meczowego, a jednak Ajeti wychodzi naprzeciw, o zgrozo, Nicklasowi Bendtnerowi! I co?

I posługując się żargonem piłkarskim, wraz z kolegami „chowa ich do kieszeni”. Bezbramkowy remis to wielki sukces reprezentacji Albanii. Poniekąd dobry występ Ajetiego stawia pod znakiem zapytania sens codziennego treningu. Skoro ten piłkarz może podnieść się z wygodnej kanapy i w międzyczasie zatrzymać siłę ofensywną reprezentacji Danii, to co stoi na przeszkodzie przeciętnemu Kowalskiemu? A Ajetiemu życzymy szybkiego znalezienia klubu. No chyba że miałby to przypłacić miejscem w środku obrony reprezentacji Albanii.

7. Rodolph Austin

Do lipca tego roku defensywny pomocnik Leeds United, klubu z zaplecza Premier League. 101 meczów w Championship, 8 bramek, naprawdę solidna marka. Tym bardziej dziwny wydaje się fakt, że od 1 lipca pozostaje bez pracy. Jednak nie przeszkadza mu to w reprezentowaniu swojego kraju, Jamajki.

Mimo iż na tej karaibskiej wyspie piłkarze zawsze będą tłem dla sprinterów, to w tegorocznym Gold Cup zaprezentowali się nad wyraz dobrze. Drugie miejsce, srebrny medal, pozostawienie za plecami USA i Kostaryki. Austin cały turniej spędził na boisku. 540 minut z opaską kapitańską na ramieniu. Całkiem nieźle jak na kogoś, kto nie znajduje uznania w oczach potencjalnych pracodawców.

8.Reginal Goreux

Prawdziwy rodzynek, jeśli chodzi o paradoksy w piłkarskim świecie. Haitańczyk w Rosji. Trzeba przyznać, że klimat tropikalnej wyspy nieco odbiega od standardów wschodnich rubieży Europy. Tym bardziej należą mu się słowa uznania za odwagę. Jednak jego przygoda z rosyjską piłką zakończyła się 26 lutego 2015, gdy FK Rostov zrezygnował z usług Haitańczyka.

Od tego czasu nic sobie z tego nie robi, a mimo to ciągle jest ważną postacią swojej kadry narodowej. W sobotę rozegrał 90 minut i przyczynił się do zwycięstwa nad Grenadą. Ciekawe, jak idą mu poszukiwania klubu?

Może powinien zwrócić się o pomoc do swojego reprezentacyjnego kolegi, Wilde’a-Donalda Guerriera, znanego także jako „Dziki Donald”. Może czujne oko skautów spod Wawelu powinno zwrócić się w stronę Reginala. Oczami wyobraźni możemy ujrzeć iście diabelskie trio Sarki-Guerrier-Goreux. Tercet Egzotyczny.

A na koniec postać nieco bardziej znana od swoich szanownych poprzedników. Galatasaray, Atletico Madryt, Barcelona. Robi wrażenie. Chodzi oczywiście o Ardę Turana.

Bohater jednego z najgłośniejszych transferów letniego okienka transferowego. Mimo iż w klubie będzie grał od stycznia, to ma przyjemność treningu z najlepszymi piłkarzami globu. Dzięki temu stale podnosi swoje umiejętności, a gdy będzie gotów do gry, rywalizacja w Barcelonie stanie się bardzo zacięta.

Brak rytmu meczowego nie stoi mu na przeszkodzie w grze dla Turcji. Ale trudno się temu dziwić, jest obecnie najlepszym tureckim piłkarzem, kapitanem reprezentacji narodowej. Gdyby zabrakło dla niego powołania, selekcjoner kadry, Fatih Terim, musiałby pilnie skonsultować się z najbliższym psychiatrą.

Dla tak istotnej postaci jak Turan nie mogło zabraknąć miejsca, a brak rytmu meczowego Arda nadrabia ogromnym zaangażowaniem, wynikającym z jego głodu gry. Będąc pod okiem najlepszych specjalistów z Katalonii, z pewnością nie zatracił swoich walorów. Jego sytuacja jest zupełnie inna niż piłkarzy, których sylwetki zaprezentowaliśmy powyżej. Przede wszystkim ma możliwość regularnego treningu w najlepszym klubie świata. Dzięki temu jest i będzie kluczową postacią swojej reprezentacji.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze