„Batumi, ech Batumi. Herbaciane pola Batumi” śpiewały pół wieku temu Filipinki. Tych pól, mimo wylosowania tamtejszego Dinamo, nie zobaczą jednak kibice Jagiellonii. Dlaczego? Wszystko wyjaśniam poniżej...
Po wylosowaniu przez „Żółto-czerwonych” Dinamo Batumi niejeden kibic na Podlasiu pomyślał: „do trzech razy sztuka”. W końcu Jagiellonia zawita do Gruzji – wcześniej dwukrotnie przeciwnik z tego państwa uciekał białostoczanom w ostatniej chwili. Najpierw w 2011 r., kiedy po losowaniu pierwszych rund kwalifikacji „Żółto-czerwoni” już szykowali się na wyjazd do tamtejszego Rustawi. Problem w tym, że zapomniano o jednym: najpierw trzeba było pokonać kazachski Irtysz Pawłodar. Ten zlekceważony boleśnie skarcił u siebie „Jagę” i sam zmierzył się z Metalurgi w kolejnej fazie.
Cztery lata później natomiast nasz zespół w II rundzie eliminacji mógł trafić na… Dinamo Batumi. Gruzini niespodziewanie wygrali pierwsze spotkanie u siebie z Omonią Nikozja, w rewanżu zaś długo dobrze się bronili. Ostatecznie jednak skończyło się na 0:2 i odpadnięciu z rozgrywek…
Jest się kogo obawiać?
Od tych 24 miesięcy zespół Dinamo bardzo mocno się jednak zmienił. Wtedy w gruzińskim zespole brylował bramkostrzelny napastnik, Giorgi Beriaszwili. Dzisiaj nie ma go już w zespole. Nie ma też kilku innych kluczowych graczy – po poprzednim sezonie, w którym drużyna z Batumi zameldowała się na podium gruzińskiej ekstraklasy, postanowiono odmłodzić zespół. Rewolucyjna zmiana kadrowa nie spełniła jednak założeń i zamiast gry o mistrzostwo, jest walka o utrzymanie. Trudno się jednak temu dziwić, kiedy spojrzymy na skład rywali Jagiellonii. Nazwiska, poza małymi wyjątkami, niewiele nam mówią.
Najbardziej znanym piłkarzem jest kapitan zespołu, 36-letni David Kvirkelia – w przeszłości czołowy obrońca reprezentacji Gruzji oraz rosyjskiego Rubina Kazań, z którym dwukrotnie zdobywał mistrzostwo kraju i grał w Champions League. Najwięksi entuzjaści futbolu mogą kojarzyć także Nigeryjczyka, Kennedy’ego Nwangangę, oraz Ukraińca – Yaroslava Kvasova. Pierwszy jako młodzieżowiec był członkiem mistrzowskiej ekipy belgijskiego Genku w 2010 r., drugi natomiast to czołowy snajper ligi gruzińskiej.
Obecnie rywale „Żółto-czerwonych” zajmują dopiero 8. miejsce w 10-zespołowej lidze, ale gdyby nie sześć bramek Kvasova, byłoby jeszcze gorzej…
Miejsce w europejskich pucharach zespół z Batumi zawdzięcza szalonemu poprzedniemu sezonowi. Dlaczego szalonemu? Bo trwał on zaledwie pół roku! Umaglesi Liga, po edycji 2015/2016, postanowiła zmienić system z jesienno-wiosennego na wiosenno-jesienny, co stworzyło dziwny precedens w tamtejszej ekstraklasie. O mistrzostwo grano tylko kilkanaście tygodni – 16 drużyn podzielono na dwie grupy. Najlepsze ekipy zagrały o tytuł, zaś po dwie kolejne utworzyły pary play-off o miejsce w Lidze Europy. Cały „turniej” wygrało właśnie Dinamo Batumi, pokonując najpierw Torpedo Kutaisi (przewaga bramek na wyjeździe w dwumeczu), zaś w późniejszym finale – swoich imienników z Tbilisi 1:0. Niech ktoś więc powie, że system ESA37 jest nienormalny…
Pierwszy mecz odbędzie się w Kutaisi. Pewnie wiele osób zastanawia dlaczego nie w Batumi? Otóż Dinamo stadionu… nie ma. Przed kilkoma laty arenę zmagań „Niebieskich” wyburzono, a na jej miejscu ma stanąć zupełnie nowa konstrukcja na 20 tysięcy widzów. Problem w tym, że całe przedsięwzięcie się opóźnia i na razie zespół występuje w odległym o kilkanaście kilometrów Kobuleti. Tamtejszy stadion nie otrzymał jednak licencji na puchary i zgłoszono ten w Kutaisi. To jednak może być spory problem dla ekipy z Gruzji… Nie chodzi tu o kibiców, bo tych i tak pojawia się ok. 1,5-2 tys. na meczach ligowych. Kłopot w tym, że na co dzień Dinamo gra i trenuje na sztucznej nawierzchni, natomiast w Europie będzie musiało korzystać z naturalnej trawy. A tak szybkie przestawienie się może nie być proste…
Gdzie byśmy nie spojrzeli, atuty leżą po stronie naszego zespołu. Co więcej, nawet dobrze znany w Polsce Vladimir Dvalishvili mówił mi: – Co prawda nie widziałem Dinamo od pół roku, ale Jagiellonia jest dużo, dużo lepszym zespołem. Awansuje bez problemu.
Dodajmy jeszcze do tego ciekawostkę, że w lidze Gruzini nie zdobyli bramki od 23 maja, zaś na osiem ostatnich spotkań wygrali tylko jedno (z ostatnią w tabeli Shukhurą)! Czy więc „Jaga” może odpaść? Jak mawiał Kazimierz Górski: „dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe”, ale bądźmy szczerzy – ewentualna porażka z obecnym Dinamo nie będzie kompromitacją… To będzie totalna apokalipsa.