Derby Londynu dla Kogutów


Dominacja w środku pola, zaangażowanie w każdą akcję i skuteczność pod bramką dały Tottenhamowi zwycięstwo w derbowym meczu z West Hamem United. Koguty rozbiły przeciwników 3:1, a pod bramką gości błyszczał tego dnia Jermain Defoe.


Udostępnij na Udostępnij na

Od początku spotkania na White Hart Lane zarysowała się przewaga gospodarzy. Przejęli oni inicjatywę w grze i z minuty na minutę zbliżali się do bramki Jaaskelainena. Ofensywne poczynania „Kogutów” przynosiły coraz więcej strzałów na bramkę i sprawiały coraz więcej problemów gościom. W 15. minucie meczu po ładnej akcji w środku pola Clint Dempsey strzałem z dystansu próbował zaskoczyć bramkarza przeciwników. Niestety, piłka w znacznej odległości minęła poprzeczkę, a na trybunach można było usłyszeć głośny jęk zawodu. Motorem napędowym drużyny prowadzonej przez Andre Villasa-Boasa był tego dnia Aaron Lennon. Angielski skrzydłowy dwoił się i troił, zaliczył mnóstwo sprintów i wygranych dryblingów, a także w ogromnym stopniu nękał obrońców West Hamu swoimi wrzutkami.

Harry Redknapp nie wierzy, że Defoe mógłby opuścić White Hart Lane
Harry Redknapp nie wierzy, że Defoe mógłby opuścić White Hart Lane (fot. skysports.com)

Tottenham dominował, kreował grę i nadawał tempo całemu widowisku. To dzięki zawodnikom tej ekipy mecz był bardzo szybki, a akcje podbramkowe mogły się podobać publiczności. Do pełni szczęścia brakowało jedynie bramki. Odpowiednio w 36. i 43. minucie meczu bramkarza West Hamu sprawdzali Bale i Lennon. Obaj piłkarze nie trafili jednak w bramkę, a wszyscy szykowali się już powoli na drugą połowę. W tym momencie swoim piłkarskim geniuszem popisał się Jermain Defoe. Reprezentant Anglii otrzymał piłkę przy linii środkowej, przebiegł praktycznie przez pół boiska, mijając po drodze obrońców „Młotów”, i sprytnym strzałem skierował futbolówkę do bramki. 1:0 dla Tottenhamu i to gospodarze mogli zejść do szatni ze spokojnymi głowami.

Druga połowa to odzwierciedlenie sytuacji, którą mieliśmy okazję oglądać w pierwszych 45 minutach. Posiadanie piłki było prawie dwa razy większe na korzyść Tottenhamu. West Ham zachowywał się tak, jakby wcale nie chciał grać, a dzisiejszy mecz był dla graczy tego zespołu karą. Na efekty takiego zachowania nie przyszło nam długo czekać. Już w 58. minucie Dempsey w fantastyczny sposób podał piłkę do wbiegającego w pole karne Bale’a, a ten w ekwilibrystyczny sposób uderzył futbolówkę i trafił do siatki. Na tablicy pojawił się wynik 2:0 i wtedy wszyscy już wiedzieli, że West Ham tego pojedynku nie wygra.

Ataki gości były tego dnia rzadkością. Jeżeli piłka znajdowała się już w polu karnym „Kogutów”, to albo Lloris ją wyłapywał, albo obrońcy nie pozwalali na dalszy rozwój akcji. Kropkę nad i postawił w 64. minucie Defoe. Spory udział w tej bramce, o ile nie największy, miał Aaron Lennon. To on wyłuskał piłkę na połowie boiska, minął obrońcę i wysunął Anglikowi futbolówkę do pustej bramki. Honorową bramkę dla „Młotów” w 82. minucie strzelił niewidoczny przez cały mecz Carroll. West Ham nie pokazał dzisiaj nic ciekawego. Dziwi to, że w tym sezonie plasuje się tak wysoko. Z taką grą piłkarze tego klubu będą się musieli sporo napocić, by w końcowym rozrachunku uniknąć strefy spadkowej. Tottenham pod wodzą Villasa-Boasa się rozkręca i nie traci dystansu do czołowej czwórki. Czy „Koguty” stać w tym roku na walkę o Ligę Mistrzów?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze