Mistrza Francji już znamy, ale ciągle nie wiadomo, które drużyny z Ligue 1 będą miały możliwość uczestniczyć w rozgrywkach europejskich. W 34. kolejce doszło do derbów Nantes z Rennes, które w ostatecznym rozrachunku mogły okazać się kluczowe w kontekście walki o Europę.
Definicja meczów derbowych może być różna. Raz są to spotkania rywali z jednego miasta, a raz regionu. A co jeśli miasta nie leżą obecnie w tym samym departamencie, a mecze pomiędzy drużynami z tych miejscowości nazywane są derbami? Taka sytuacja ma miejsce w przypadku spotkań Nantes i Rennes, czyli dwóch największych miast północno-zachodniej Francji.
Rennes to największe miasto i stolica departamentu Bretanii, a Nantes Pays de la Loire, choć historycznie to dawne główne miasto Bretonów.
Derby Bretanii rozgrywają między sobą Stade Rennais, FC Lorient, EA Guingamp i kilka mniejszych klubów, a potyczki między FCN i Rennes nazywane są „Derby de l’Ouest”. Rywalizację tych zespołów można okreslać też jako „derby breton” i wersja ta będzie również poprawna. Zawiłe? Nie tak bardzo.
W 34. kolejce nadszedł czas kolejnego spotkania z cyklu „Derby de l’Ouest”, któremu smaczku dodawał fakt, że trzy punkty przybliżyć mogły którąś z drużyn do występów w europejskich pucharach, oraz przewidziany w tym dniu jubileusz klubu zarządzanego przez Waldemara Kitę.
Przed meczem: łyk statystyk
Przed spotkaniem sytuacja w tabeli Ligue 1 była następująca: Rennes piąte z 47 punktami, a Nantes dziewiąte ze zdobyczą w postaci 45 „oczek”.
Do końca sezonu zostało jeszcze pięć kolejek i w końcowej klasyfikacji wiele może się zmienić, dlatego każdy zdobyty teraz punkt jest tak ważny.
To ten moment, by zdobyć nagrody, a my chcemy być uhonorowani.Sabri Lamouchi, trener Stade Rennais dla „L’Equipe”
Ostatnio obu ekipom w lidze wiedzie się średnio, jednak wiosną to Stade Rennais ma większe powody do radości. W tegorocznych meczach piłkarze Lamouchiego odnieśli tylko sześć zwycięstw – ostatnie w Bordeaux 17 marca, ale do niedawna notowali serię ośmiu gier bez porażki, a FC Nantes… po świetnym początku sezonu w 2018 rok weszło najgorzej jak mogło. Na 14 rozegranych spotkań ekipa Ranieriego wygrała tylko dwa, z Troyes i Guingamp.
Pierwszy mecz pomiędzy wspomnianymi ekipami, rozegrany 25 listopada 2017 w Rennes, 2:1 wygrali gospodarze. Ciekawostką jest też fakt, że FC Nantes nie wygrało żadnej z siedmiu ostatnich domowych batalii ze Stade Rennais – dwa remisy i dwie porażki. Ostatnie zwycięstwo u siebie FCN zanotowało… w 2005 roku.
[RETRO]
Retour en images et en dates clés sur les derniers derbys #FCNSRFC ! Avantage au #StadeRennais F.C. qui reste sur une série de 7 matchs sans défaite à la #Beaujoire !#J34 #Ligue1 pic.twitter.com/1qbkVG5oYE— Stade Rennais F.C. (@staderennais) April 20, 2018
W historii w roli gospodarza „Kanarki” podejmowały swojego dzisiejszego rywala 40 razy, wygrywając 24 z tych pojedynków. Największy wynik? 6:2 w sezonie 1969/1970. To były czasy trenera Jose Arribasa i prezydenta Louisa Fonteneau.
Jeśli chodzi o graczy z Roazhon Park, to w minioną sobotę ulegli na własnym boisku czerwonej latarni ligi FC Metz, a końcówki sezonów w ostatnich latach – można by rzec – mieli kiepskie.
Sytuacja taka drażni prezydenta Letanga, który chce, by jego klub w końcu wykrzesał z siebie coś więcej.
Zgrzyt na lini kluby – LFP
Przed meczem nie obyło się bez pewnych zgrzytów. Kością niezgody okazał się termin spotkania wyznaczony przez LFP na piątek na godzinę 18:50.
Niezadowolenie wyrażał prezydent „Kanarków” Waldemar Kita, a we wszystkim wtórował mu jego vis-a-vis z Rennes, pan Olivier Letang. Wszystko dlatego, że według obu taki termin nie pasuje do tak prestiżowego starcia jak derby. Tym bardziej że… od dawna było wiadomo, że podczas meczu z lokalnym rywalem FC Nantes planuje uczcić przypadające w tym roku 75-lecie istnienia klubu. Samo wydarzenie wywoływało w Bretanii niemałe zainteresowanie.
Derby o Europę w piątek o 18:50? To żeby podbić jaki rynek? – pytali ironicznie kibice Stade Rennais z grupy RCK.
Okazało się, że LFP zgadza się przychylić do próśb Nantes, ale na przeszkodzie stanęła prefektura, która tłumacząc się względami bezpieczeństwa, nie zgodziła się na przełożenie terminu. W weekend w Nantes odbywać się mają demonstracje i miejski półmaraton. Wyrażono zgodę na przesunięcie spotkania w czasie, o całe 40 minut.
Niezadowolenie – już podczas meczu – wyrazili także fani z Brigade Loire, którzy uważają, że obecny futbol i jego otoczka to tylko biznes bez szacunku dla żadnych wartości.
" Ce soir, pas de #tifo, pas de spectacle, une programmation pourrie, un triste derby. Bienvenue dans l'enfer du foot business" message de la #BrigadeLoire à la #LFP et aux diffuseurs de la #L1 pic.twitter.com/d0CP7a0V8L
— Frédéric Happe (@HappeFrederic) April 20, 2018
75 lat FC Nantes
Na Stade de la Beaujoire obchodzono oficjalnie przypadający w tym roku jubileusz 75-lecia FC Nantes. Zawodnicy klubu wystąpili w specjalnych, nawiązujących do historycznych i przygotowanych na tę okazję koszulkach.
Pour les #75ansFCN et le derby demain, les joueurs porteront de nouveau le fameux maillot des supporters by @UmbroFrance 😍 #FCNSRFC pic.twitter.com/aYyw7LMY88
— FC Nantes (@FCNantes) April 19, 2018
Stadion wypełnił się po brzegi, gości także wspierała mocna grupa ich sympatyków. Kapitalnie tego dnia prezentował się ten obiekt, a przed meczem na murawie pojawili się ludzie związani z dziejami „Les Canaris” – legendy takie jak Robert Budzynski, Bernard Blanchet, Bernard Le Chenadec, Nicolas Gillet, Eric Carrière, Maxime Bossis, Bruno Baronchelli, David Marraud czy Nicolas Ouédec.
A po nim nad stadionem rozbłysło niebo…
Joyeux anniversaire @FCNantes 💛💚 pic.twitter.com/lIpoGy7b7u
— Mimik (@chloe_miko) April 20, 2018
Mecz walki… i niedokładności
Jak większość rozgrywanych na świecie spotkań derbowych to był mecz walki. Spotkały się dwie drużyny, którym brakuje indywidualności, a swoje braki nadrabiają charakterem.
W pierwszej połowie z dobrej strony w ekipie gospodarzy pokazywał się znany z Polski Prejuce Nakoulma i to po jego podaniu i zamieszaniu w polu karnym padła bramka na 1:0, a zdobył ją Adrien Thomasson.
Po przerwie czerwoną kartkę ujrzał Emiliano Sala i Nantes od 46. minuty kontynuowało mecz w dziesiątkę. Sytuacja ta nie pomagała początkowo graczom z Rennes, którzy nie potrafili sforsować obrony drużyny Ranieriego. Aż do 81. minuty, w której wyrównujące trafienie zaliczył Siliki.
Zawody obfitowały w niedokładność, a piłkarze obu zespołów nie ustrzegli się przed nieporadnością. Zarówno jedni, jak i drudzy mieli swoje szanse na podwyższenie wyniku, ale zawsze czegoś im brakowało.
FC Nantes – Stade Rennais 1:1 /Adrien Thomasson 42’ – James Lea Siliki 81’/