Dawid Szulczek od zwycięstwa rozpoczął swoją przygodę na ławce trenerskiej Ruchu, a gra „Niebieskich” momentami naprawdę mogła się podobać. Nie obyło się jednak bez dwóch bramek wpuszczonych. – Całościowo musimy być jeszcze lepiej zorganizowani jako drużyna, żeby tracić tych goli mniej – zapewniał po meczu nowy trener drużyny z Chorzowa.
Śląski klub o zatrudnieniu 34-letniego szkoleniowca, byłego opiekuna Warty Poznań, poinformował w miniony wtorek. Szulczek trafił tym samym na miejsce zwolnionego kilka dni wcześniej Janusza Niedźwiedzia.
Ruch trenera Niedźwiedzia przetrwał zaledwie osiem miesięcy. W tym czasie tylko sześciokrotnie wygrywał, spadł z ekstraklasy oraz zaliczył kiepski start w rozgrywkach pierwszoligowych. Efekt tzw. nowej miotły był potrzebny i w meczu z Górnikiem Łęczna spokojnie można było go zauważyć. Ruch zagrał nieco inaczej, ale przede wszystkim zwyciężył, notabene dopiero drugi raz w tym sezonie (i pierwszy przed własną publicznością).
Brakowało nam tego 📸 pic.twitter.com/XhVfJ0Rfon
— Ruch Chorzów (@RuchChorzow1920) August 31, 2024
Dawid Szulczek z mocnym wejściem w nowe otoczenie
Trener Szulczek zaskoczył już na dzień dobry – postawił na ustawienie z czwórką obrońców. A dotychczas „Niebiescy” grali przecież trójką z tyłu. – Zmieniliśmy system, dlatego że Lukić pauzował za kartki. Nie chciałem zostać z tylko trzema środkowymi obrońcami, którzy są na boisku. Chciałem mieć możliwość, żeby w trakcie drugiej połowy przejść na system, który zawodnikom jest dobrze znany, czyli taki z trójką obrońców – tłumaczył swoją decyzję szkoleniowiec.
I tak też było. Po godzinie gry na boisku, w miejsce debiutującego Mezghraniego, pojawił się defensor Łukasz Góra. Ruch wrócił do swojego naturalnego ustawienia, wypchnął rywali spod własnej bramki i przeszedł do ataku. Skończyło się dwoma golami. Przy obu asystował Szymon Karasiński. Zmiana systemu sprawiła, że młodzieżowiec mógł skuteczniej podłączać się do akcji ofensywnych.
– Trener Szulczek ma swoje spojrzenie. Już w pierwszym meczu przeszedł na ustawienie z czwórką obrońców. Miał swój pomysł, który wdrożył nam już od pierwszego treningu. Wiedzieliśmy, co mamy zmienić, co chcemy grać. Trener z nami też sporo o tym rozmawiał – stwierdził po meczu Martin Konczkowski.
Stałe fragmenty – to może być nowy znak rozpoznawczy Ruchu Chorzów
W sobotnim spotkaniu „Niebiescy” mieli aż szesnaście rzutów rożnych. Po jednym z nich zdobyli bramkę otwierającą wynik – Szymon Szymański zgrał piłkę głową, a zamieszanie w polu karnym wykorzystał Mateusz Szwoch.
– Mamy dobrze grających głowami zawodników, do tego mamy Maćka Sadloka. W Wiśle Kraków byłem odpowiedzialny za stałe fragmenty w ofensywie. Pamiętam, jak Maciek dobrze potrafi uderzyć piłkę z rzutu rożnego, z wolnego zresztą też, co pokazał już w tym sezonie chociażby na Termalice. Dlatego chcieliśmy wyeksponować ten jego atut. Cieszę się, że po tych rzutach rożnych stwarzaliśmy zagrożenie – mówił na konferencji trener Szulczek.
Ale zespół z Górnego Śląska zagrożenie w taki sposób stwarzał głównie w pierwszej połowie. W drugiej, nawet pomimo dłuższej serii, nie zdołał już zaskoczyć rywali z Lubelszczyzny.
– Na tym polega kruszenie muru. Na początku jest element zaskoczenia, kilka tych rzutów rożnych rozegraliśmy w taki sam sposób, potem jeden rozegraliśmy na krótko. Nie wszystko nam zagrało, ale chodzi o to, żebyśmy byli nieprzewidywalni. Nie przypominam sobie meczu, żeby moja drużyna miała kilkanaście rzutów rożnych – zauważył nowy szkoleniowiec Ruchu.
Na plus środek pola, ale Ruch znowu stracił dwie bramki
Warto zwrócić uwagę też na środek pola, gdzie chorzowianie wreszcie wyglądali solidnie. Być może to właśnie Mateusz Szwoch i Denis Ventura będą lekarstwem na ich problemy, które dało się zauważyć już w ekstraklasie. W sobotni wieczór obaj strzelili po bramce.
Szwoch może mieć niebagatelny wpływ na rozgrywanie piłki i być idealnym łącznikiem pomiędzy linią obrony a zawodnikami ofensywnymi. Czy to nowa centralna postać w grze „Niebieskich”? Zapytaliśmy Dawida Szulczka. – W mojej pracy nigdy nie było takich centralnych postaci, zawsze drużyna pracowała razem. Oczywiście, w Warcie mieliśmy swoich zawodników wiodących prym, ale mecze wygrywa się monolitem i jednością. Fajnie, że Szwoch daje gole. Dobrze, że inni zawodnicy też w tym pomagają. Ale całościowo my musimy być jeszcze lepiej zorganizowani jako drużyna, żeby tych goli tracić mniej – przekonywał.
Ruch w meczu z Łęczną stracił dwa gole… a w tym sezonie już łącznie jedenaście (tylko pięć drużyn jest pod tym względem gorszych). Z drugiej strony – sobotnie bramki – to kolejny strzał życia Adama Dei i rozluźnienie w końcówce przy korzystnym wyniku. Niemniej jednak nad tą grą defensywną trener Szulczek będzie musiał popracować, zdecydowanie.