Kilkanaście lat temu był bardzo dobrze zapowiadającym się napastnikiem. Pokładano w nim duże nadzieje, chociażby w kontekście gry w reprezentacji Polski. Stawiano go na równi z na przykład Sergio Agüero. Dobrze wiemy, gdzie dziś jest Argentyńczyk, a gdzie Polak. Do pewnego momentu wszystko szło tak, że lepiej nie dało się tego wymarzyć. Zatem która decyzja była niewłaściwa? Gdzie został popełniony błąd? I gdzie nadal on jest, ponieważ do tej pory wszystko idzie jak po grudzie. Życie Janczyka obróciło się o 180°. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, tylko chyba należącej do jakiejś złej wróżki...
W ostatnim czasie pojawiały się informacje o klubach, które wyciągały pomocną dłoń w kierunku Dawida Janczyka. Wszystko po to, aby pomóc pokonać przeciwnika. Chyba najtrudniejszego, z jakim do tej pory przyszło mu się mierzyć – alkohol. Oferowane wsparcie przyjmował, ale szybko okazywało się ono bezcelowe. Nie było żadnych efektów, a i z Janczykiem często po prostu urywał się kontakt. Na obecną chwilę ponownie gra w jakiejś drużynie, ale nie wiadomo, jak długo to potrwa, na ile starczy mu siły i samozaparcia. To jego kolejny powrót, oby w końcu okazał się skuteczny. Może wreszcie po wielu upadkach nadszedł czas dźwignięcia się i wyjścia na prostą.
Obiecujący początek, a potem…
Rok 2005. Młody napastnik opuszcza Nowy Sącz i podpisuje kontrakt z Legią Warszawa. W tym samym roku debiutuje w pierwszej z młodzieżowych reprezentacji. Wszystko potoczyło się szybko. Może za szybko? Transfer do CSKA Moskwa, po którym wydaje się, że zaczęło dziać się źle. Trafił na wypożyczenie do Lokeren, zaliczył epizody w innych drużynach. To w Rosji zaczęły się problemy, z którymi trzeba było sobie radzić, stawić im czoła. Niekoniecznie działać tak, jak uczynił to były reprezentant Polski. Potem było już tylko gorzej. Bolączki nawarstwiały się, więc i przeciwdziałania trzeba było zwiększyć. Doszedł do ściany. Momentu, w którym było już naprawdę fatalnie. Zdecydował się na powrót do Polski, też po to, by być bliżej bliskich. Próbował pozbierać się w Piaście Gliwice, potem w macierzystej Sandecji. Praktycznie były to ostatnie poważne zespoły w jego karierze.
Od tego czasu tuła się po IV ligach czy okręgówkach. Szuka punktu zaczepienia, który da mu zaczątek normalności. Zwyczajna praca, po południu trening. Wszystko po to, aby zająć czymś głowę. Gdy jego doba będzie wypełniona od świtu do zmierzchu, nie będzie myślał o tym, co go trapi i z czym nie może sobie poradzić. Każdy przetrwany dzień będzie przybliżał go do upragnionego celu. Ostatnimi czasy próbował sił w MKS-ie Ciechanów. Obecnie nieoficjalnie mówi się, że teraz gra w LZS Piotrówka, gdzie wystąpił nawet w sparingu, strzelając dwie bramki i notując taką samą liczbę asyst. Pytanie, ile będzie w stanie wytrzymać? Długa droga przed nim, ale chyba jedna z niewielu, które mu zostały.
O okazanym wsparciu i jednoznacznej postawie Janczyka mówi Marek Łebkowski, prezes MKS Ciechanów, już byłego klubu 32-latka:
– Nie chcę wracać do tego tematu, jest przebrzmiały. Była oferowana pomoc, przeróżnego rodzaju. Z żadnej nie skorzystał. O współpracy faktycznie mowy nie było.
Wiadomo, że w życiu każdego z nas bywają czasem niepowodzenia i trudne momenty. Często dręczą nas jakieś zmartwienia. Problemy zdrowotne, rodzinne, zawodowe. Ale czym tłumaczyć popadnięcie w nałóg stosunkowo młodej osoby, która robi to, co kocha? Wydaje się, że ma wszystko i żyje na godnym poziomie. Tę kwestię wyjaśnia psycholog sportowy, pani Joanna Kotek:
– Uzależnienia – od alkoholu, hazardu czy inne – są bardzo złożonym problemem, a przede wszystkim jednostką chorobową. Mogą mieć na to wpływ wszelkie czynniki życiowe – zarówno sportowe, jak i pozasportowe, łącznie z np. genetycznymi. Najczęściej jest to jakieś połączenie genów, środowiska, w którym się wychowywało, w którym się przebywa obecnie, wzorców myślenia takiej osoby, kultury… Trudno wskazać jedną przyczynę uzależnienia. Niezależnie od tego, czy mówimy o uzależnieniach w sporcie czy poza nim.
W głowie nasuwa się jedno pytanie: co stało się z tym chłopakiem? Serce się kraje, nie tylko ze względu na zmarnowaną karierę, ale też patrząc na niego jako ojca, syna. Po prostu człowieka.
Długa droga
Jeśli następna z podjętych prób tym razem zacznie przynosić zadowalający rezultat – wspaniale. Na to wszyscy czekają. Ale co zrobić, gdy kolejne starcie z tym oponentem okaże się fiaskiem dla Janczyka? Czy jest w ogóle sens próbować iść tą samą wydeptaną ścieżką? Futbol może się okazać za słabym lekarstwem na to schorzenie. Przede wszystkim chcieć tego musi sam zainteresowany. Nawet najlepsi specjaliści i opieka nie pomogą.
Dawid Janczyk zagrał w LZS Piotrówka w meczu ze Stalą Zawadzkie (5:0). Strzelił dwie bramki i miał dwie asysty. pic.twitter.com/Yh1zJKT3Ga
— Michał Zichlarz (@ZichAfrykaGola) July 9, 2020
Wyjść da się z każdego problemu – trzeba tylko chcieć. W przypadku osoby uzależnionej proces ten może przebiegać nieco odmiennie. Jak? Czy sport może mieć w tym pozytywny udział? Przecież to całe życie Janczyka. Może w tym upatrywać ratunku?
– Sam sport nie zastąpi nam terapii – tak jak skomplikowane jest powstawanie uzależnienia, tak i skomplikowane może być wyjście z niego. Niewątpliwie jednak sport może pomóc w poradzeniu sobie z uzależnieniem. Zwłaszcza jeśli będzie się wiązał ze wspierającym środowiskiem, które podchodzi do problemu ze zrozumieniem i stara się pomóc takiej osobie. Chociaż czasem (zwłaszcza na początku terapii) może być też potrzebna izolacja takiej osoby. Decyzja o tym, jak postępować w określonym wypadku, zawsze powinna być podejmowana przez terapeutę uzależnień, często w porozumieniu np. z trenerem – tłumaczy pani Joanna Kotek.
Popularne jest powiedzenie: „co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”. Trudno sobie wyobrazić, jak silny stanie się Janczyk, gdy uda mu się uporządkować swoje życie. Po tylu naprawdę trudnych doświadczeniach może być już chyba tylko lepiej.
Światełko w tunelu
Przykładów ludzi, którzy wyszli na prostą, jest mnóstwo. Nikt nie jest z góry skazany na upadek. Każdy ma możliwość powrotu do normalności.
– Szanse na powodzenie są zawsze! – przekonuje pani psycholog. – Jest wiele osób, które poradziły sobie z uzależnieniami różnego rodzaju, na różnych etapach swojego życia i wykonują w tym momencie najróżniejsze zawody – dlaczego by nie sportowe? Osoby wyleczone z uzależnienia doskonale wiedzą co robić, aby nałóg nie powrócił i funkcjonują całkowicie normalnie, a często nawet lepiej niż przed rozpoczęciem problemów.
Dobrym przykładem mogącym być światłem w tunelu dla Janczyka jest historia jego kolegi po fachu. Co prawda nie występował na takim szczeblu jak on, tylko (albo i aż) na trzecim poziomie rozgrywkowym w naszym kraju, czyli w 2. lidze. Pragnie zachować anonimowość, lecz być może natchnie swoją historią Janczyka oraz wszystkich znajdujących się w podobnej sytuacji.
– Ja dziś już jestem po tej drugiej, lepszej stronie barykady. Żyję normalnie, pracuję, czasem pokopię z synem w piłkę. Nie walczę, żeby rano wstać z łóżka. Chociaż mówią, że do końca nigdy nie można być pewnym, czy wyszedłeś z tego czy nie. Jedno wiem – to dziadostwo pochłania cię bez reszty. Wydaje się, że masz nad wszystkim kontrolę, ale nic bardziej mylnego. Szczerze mówiąc, to najtrudniejszy przeciwnik, z jakim przyszło mi się do tej pory mierzyć. Nie ma przepisu, jak sobie z tym poradzić, każdy jest inny. To, co mogę powiedzieć po sobie, z doświadczenia to siła, siła i jeszcze raz siła. Ta, którą wykorzystywałeś kiedyś w grze. Wierząc w siebie i będąc konsekwentnym, można dużo przezwyciężyć. I na boisku, i w życiu – podsumowuje.
Za Dawida Janczyka trzymamy kciuki. Człowiek nawet nie wie, jakich wielkich osiągnięć może dokonać. Nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko wiara i dobre chęci.
Podobno każdy otrzymuje tyle, ile jest w stanie znieść.