Podczas wtorkowego wybuchu bomb w pobliżu autokaru Borussii Dortmund, ranny został jeden z zawodników – Marc Bartra. Przez to wydarzenie spotkanie z Monaco w ramach Ligi Mistrzów zostało przełożone na środę (12 kwietnia). – To poważna sytuacja, bo nie jest to już boiskowa agresja, tylko zagrożenie życia. Nieważne, czy jest się piłkarzem, czy nie – to oddziałuje na inny aspekt osobowości. Na większość, poza niewielką grupą osób, takie wydarzenie będzie robiło ogromne wrażenie i będzie miało duże znaczenie – sytuację komentuje wieloletni psycholog sportowy, dr Dariusz Parzelski.
Czym się Pan zajmuje? I jaki jest Pana kontakt z piłką nożną?
Jestem Certyfikowanym Psychologiem Sportu Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, a także wykładowcą Uniwersytetu SWPS. Od wielu lat pracuję nad przygotowaniem zawodników, trenerów, zespołów do treningów, meczów, do startów. Z piłką nożną największy kontakt, oprócz pracy indywidualnej, gabinetowej z piłkarzami, miałem z Legią Warszawa za pierwszej kadencji Jana Urbana (czyli 2008–2010).
Z jakimi piłkarzami Pan pracuje? Z jakiej kategorii wiekowej czy poziomu sportowego, na którym występują?
Niestety, nie mogę wymieniać nazwisk, ponieważ obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Oczywiście pracuję z zawodnikami o różnym doświadczeniu, w różnych kategoriach wiekowych czy z różnego szczebla rozgrywek. Począwszy od ekstraklasy, bądź wyżej, czyli lig zagranicznych, po juniorów, pragnących zostać kiedyś piłkarzami.
***
Jak w tym momencie, mogą się czuć piłkarze, zarówno Borussii, głównie Marc Bartra, jak i zespół Monaco?
Cała ta sytuacja jest nieprzyjemna, dla całego świata sportu i dla wszystkich zawodników biorących udział w tych rozgrywkach. Myślę, że dla wszystkich zawodników biorących udział w zawodach wysokiej rangi, bo w świetle doniesień tacy zawodnicy mogą być na celowniku, różnych grup, tak to nazwijmy. Zresztą w środowisku sportów olimpijskich od bardzo dawna zachowuje się bardzo duże środki bezpieczeństwa, przeznaczone na ochronę tych zawodników znajdujących w wioskach olimpijskich. Dlatego myślę, że są do tego przyzwyczajeni i się z tym pogodzili, przynajmniej na poziomie igrzysk olimpijskich. Teraz świat piłki nożnej musi się do tego przystosować – do pewnych wymogów bezpieczeństwa, które będą obowiązywały także poza samym stadionem. Natomiast odnosząc się do samych zespołów. Dla drużyny, która jest w to zaangażowana, jest to bardzo nieprzyjemna sytuacja, ze względu na to, kto chciał jej zrobić krzywdę. To poważna sytuacja, bo nie jest to już boiskowa agresja, tylko zagrożenie życia. Nieważne, czy jest się piłkarzem, czy nie jest się piłkarzem – to oddziałuje na inny aspekt osobowości. Na większość, poza niewielką grupą osób, takie wydarzenie będzie robiło ogromne wrażenie i będzie miało duże znaczenie. Pewnie w tej chwili wielu tych zawodników może o tym myśleć i to może mieć większe znaczenie niż zaplanowane na dzisiaj (czyt. 12 kwietnia 2017 roku) spotkanie.
Czy podczas dzisiejszego meczu, piłkarze są w stanie zapomnieć o wydarzeniach? I jak ewentualnie sztab szkoleniowy może ich przygotować?
W momencie, gdy zawodnicy zaczną bezpośrednie przygotowania, spotkają się w hotelu, będzie odprawa, pojadą na stadion i wejdą w rytm meczowy. Wtedy mecz może odgrywać jeszcze większe znaczenie, bo będą wchodzili w ten świat, który jest im dobrze znany. Bycie na boisku, pewnego ukierunkowania na zadanie. Pamiętajmy o tym, że zawodnicy są trenowani przez wiele lat w takim rytmie zadaniowym. Nieważne, co się dzieje, twoje zadanie polega na tym, żeby wyjść na boisko i nieważne, czy jest pięć, dziesięć czy 80 tysięcy osób i miliard przed telewizorami, masz zrobić swoje. Nieważne, czy tobie to pasuje, czy nie. Ale to nie znaczy, że to będzie ich normalne działanie, bo jednak nie da się z nas wyrzucić tego dużego doświadczenia, jakim jest zagrożenie życia. Decyzja o terminie meczu została podjęta odgórnie i teraz piłkarze muszą się dostosować. Mogą powiedzieć, że nie grają, bo ich kolega jest w szpitalu, albo gramy, kiedy będziemy mieli zapewnione odpowiednie środki bezpieczeństwa. Ale to są profesjonaliści. Przykładowo w 1972 roku, podczas igrzysk olimpijskich w Monachium, gdy terroryści zabili zawodników z Izraela, wszyscy mówili, że „show must go on”, a wydarzyła się jeszcze większa tragedia, bo zginęli ludzie.
Nie mam zamiaru polemizować o decyzji o terminie spotkania Borussia–Monaco. Ci zawodnicy wyjdą na murawę z określoną motywacją i jakimiś myślami w głowie. Ani dla jednej, ani dla drugiej drużyny to nie będzie łatwe – wejście mentalne w ten mecz. Bo będą mieli z tyłu głowy myśli, z jednej strony, że będzie ok, bo naprawdę zabezpieczyli, a z drugiej, co jeśli teraz coś się tutaj wydarzy. Oprócz tego, jak czuje się kolega, który jest w szpitalu, czy mogą myśleć o rodzinie, która jest np. na stadionie. Jest ich bardzo dużo i mogą mieć zły wpływ, ale też bardzo dobry. Mogą ich mobilizować, bo część zawodników, czy nawet trener podczas odprawy, może stwierdzić, że zagrajmy dla naszego kolegi, który jest w szpitalu. To element, który tworzy drużynę i ich integruje. Można też motywować się tym, że zróbmy to dla piłki, bo to jest rzecz święta, jest ona dla nas najważniejsza. A przede wszystkim, nie pozwólmy wygrać tej osobie, która tego oczekuje. Oczywiście część z nich może mieć pozytywne, a cześć negatywne myśli, po tym wydarzeniu. Myślę, że dla tych zawodników kolejne dni będą jeszcze trudniejsze. Bo nieważne, co się dzisiaj wydarzy, czy wygrają, czy nie, to te emocje w końcu opadną i pojawi się pytanie: co dalej, czy ja jestem bezpieczny, będąc piłkarzem, czy chcę dalej brać w tym udział? Dlatego w późniejszym czasie będzie bardzo ważne ich monitorowanie pod względem mentalnym, ale przede wszystkim wspieranie.
Natomiast piłkarze Monaco także są w niekomfortowej sytuacji, bo gospodarzom coś się przydarzyło. Bo może oni, chcąc się zachować po ludzku, mówiąc najprościej, będą chcieli, dać wygrać Borussii albo po prostu nie skrzywdzić i okazać trochę litości. Mogą to być reakcje na poziomie nieświadomym. Trudno powiedzieć, jak to będzie wyglądało i czy zawodnicy będą potrafili zapomnieć o wszystkim i wykonać zadanie. Myślę, że to jest prawdopodobne, ale to będzie miało konsekwencje w przyszłości.
Nice reception for the #BVB players from the Monaco fans. #BVBASM pic.twitter.com/OsMo8l4t2L
— Sandra Goldschmidt (@SanBorussia) April 12, 2017
Jak mogą czuć się zawodnicy Bayernu i Realu, którzy także rozegrają mecz w Niemczech?
Jest taka stara prawda o wypadkach lotniczych, że najbezpieczniej latać zaraz po jakimś wydarzeniu. Bo wtedy kontrole są najbardziej wzmożone, bo wszystko jest sprawdzone najdokładniej. Tutaj może być podobnie. Myślę, że ta kolejka przebiegnie bez większych wydarzeń. Tak jak mówiłem, że większość zawodników reaguje na to zadaniowo, ale w dłuższej perspektywie zaczną pojawiać się pytania. Jeżeli to jest pojedyncza akcja, a nie seria ataków, która mogła zdestabilizować funkcjonowanie, to górę powinny wziąć nawyki i to, co zostało wytrenowane. Być może, w niektórych zawodnikach, to spowoduje inne nastawienie na mecz, jakąś dekoncentrację czy w dalszej konsekwencji popełnianie błędów.
Roman Bürki showing support for his teammate, who he was sat next to on the bus yesterday. pic.twitter.com/MiF3ODrcuC
— Alex Chaffer (@AlexChaffer) April 12, 2017
Jak w dalszej perspektywie sztab szkoleniowy może przygotowywać zawodników do spotkań?
Nie ma jednej odpowiedzi, jakie rozwiązanie będzie odpowiednie, ale wydaje mi się, że jedną ze ścieżek jest wejście w normalny rytm przygotowań, czyli brak zmian. Wprowadzenie tych samych, powtarzalnych metod. W przypadku Borussii należy zaproponować wsparcie psychologiczne, jeśli pracuje z psychologiem, to może mieć więcej pracy. Być może będzie pomagał trenerowi w układaniu odpowiedniej mowy motywacyjnej, całej odprawy. Bo nie najlepsze jest wprowadzenie jakiś drastycznych zmian – rutyna daje bezpieczeństwo.
Klasse! 👍🏻 pic.twitter.com/wjLNVfYTUz
— Florian Groeger (@RN_Florian) April 12, 2017