Kariera Daniela Aggera zniszczona przez leki. Początek epidemii?


Czy przypadek Duńczyka będzie pierwszym z wielu?

20 lipca 2016 Kariera Daniela Aggera zniszczona przez leki. Początek epidemii?
Wikimedia

Od lat mówi się, że w dobie kontroli antydopingowych, ciągłych zakazów i nakazów sportowcy zdecydowanie przesadzają z legalnymi wspomagaczami. Nie chodzi wcale o substancje mające na celu poprawienie wydolności czy wytrzymałości. Zawodowi sportowcy zjadają wręcz olbrzymie ilości leków przeciwzapalnych.


Udostępnij na Udostępnij na

W wywiadzie dla jednego z duńskich dzienników Daniel Agger podał przyczynę tak wczesnego zakończenia kariery. Od 2007 roku przyjmował leki przeciwzapalne, mające na celu uśmierzenie różnego rodzaju bólów pochodzenia stawowego. Wśród zażywanych środków znalazł się między innymi celekoksyb, bardzo silny, ale też mający opinię niebezpiecznego. W wyniku jego stosowania duński stoper, były gracz Liverpoolu, w dość krótkim czasie poczuł spadek formy, równocześnie nie mogąc przerwać leczenia z powodu chronicznego bólu.

Będący ciągle na maksymalnej dopuszczalnej dawce leków Agger zaczął mieć poważne problemy, przed jednym z meczów ligi duńskiej zasnął mimo przyjętej wysokiej porcji kofeiny. Po 29 minutach meczu trener FC Kopenhaga zdecydował się zdjąć piłkarza z boiska, chwilę później defensor został zaprowadzony do gabinetu fizykoterapeutów. W ten oto smutny sposób dobiegała końca kariera jednego z najlepszych piłkarzy kraju Andersena XXI wieku. Sam Agger apeluje teraz, by sportowcy rozważniej stosowali środki przeciwzapalne. Czy możliwa jest „epidemia” podobnych przypadków?

Atletyczność współczesnego futbolu sprawia, że zawodnicy niemal przez całe mecze zmuszani są do wysiłku na maksymalnym poziomie obciążenia stawów.

Wiele wskazuje na to, że tak. Oczekiwania sponsorów, kibiców i właścicieli klubów rosną wręcz logarytmicznie, z roku na rok piłkarze zmuszani są do coraz częstszych występów, przerwy między rozgrywkami trwają bardzo krótko. Do tego atletyczność współczesnego futbolu sprawia, że zawodnicy niemal przez całe mecze zmuszani są do wysiłku na maksymalnym poziomie obciążenia stawów. W szybki sposób doprowadza to do przeciążeń, a najlepszym, bo szybkim, sposobem na zatuszowanie problemu jest właśnie zastosowanie leków przeciwzapalnych. O tym, że piłkarze łykają tabletki jak cukierki, mówi się od dłuższego czasu, problem ten wciąż jednak jest bagatelizowany.

Rosnący problem

Po zakończonych niedawno mistrzostwach Europy wybuchł mały skandal – po tym, jak jedna z telewizji pokazała zawartość kosza na śmieci w hotelu, w którym przebywała reprezentacja Ukrainy. W śmietniku było dużo pustych opakowań po lekach, strzykawek i tym podobnych urządzeń. Nie było wśród nich jednak niczego niedozwolonego, dominował nimesulid, kolejny popularny lek przeciwzapalny, po którym zapewne kilku piłkarzy będzie w przyszłości kwalifikować się do przeszczepu wątroby (środek bardzo obciążający ten narząd).

Co złego wiąże się ze stosowanym przez Aggera celekoksybem? Kilkanaście lat temu rynek farmaceutyczny przeżywał prawdziwą euforię po tym, jak wprowadzono do leczenia Vioxx, pierwszy lek przeciwzapalny nowej generacji, który miał wyeliminować ciągłe problemy pacjentów z układem pokarmowym (zwłaszcza niebezpieczne dla życia owrzodzenia, połączone z krwawieniem wewnętrznym). Wszystko było pięknie do momentu, gdy okazało się, że Vioxx bardzo zwiększa ryzyko zawałów i udarów mózgu, a pacjenci masowo zaczynają umierać. Lek szybko wycofano, a firma farmaceutyczna Merck zobowiązana była do wypłaty wielomiliardowych odszkodowań. Celekoksyb jest pod względem chemicznym bardzo podobny do Vioxxu, tylko nieco mniej szkodliwy; powinien być stosowany tylko w ostateczności.

Walczymy z nielegalnym wspomaganiem osiągów, zapominając zupełnie o innym problemie, a przynajmniej udając, że ten nie istnieje.

Pora chyba zacząć mówić głośno o tym, że sport zmierza w złym kierunku. Walczymy z nielegalnym wspomaganiem osiągów, zapominając zupełnie o innym problemie, a przynajmniej udając, że ten nie istnieje. Ludzie to nie maszyny, a często wymagamy rzeczy nadludzkich od naszych ulubieńców na murawie. Ci pięknie uśmiechają się przed kamerami i zdychają z bólu kilka godzin później, gdy gasną światła, a leki przestają działać.

To oczywiście obraz skrajny, pewnie nieco przesadzony. Warto jednak zastanowić się nad tym, w którą stronę zmierza współczesna piłka. Coś z tym trzeba zrobić. Mądre głowy działaczy międzynarodowego futbolu muszą zacząć, po konsultacjach ze służbami medycznymi i fizjoterapeutami, zastanawiać się, w jaki sposób zapobiegać rosnącej i, co niezwykle przykre, uzasadnionej lekomanii wśród piłkarzy. W innym wypadku murawy zaczną masowo produkować inwalidów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze