20.10.2012 r., mecz Jagiellonii z Wisłą Kraków dobiega końca, a tablica wyników wskazuje nadal wynik bezbramkowy... Trener Tomasz Hajto decyduje się wpuścić na boisko zbierającego świetne recenzje w zespołach młodzieżowych Damiana Kądziora. Wydaje się, że marzenia mistrza Polski juniorów 2011 właśnie zaczynają się spełniać - w końcu debiutuje w ekstraklasie. Niestety, jak czas pokaże, na prawdziwą szansę w najwyższej lidze Damianowi przyjdzie czekać jeszcze aż pięć lat...
Obiecujące początki
Dla kilku zawodników mistrzostwo Polski juniorów 2011 było przepustką do pierwszego zespołu. Na Jana Pawłowskiego, Tomasza Porębskiego, Karola Mackiewicza i Grzegorza Arłukowicza postawił już Czesław Michniewicz. Damian nie miał tyle szczęścia – na debiut u „polskiego Mourinho” się nie doczekał, chociaż był wtedy filarem zespołu nieistniejącej już Młodej Ekstraklasy. Kiedy na początku 2012 r. drużynę „Żółto-czerwonych” objął duet Tomasz Hajto–Dariusz Dźwigała, Kądzior został włączony do zespołu seniorów. Chociaż był już bardzo bliski wypożyczenia do drugoligowych Wigier Suwałki, okazja na grę w najwyższej lidze zmieniła jego plany. Teraz mógł mierzyć wyżej:
– Jeżeli chodzi o ten rok, to na pewno jest to debiut w ekstraklasie – mówił Damian w wywiadzie dla Jagiellonia.pl, pytany o najbliższe cele sportowe
Sezon 2011/2012 „Kędziorek” dokończył co prawda tylko na treningach z pierwszym zespołem, jednak już w następnym udało się zrealizować plany. Siedmiominutowy debiut z Wisłą, o którym wspomniałem we wstępie, a także dwa nieco dłuższe epizody z Widzewem Łódź (liga) oraz Lechią Gdańsk (puchar) dawały sporą nadzieję na przyszłość. Dla zebrania większego doświadczenia Damiana na starcie 2013 r. wypożyczono do grającego na trzecim poziomie Motoru Lublin…
Do trzech razy sztuka? Nie tym razem
Półtora roku spędzone na Lubelszczyźnie pozwoliło Kądziorowi na ogranie się z seniorską piłką. Młody piłkarz wracał na Podlasie z dużymi nadziejami:
– Sprawdzenie się, nawet na treningu, z zawodnikami, którzy grają w ekstraklasie, to jest fajna sprawa i każdy powinien o tym marzyć. Moje losy tutaj nie są do końca pewne. Muszę pokazać się z jak najlepszej strony, jak trenerzy będą widzieli we mnie potencjał, że będę potrzebny drużynie, to będę chciał tutaj zostać. Wiadomo, że jest to moje rodzinne miasto, że mam tu dużo znajomych, tu jest rodzina. Gra w Jagiellonii to było moje marzenie od małego. Pierwsza szansa mi nie wyszła, ale wracam na pewno silniejszy, bogatszy o doświadczenie i według mnie lepszy ogólnie jako zawodnik – mówił wtedy Damian w wypowiedzi dla Sport.pl.
Podczas przygotowań zawodnik robił kapitalne wrażenie i wydawało się, że w sezonie 2014/2015 będzie jedną z gwiazd „Jagi”. W premierowym spotkaniu z Lechią Damian dostał 13 minut i… na tym się skończyło. Michał Probierz zarzucił zawodnikowi „spalenie się” i kazał czekać na swoją szansę. Problem jednak w tym, że później charyzmatyczny trener zupełnie nie zwracał już uwagi na swojego podopiecznego, co w końcu niejako zmusiło Kądziora do odejścia. Powiedzenie „do trzech razy sztuka” tym razem się więc nie powiodło – jak czas pokazał, był to koniec przygody z „Żółto-czerwonymi” ich wychowanka…
Stary znajomy wyciąga rękę
– Nie jestem takim człowiekiem, żebym był na kogoś obrażony – czy to na trenera Probierza, czy całą Jagiellonię. Po prostu takie jest życie, każdy ma swoje spostrzeżenia i swoje zdanie. Mnie zarówno trener, jak i klub nie widzieli w Białymstoku, ale nie mam nikomu tego za złe, bo na kolejnych wypożyczeniach mega się rozwinąłem – mówi dzisiaj o całej sytuacji Damian.
Trudno mu nie przyznać racji…
Po kolejnym niepowodzeniu w „Jadze” pomocną dłoń byłemu podopiecznemu wyciągnął na początku 2015 r. Dariusz Dźwigała, ściągąjąc go do świeżo objętego przez siebie Dolcanu Ząbki. W podwarszawskiej miejscowości wychowanek Jagiellonii był jedną z czołowych postaci, zdobywając tam osiem bramek i notując sześć asyst w 32 spotkaniach. Niestety pech nie opuszczał utalentowanego pomocnika…
Niefart, który okazał się szczęściem
Pod koniec roku Dolcan stracił sponsora, co spowodowało rozwiązanie klubu. Kądzior, który był wypożyczony do zespołu z Ząbek, musiał sobie szukać nowego pracodawcy. Powrotu do Jagiellonii nie było, ale na zainteresowanie swoją osobą młody pomocnik nie narzekał. Spośród kilku ofert z I ligi oraz ekstraklasowego Górnika Łęczna zawodnik wybrał Wigry Suwałki.
Czas pokazał, że był to strzał w dziesiątkę. Co prawda pierwsze pół roku może nie było jeszcze wybitne w jego wykonaniu (cztery bramki, dwie asysty), jednak wystarczyło, by zapracować na kontrakt. Jagiellonia zgodziła się na transfer do rywali zza miedzy, a on – jakby na przekór białostockim działaczom – stał się absolutną gwiazdą I ligi! Nie było chyba jesienią meczu, w którym Wigry strzeliłyby bramkę bez udziału Kądziora. W pamięci kibiców na Suwalszczyźnie zapadło szczególnie spotkanie przeciw Zniczowi Pruszków, które zespół Damiana wygrał 5:4. Bohater „Niebiesko-białych” zdobył w nim dwa gole i zaliczył trzy asysty.
Fantastyczna postawa w całej rundzie przyniosła zawodnikowi m.in. tytuł „Pierwszoligowca Roku” w plebiscycie magazynu „Piłka Nożna” oraz kilka ofert z LOTTO Ekstraklasy. Chociaż trwały zaawansowane rozmowy z Pogonią Szczecin, ostatecznie Kądziorowi nie udało się zmienić ligi na wyższą (zabrakło porozumienia między klubami). Mimo niepowodzenia przy zmianie klubu zawodnik nie załamał się i nadal robił swoje. Walka niemal do końca o awans do LOTTO Ekstraklasy oraz półfinał Pucharu Polski (niewiele zabrakło zresztą do wyeliminowania późniejszego triumfatora, Arki Gdynia) – wyniki zespołu Wigier przyciągały uwagę całej Polski. Oczy wielu obserwatorów skupiały się wokół ich motoru napędowego, czyli Kądziora. Stało się jasne, że Damian opuści po sezonie Suwalszczyznę…
Znowu Probierz
Prezes zespołu „Niebiesko-białych”, od razu po zakończeniu rozgrywek, zapowiedział, że nie będzie robić przeszkód w odejściu swojej gwieździe. Oferty za Kądziora złożyły m.in. Zagłębie Lubin, Wisła Płock czy Górnik Zabrze. Najkonkretniejszy okazał się, jednak zespół Cracovii. Wydawało się, że marzenie Damiana o ekstraklasie w końcu się spełnia. Kiedy wszystkie warunki zostały ustalone, a zawodnik miał już podpisać kontrakt, stała się zupełnie nieprzewidywana rzecz.
Z funkcji trenera zespołu „Pasów” został zwolniony Jacek Zieliński, a jego następcą został… Michał Probierz! Już na powitalnej konferencji były trener Jagiellonii zapowiedział, że Damian nie ma czego szukać przy ul. Kałuży, skoro boi się pracy z nim. Koszmar Kadziora związany z tym szkoleniowcem trwał więc w najlepsze…
– Nawet nie rozmawiałem z trenerem Probierzem, więc nie mogłem mówić, że się boję. Ale to nieważne, skupiam się na tym, co przede mną – skomentował całą sytuację zawodnik.
Mimo że nie wypaliła opcja krakowska, Kądzior postanowił nie poprzestawać w pogoni za swoim marzeniem…
Problemem były jednak żądania Wigier… Cracovia dawała w końcu około pół miliona złotych za transfer Damiana, na które od innych klubów nie można było liczyć:
– Jeśli chodzi o transfer do Cracovii, to niestety to nie wypaliło. Mam wiele zapytań co do mojej osoby – Zagłębie Lubin Górnik itd, ale mój transfer to kwestia pieniędzy dla Wigier. Jeśli byłbym wolnym zawodnikiem, to na pewno byłoby mi dużo łatwiej w rozmowach, gdyż zależy mi, aby po prostu jak najszybciej zacząć trenować w nowym zespole – mówił mi przed tygodniem „Kędziorek” pytany o swoją przyszłość.
W międzyczasie trener Górnika, Marcin Brosz, robił wiele, by przekonać włodarzy klubu oraz miasto Zabrze do wyłożenia pieniędzy na transfer Kądziora. W końcu się udało i marzenie naszego bohatera o prawdziwej szansie w LOTTO Ekstraklasie nareszcie się spełni. Czy Damian ją wykorzysta? Czas pokaże, ale widząc jego motywację, trudno przypuszczać, by było inaczej…