Daisuke Yokota został głównym bohaterem ostatniego niedzielnego spotkania dwunastej kolejki ekstraklasy. 23-latek zadał częstochowianom decydujące ciosy pozwalające podopiecznym Jana Urbana dopisać trzy punkty, dzięki którym mogą odskoczyć od strefy spadkowej, poczuć się bezpieczniej i przede wszystkim pewniej w nadchodzących meczach z niżej notowanymi przeciwnikami.
Choć to drużyna „Medalików” doszła do głosu jako pierwsza i tylko refleks Daniela Bielicy spowodował, że Bartosz Nowak nie wyprowadził gości na prowadzenie, to zabrzanie szybko przeszli do konkretów. Obrona „Czerwono-niebieskich” nic sobie nie zrobiła z groźnego sygnału wysłanego przez Daisuke Yokotę, którego strzał blokował na spółkę z Vladyslavem Kocherginem debiutujący Kamil Pestka, i dosłownie chwilę później w niemal bliźniaczej sytuacji gracz wykupiony zimą tego roku z łotewskiej Valmiery poprawił swoje uderzenie przy położonej defensywie rywala i otworzył wynik.
Nie minął nawet kwadrans, a ponownie zepchnięci pod własną bramkę zawodnicy trenera Dawida Szwargi musieli wyjmować futbolówkę z siatki po raz drugi. Kamilowi Lukoszkowi, który tego lata wrócił z Częstochowy do Zabrza, pokazał się na obieg Erik Janża. Słoweńcowi wystarczyło wycofać piłkę na piętnasty metr, a nadbiegający osamotniony Yokota mógł cieszyć się z kolejnego trafienia. Warto podkreślić, że przy tej akcji siedmiu lub nawet ośmiu piłkarzy RKS-u znajdowało się przed linią piłki, a aż piątka, wraz z bezradnym Vladanem Kovaceviciem, w świetle bramki.
Bez Podolskiego też jest życie
Podobnie jak w przypadku Rakowa Częstochowa i poważnie kontuzjowanego od początku lipca Iviego Lopeza Górnik Zabrze musiał radzić sobie tego wieczoru bez swojego lidera. 38-latek, który nabawił się kontuzji w ostatnim meczu przed przerwą reprezentacyjną, starcie z mistrzami Polski oglądał z trybun. Z pewnością z uznaniem obserwował swoich kolegów, którzy w tę październikową niedzielę dopiero pierwszy raz w sezonie ligowym zdobyli w jednym meczu co najmniej dwie bramki. Absolutnie nie możemy na podstawie tego wnioskować, że to popularny „Poldi” był dotychczasowym hamulcowym zespołu, ale być może bolesny fakt jego straty mocniej zjednoczył w trudnym momencie szatnię.
– Wygrywaliśmy już bez Lukasa Podolskiego. Nie muszę zawodnikom tłumaczyć tej sytuacji, to jest piłka zawodowa. Nie zaprzątam sobie głowy, jak będzie wyglądać życie drużyny po jego odejściu, bo na razie nie mam na to wpływu. Czekam na jego powrót, w przypadku pożegnania na pewno mu podziękujemy – tłumaczył opiekun gospodarzy. – Możliwości wzrastają, każdy musi wziąć cześć odpowiedzialności. Daisuke Yokota nie czuł się dobrze w środku pola, sam to przyznawał, na boku oglądamy go natomiast z przyjemnością. Zagraliśmy tak, jak sobie to obmyślałem. Nie mogliśmy zagrać otwartej piłki, bo byśmy po prostu przegrali – spuentował doświadczony szkoleniowiec.
Czyż również dołożył dużą cegiełkę
Pierwszym, który wskoczył w buty Lukasa Podolskiego i pociągnął całą drużynę do zwycięstwa, był naturalnie już wspominany Daisuke Yokota, ale słowa pochwały należą się człowiekowi, który zajął miejsce mistrza świata w wyjściowej jedenastce – Szymonowi Czyżowi wypożyczonemu z ekipy spod Jasnej Góry. Raków nie zastosował w umowie z Górnikiem tak zwanej klauzuli strachu i srogo się na tym przejechał. To 22-letni pomocnik, który przed dwoma tygodniami strzelił premierowego gola na wagę punktu w samej końcówce pojedynku we Wrocławiu, napędził obie akcje bramkowe po odbiorach i pomógł zabrzanom zdobyć środek pola w kluczowych dla losów potyczki fragmentach.
Były zawodnik Lecha, Warty czy włoskiego Lazio był przez całe 85 minut wyjątkowo zdeterminowany, aby pokazać trenerowi Dawidowi Szwardze, że ten podjął złą ocenę kształtu kadry i Czyżowi zwyczajnie należały się częstsze szanse, a wręcz wciąż młody pomocnik miał szansę wygrać rywalizację o pierwszy skład. I na tej płaszczyźnie po prostu triumfował, prezentując się zdecydowanie lepiej niż Giannis Papanikolaou czy Vladyslav Kochergin, dając do myślenia 33-latkowi. – Nie będę jeszcze osądzał, czy jego postępy są duże – mówił spytany przez nas przed spotkaniem Szwarga i mimo że dodał, iż jest przekonany o jego dużym potencjale, to piłkarz odpowiedział w najlepszy możliwy sposób i wyjaśnił wątpliwości.
Górnik potrafi postawić się czołówce
Górnicy starciem z Rakowem odhaczyli cykl spotkań ze ścisłą czołówką. Do końca roku pozostał jeszcze co prawda mecz z dobrze dysponowaną Pogonią Szczecin, ale zabrzanie pokazują, że nie muszą bać się nikogo. Spośród pojedynków z topem zespół z województwa śląskiego przegrał tylko dwa – z Jagiellonią i minimalnie z Legią. Dwa wyjazdowe remisy z Lechem i ze Śląskiem na pewno są doceniane, a domowe zwycięstwo nad mistrzem Polski musi o tej porze smakować wybornie. Terminarz będzie w najbliższym czasie łaskawszy. Pytanie, czy „Trójkolorowi” tym razem będą potrafili dźwigać w pewnych spotkaniach rolę faworyta, który nie może zwolnić, by na nowo nie wprowadzić się w problemy z punktowaniem i spokojnym bytem.