Red Bull kojarzy się piłkarskim fanom z kreowaniem młodych gwiazd futbolu, które dojrzewają w zespołach austriackiego giganta, po czym odchodzą do najlepszych klubów świata. Działalność koncernu nie ogranicza się jednak do pracy z futbolistami. Inwestuje on bowiem również w wychowywanie trenerów, którzy mają pomagać utalentowanym zawodnikom w wejściu na szczyt. Szansę na rozwój Red Bull dał między innymi Adiemu Hutterowi, który jednak postanowił odciąć pępowinę i pracować na własny rachunek. Dziś raczej nie żałuje swojej decyzji, ponieważ prowadzony przez niego Eintracht znajduje się w ćwierćfinale Ligi Europy, natomiast w Bundeslidze zajmuje 4. lokatę.
Kariera Huttera rozwija się niezwykle harmonijnie. Obecny szkoleniowiec Eintrachtu zaczynał w rodzimej lidze, w której ukoronowaniem jego pracy był tytuł mistrzowski zdobyty z Red Bullem Salzburg. Austriak poradził sobie także w Szwajcarii, gdzie odzyskał najwyższe laury dla Young Boys po 32 latach posuchy. W końcu nadeszła pora na najtrudniejszą weryfikację – pracę w niemieckiej Bundeslidze. – Nie był szczególnie znany w Niemczech, ale jego sukces odniesiony z Young Boys, czyli odzyskanie mistrzostwa po 32 latach, został doceniony – powiedział Stephan Reich, dziennikarz Hessischer Rundfunk. – Kibice byli nastawieni bardzo optymistycznie do jego przyjścia. Nie znali go, ale dostał duży kredyt zaufania.
0:5 w debiucie
Eintracht, jako triumfator DFB Pokal w sezonie 2017/2018, zaczynał obecną kampanię od starcia w Superpucharze Niemiec przeciwko mistrzowi, Bayernowi Monachium. Na tym etapie obie drużyny były w trakcie przebudowy i typowanie wyniku rzeczonej potyczki nie należało do najłatwiejszych zadań. Ostatecznie okazało się jednak, że w dużo lepszej dyspozycji znajdował się klub z Bawarii, który rozbił frankfurtczyków aż 5:0.
– Zanim Hutter poprowadził drużynę w pierwszym meczu ligowym, już był pod ogromną presją – stwierdził Michał Trela, dziennikarz „Przeglądu Sportowego”. – Klęska w Superpucharze i odpadnięcie z Pucharu w I rundzie przeciwko Ulm postawiło go w trudnej sytuacji. We Frankurcie wiedziano jednak, że klub czeka trudny sezon i na taki się nastawiano. Brano nawet pod uwagę możliwość walki o utrzymanie, dlatego nikt nie chciał zwalniać trenera po dwóch miesiącach.
Można przypuszczać, że gdybyśmy mówili o klubie ekstraklasy, trener żegnałby się z posadą, zanim rozpoczęłaby się liga. W Eintrachcie pracują jednak ludzie, którzy nie podejmują decyzji pod wpływem impulsu. Włodarze klubu postanowili poczekać z oceną swojego szkoleniowca co najmniej kilka miesięcy. Choć 5 pierwszych kolejek nie poprawiło notowań Huttera, nadal zachowywano zimne głowy.
Przyczyn nie najlepszej dyspozycji „Die Adler” było wiele. – Eintracht stracił wielu kluczowych piłkarzy (Boateng, Wolf, Mascarell) – przypominał Reich. – Zespół potrzebował także kilku tygodni na to, aby dostosować się do taktyki Hüttera. Chciał on grać agresywnie, cały czas stosować pressing. Takie zmiany wymagają czasu.
Autorski Eintracht
Austriacki trener szybko zrozumiał, że aby myśleć o ewolucji stylu gry swojej drużyny, najpierw musi zadbać o względny spokój w tabeli. Wrócił więc do tego, co jego zawodnicy znali z poprzedniego sezonu. Plan zadziałał. Pożar został ugaszony, zespół oddalił się od czerwonej linii i Hutter mógł od nowa realizować swoją koncepcję Eintrachtu.
Podstawy już były, wypracował je w poprzednim sezonie Niko Kovac. – Hutter dodał od siebie aspekt piłkarski – ocenił Trela. – Poprawił znacząco posiadanie piłki, umiejętności techniczne, rozgrywanie ataków pozycyjnych. Eintracht nie był już „Atletico dla ubogich“, zaczął zyskiwać dominację w wielu spotkaniach.
Zmianie uległa także formacja, w której Eintracht wybiega na boisko. Austriak postanowił wykorzystać swoich dynamicznych graczy, z których zrobił jednych z najlepszych wahadłowych w lidze. – Kostić i da Costa są w czołówce ligi, jeżeli chodzi o liczbę sprintów i podań – tłumaczył niemiecki dziennikarz. – Z przodu największe zagrożenie stwarzają Jović, Rebić i Haller. Słowem, bardzo ofensywna i agresywna taktyka.
Nie należy zapominać, że w taktyce z trzema obrońcami kluczową rolę pełni ten środkowy, określany czasem jako libero. To dzięki jego czytaniu gry niemal cała drużyna może skupić się na ataku. W zespole z Frankfurtu ostoją defensywy jest Makoto Hasebe. Doświadczony Japończyk jest niekwestionowanym liderem szyków obronnych swojej drużyny, którymi zarządza niczym cesarz.
Eintracht pod wodzą Huttera wyróżnia także niezwykła motoryka. Piłkarze nie biegają jednak bez sensu, ich ruchy są przemyślane i przynoszą konkretne korzyści. – Zespół z Frankfurtu jest bardzo agresywny, pełen pasji, stosuje wysoki pressing – chwalił Reich. – Zawodnicy Eintrachtu biegają więcej od rywali w niemal każdym meczu.
Udane transfery i trudna szatnia
Skompletowanie optymalnej kadry nie jest zadaniem łatwym. Zdajemy sobie sprawę z tego, że ten obowiązek nie spoczywa wyłącznie na trenerze, ale w pewnym zakresie szkoleniowiec także odpowiada za to, jacy piłkarze dołączają do jego drużyny. W przypadku Eintrachtu przyznać należy, że transfery dokonane przed i w trakcie tego sezonu były udane. – Kiedy na początku sezonu fatalnie spisywał się bramkarz Frederik Rønnow, zareagowano bardzo szybko i ściągnięto Kevina Trappa, który zapewnił spokój. Zimowe ruchy także należy uznać za sukces: Martin Hinteregger, Sebastian Rode i Gonçalo Paciencia to gracze, którzy coś wnoszą do swojej drużyny – zauważył Michał Trela.
Eintracht można by przyrównać – stosując terminologię militarną – do wojsk zaciężnych. W ekipie z Frankfurtu występują bowiem piłkarze z najróżniejszych zakątków świata. Wielonarodowościowa szatnia nie jest łatwym miejscem dla trenera, który musi znaleźć wspólny język z każdym ze swoich podopiecznych.
– Kovac poradził sobie z szatnią znakomicie, przybierając rolę samca alfa, będąc niepodważalnym liderem grupy. Hutter ma nieco inne podejście, jest chłodniejszy, bardziej stonowany. Nie można powiedzieć, że jest tyranem, choć daje poczucie, że to on jest szefem tej ekipy – wyjaśnił Trela.
Jaka przyszłość czeka Huttera? Czy wkrótce stanie się on jednym z najlepszych trenerów świata, czy może Eintracht okaże się być dla niego sufitem nie do przebicia? Obecnie Austriak przeżywa bardzo dobry okres w swojej karierze, ale najbliższy miesiąc będzie dla niego kluczowy. Jeżeli uda mu się utrzymać koncentrację wśród swoich zawodników i awansować do Ligi Mistrzów, będzie to nie lada osiągnięcie. Dobrą weryfikacją jego talentu będzie także rewanż z Benfiką. Wyeliminowanie Portugalczyków potwierdziłoby, że mamy do czynienia z prawdziwym fachurą.
Oddajmy głos ekspertowi, Michałowi Treli: – Jeżeli ktoś zdobywa mistrzostwo Austrii, Szwajcarii, po czym świetnie radzi sobie w Eintrachcie, to naturalnie wróży mu się dużą karierę. Podejdźmy jednak do tego spokojnie. Niech udowodni swój warsztat w kolejnym sezonie. Będę obserwował rozwój Eintrachtu pod jego wodzą.