Czy Sebastian Kowalczyk to hybryda dwóch pozycji?


Ten, kto ogląda „Dumę Pomorza”, wie, że jej kapitan to nie jest klasyczny skrzydłowy

19 marca 2021 Czy Sebastian Kowalczyk to hybryda dwóch pozycji?
Łukasz Sobala / PressFocus

Sebastian Kowalczyk to piłkarz, którego trudno przypisać do jakiejkolwiek pozycji na boisku. Na różnych wizualizacjach przed meczami możemy go zobaczyć najczęściej przy linii bocznej, ale to nie jest klasyczny skrzydłowy, który ma atuty predysponujące go do grania na tej pozycji. Podczas warunków meczowych często widzimy, że gra w środkowej strefie boiska. Kolejny raz przekonamy się o tym w meczu z Lechią Gdańsk?


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy Paulo Sousa ogłaszał powołania, wszyscy byli w szoku, że z szerokiego składu został skreślony mający liczby Bartek Kapustka, a na zgrupowanie przyjedzie on – Sebastian Kowalczyk. Wszyscy dostali zagwozdkę, którą selekcjoner wyjaśnił w rozmowie z Jackiem Kurowskim z TVP Sport:

Mamy dużą różnorodność: piłkarzy prawo- i lewonożnych, zdolnych dryblerów i tych, którzy umieją grać na małej przestrzeni, krótkimi podaniami, przyspieszać grę. Mówię tu choćby o Sebastianie Kowalczyku, który wcześniej nie był powoływany. On umie odmienić sytuację na boisku krótkimi podaniami i na pewno będą takie momenty, w których jego umiejętności będą potrzebne. Zwłaszcza przeciw Andorze.

Być może właśnie to on jest szykowany na kogoś, kto będzie grał z Zielińskim za plecami Roberta Lewandowskiego. Jeśli faktycznie coś takiego miałoby mieć miejsce, moglibyśmy wtedy mówić o nim jako o nowym Mączyńskim – czyli autorskim pomyśle szkoleniowca reprezentacji Polski.

Być flexi

Jak mówi nasz ekspert, Bartosz Ślusarski z podcastu Głos Portowców, to główna zasada dla szkoleniowca zawodników ze Szczecina. W przypadku Kowalczyka można najlepiej to zobaczyć. Choć nominalnie rozpoczyna najczęściej na lewym skrzydle, podczas meczu często można znaleźć go w środku pola czy na drugiej flance.

Pozycja Sebastiana Kowalczyka to tylko w teorii lewe skrzydło. W układance trenera Runjaicia podstawową cechą zawodników jest bycie flexi. Podczas trwania meczu można zobaczyć wymienność pozycji na skrzydłach, a do tego Sebastiana bardzo często należy szukać w środku pola. Ostatnie spotkania pokazały, jak lewy obrońca, Luis Mata, był nawet lekko osamotniony. Działo się to przez grę Kowalczyka w bardziej centralnej części boiska.

Taki stan rzeczy musi imponować Paulo Sousie, który w swoim preferowanym ustawieniu 1-3-5-2 znajduje od ręki miejsca dla takich zawodników. Patrząc na główne atuty kapitana Pogoni Szczecin, można odnieść wrażenie, że to właśnie on może być drugim zawodnikiem do grania na „dziesiątce” wraz z Piotrem Zielińskim albo na „ósemce”, jak zauważa nasz rozmówca:

Mogę sobie wyobrazić Sebastiana na obu skrzydłach, na „10” i na „8”. Odpowiadając lekko przewrotnie, Sebastian Kowalczyk w Pogoni to kluczowy zawodnik, poprzedni sezon to podstawowy młodzieżowiec, a w tym sezonie gracz wyjściowej jedenastki i bardzo często kapitan drużyny.

Maksymalna mizeria w liczbach? Zależy których

Trudno powiedzieć coś więcej, w końcu to zawodnik ukierunkowany ofensywnie, ale jego liczby w ponad 100 rozegranych meczach w drużynie ze Szczecina nie rzucają na kolana, co obrazuje wykres poniżej. Po zapoznaniu się z nim można już dojść do wniosku, że drugim Cristiano Ronaldo to on nie jest. Bliżej mu raczej do Nicolo Barelli, który w Interze również często gra fałszywego skrzydłowego. Takich zawodników jak oni właśnie często się krzywdzi, mówiąc o bramkach i asystach – przy ich grze te liczby to dodatek.

Jednak inna sprawa to dryblingi. W ich liczbie w ostatnich trzech latach zajmuje szóste miejsce w całej ekstraklasie oraz pierwsze w barwach Pogoni. Dodatkowo w swoim klubie ma wykonanych najwięcej kluczowych podań. Mija rywali, szuka sobie miejsca na boisku, bierze grę na siebie, próbuje grać za plecy obrońców. Dodając to wszystko, widzimy w nim po prostu reżysera gry i tak też, jak dowódca drużyny, gra.

Na pewno to nie jest typowy skrzydłowy. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na liczby dośrodkowań jego i Michała Kucharczyka. Świeżo upieczony reprezentant Polski robi to dwukrotnie podczas meczu, a były legionista aż dziewięć razy. Takie statystyki pokazują, że choć gra na skrzydle, to po prostu spędza tam mało czasu. Stąd się bierze brak asyst i bramek – on jest skupiony na innych liczbach.

To Sebastian Kowalczyk jest również najczęściej faulowanym zawodnikiem w polskiej lidze w ciągu ostatnich trzech lat. Bezpośredni przekład tych ataków na zawodnika Pogoni Szczecin to pięć rzutów karnych.

Musi pracować nad…

Wychowanek „Dumy Pomorza” w polskiej lidze imponuje techniką. Ustawianiem się między liniami, szukaniem prostopadłych piłek, niebaniem się trzymania jej przy nodze. Jednak musi pracować nad grą w obronie. Ma niestety niedobry nawyk – zdarza mu się nie wracać. Często również spóźnia się z asekuracją.

W dzisiejszych czasach jeżeli chcesz zrobić karierę, to od piłkarza grającego właśnie na pozycjach Kowalczyka wymaga się nie tylko cudownej ofensywy, ale i konsekwencji w poczynaniach zespołu podczas obrony. Jeśli spojrzymy na najlepsze ligi, to nie ma tam możliwości, by zawodnik grający z boku czy w środku pola nie wracał do obrony. Na takie rzeczy w poważnej piłce po prostu nie ma czasu.

Wyobraźmy sobie teraz sytuację, że Paulo Sousa wystawia go na lewym wahadle, a ten nie wraca. Jak mogłoby się to skończyć? Podobnie jak Chelsea Tuchela – wędką, czego doświadczył Calum Hadson Odoi. Brak realizacji założeń w defensywie jest w dzisiejszym futbolu niemożliwy. Sebastian Kowalczyk musi się poprawić w tym elemencie gry, jeśli marzy o porządnej karierze.

Lechia Gdańsk – złe wspomnienia

Gdańszczanie to najbliższa misja dla Pogoni Szczecin i jej kapitana. Będzie to mecz na szczycie. Zmierzy się ze sobą wicelider i czwarta drużyna obecnego sezonu. To powinno zwiastować nam emocje. Stawka meczu jest ogromna, bo walka o podium w lidze wkracza pomału w decydującą fazę. To właśnie starcia z bezpośrednimi rywalami mogą decydować o tym, która z drużyn zagra w Europie. Dla Sebastiana Kowalczyka ten mecz również będzie ważny, o czym mówi nam twórca podcastu Głos Portowców.

Sebastian przeciwko Lechii rozegrał siedem spotkań na poziomie ekstraklasy. Na razie bez bramek i asyst. Pierwszy mecz rozegrał jeszcze za czasów trenera Kazimierza Moskala i na pewno nie ma dobrych wspomnień, bo zakończył się on porażką 4:0.

Również dla sympatyków Portowców ten mecz będzie miał ogromne znaczenie. W nich cały czas jest zadra pewnego meczu, o którym mówi nam Bartosz Ślusarski:

Kibicom utkwił mecz przegrany przez „Portowców” 3:4, który był kiepsko sędziowany przez Zbigniewa Dobrynina, a Szymon Marciniak, delikatnie mówiąc, nie pomagał na VAR-ze. To w tym meczu był faulowany Sebastian, zamiast, jak zasugerował Zbigniew Boniek na TT, krzyczeć, podniósł się i grał dalej, co zakończyło się bramką dla Lechii. Dlatego w piątek czas na przełamanie i bramkę naszego zawodnika.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze