Od wielu lat wiadomo było, że reprezentacja Niemiec na wielkim turnieju z marszu należy do faworytów. Nasi zachodni sąsiedzi, jak nikt inny na świecie, potrafili wybitnie przygotowywać się typowo pod zmagania turniejowe. Wiele zmieniło się od momentu zwycięstwa w finale mistrzostw świata w 2014 roku. Cztery lata później obrońcy tytułu nie wyszli z grupy, a podczas Euro 2020 o mało nie wyeliminowali ich Węgrzy.
Podopieczni Joachima Loewa otrzymali wielki atut w postaci rozgrywania wszystkich spotkań fazy grupowej na własnym boisku. Allianz Arena była jednak świadkiem heroicznej walki o prawo gry w 1/8 finału mistrzostw Europy. Zaczęło się od pechowej porażki z Francją po samobójczym trafieniu Matsa Hummelsa. W drugiej kolejce „Die Mannschaft” rozbili wciąż aktualnych mistrzów Europy i wydawało się, że wracają na odpowiednie tory. Niespodziewanie na drodze do wyjścia z grupy mogli im stanąć reprezentanci Węgier, którzy dwukrotnie obejmowali prowadzenie w rywalizacji z Niemcami. Do 84. minuty nasi zachodni sąsiedzi byli poza fazą pucharową, ale wtedy Leon Goretzka znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, dzięki czemu doprowadził do wyrównania i uratował awans.
Mistrzowska seria w XXI wieku
Przez 14 lat reprezentacja Niemiec nie kończyła udziału w wielkich turniejach szybciej niż w półfinale. Jeszcze podczas Euro 2000 i 2004 zakończyli udział na fazie grupowej, ale w 2002 roku, w Korei i Japonii, sięgnęli po tytuł wicemistrzów świata. Na kolejnych dwóch mundialach w 2006, którego byli gospodarzem, i w 2010 w RPA zdobyli brązowe medale. W końcu przyszły fenomenalne mistrzostwa świata w Brazylii, na których nikt nie był w stanie powstrzymać rozpędzonego niemieckiego zespołu. Znakiem tamtego turnieju został półfinałowy pogrom gospodarzy mundialu – Brazylii. Znakomita seria czterech mundialów z rzędu z miejscem na podium zakończyła się w 2018 roku w Rosji. W tym samym czasie zakończyła się seria sześciu z rzędu mistrzowskich turniejów, w których Niemcy docierali minimum do półfinału.
Kryzys niemieckiej piłki?
Turniej w Rosji zapoczątkował kiepską serię niemieckiej reprezentacji. W fazie grupowej ostatniego mundialu przegrali inauguracyjny mecz z Meksykiem i decydujący z Koreą Południową. W obu spotkaniach nie zdołali zdobyć bramki. Jedyne dwa gole strzelili w zwycięskiej konfrontacji ze Szwecją, choć i wtedy przegrywali do przerwy, a zwycięską bramkę zdobył Toni Kroos dopiero w piątej minucie doliczonego czasu gry.
Następnie przyszła pierwsza edycja rozgrywek Ligi Narodów UEFA, w której niemieccy piłkarze rywalizowali z Francją i Holandią. Dwa remisy w meczach domowych i dwie porażki w Amsterdamie i Paryżu spowodowały, że z dwoma punktami na koncie podopieczni Joachima Loewa spadli do drugiej dywizji. Przed kolejną z rzędu kompromitacją Niemców uratowała UEFA, która zdecydowała się na powiększenie pierwszej dywizji i wstrzymanie spadków wszystkich zdegradowanych zespołów (w tym także Polski).
W drugiej edycji Ligi Narodów poszło im już zdecydowanie lepiej, a w grupie zajęli drugie miejsce tuż za Hiszpanią. Jednak i tym razem nie obeszło się bez kompromitacji, jaką bez wątpienia była porażka 0:6 w Sewilli z Hiszpanią. Była to najwyższa porażka „Die Mannschaft” od 89 lat! „Po raz pierwszy od 1958 roku Niemcy stracili trzy gole w pierwszej połowie w meczu o punkty. Joachima Loewa nie było jeszcze wtedy na świecie” – podsumowali statystycy z twitterowego profilu Squawka Football. Do tego nasi zachodni sąsiedzi dwukrotnie zremisowali w rywalizacji ze Szwajcarią. Kiepska seria Joachima Loewa wciąż trwała…
For the first time since 1958 (3-6 vs. France), Germany have conceded 3+ first-half goals in a competitive game.
Joachim Low wasn't even born back then. 😬 pic.twitter.com/7wvSIJEEwN
— Squawka (@Squawka) November 17, 2020
Reprezentacja Niemiec słynęła z wybitnych „dziewiątek”
Skład niemieckiej reprezentacji na papierze prezentuje się imponująco, gdyż wielu zawodników gra w czołowych europejskich klubach. W ofensywie Niemcy dysponują dwójką świeżo upieczonych zwycięzców Ligi Mistrzów. Nie można jednak powiedzieć, że Timo Werner i uznawany za jeden z największych talentów niemieckiej piłki, Kai Havertz, spełniają stawiane przed nimi oczekiwania. Obaj w ostatnim czasie nie imponują skutecznością zarówno w klubie, jak i w narodowych barwach.
Długo o sile niemieckiej reprezentacji decydował duet napastników o polskich korzeniach. Mirolsav Klose i Lukas Podolski wspólnie zdobyli dla reprezentacji narodowej 120 goli, co indywidualnie daje im odpowiednio pierwsze i trzecie miejsce w klasyfikacji wszech czasów. W 2002 roku Klose został wicekrólem, a w 2006 królem strzelców mistrzostw świata. W 2010 i 2014 roku królem strzelców mundialu został natomiast Thomas Müller. Lukas Podolski został wicekrólem strzelców podczas Euro 2008, a cztery lata później wśród najskuteczniejszych strzelców turnieju znalazł się Mario Gomez. Na ostatnich mistrzostwach we Francji również Gomez był najskuteczniejszym strzelcem w niemieckiej kadrze.
Z tej czwórki super strzelców czynnym zawodnikiem pozostaje już tylko Thomas Müller, który teraz nie spełnia roli klasycznej „dziewiątki”, a raczej odpowiada za odgrywanie piłki kolegom. Do tegorocznych mistrzostw Europy Miroslav Klose pozostawał najskuteczniejszym piłkarzem z Europy, biorąc pod uwagę strzelone bramki podczas turniejów Euro i mistrzostw świata. Teraz jest drugi, a wyprzedził go Cristiano Ronaldo. Warto zwrócić uwagę, że za plecami Portugalczyka, oprócz Klose, są jeszcze dwaj inni Niemcy.
20 – Cristiano Ronaldo has become the first European player in World Cup and European Championship history to score a combined 20 goals across the two competitions. Greatest. #POR #EURO2020 pic.twitter.com/UX7rWGZMyJ
— OptaJoe (@OptaJoe) June 23, 2021
Brakuje im Lewandowskiego?
Nasi zachodni sąsiedzi wybitnie cierpią z powodu braku skutecznego snajpera, co na wcześniejszych turniejach było siłą ich zespołu. Z tęsknotą wspominają duet napastników o polskich korzeniach i z zazdrością zerkają na Roberta Lewandowskiego, którego chcieliby mieć w swojej kadrze.
– W przypadku Müllera, Kaia Havertza, Serge’a Gnabry’ego czy Leroya Sané bez wątpienia mamy w naszych szeregach wysoką jakość, ale brakuje nam prawdziwego środkowego napastnika – twierdzi były piłkarz niemieckiej kadry, Klaus Fischer, w felietonie na łamach gazety „Abendzeitung”.
– Zwłaszcza gdy przeciwnik zagęszcza grę z tyłu, musisz omijać go flankami. Do tego potrzebujesz kogoś z przodu, kto może wtedy również wykorzystać sytuację. Kogoś takiego jak Robert Lewandowski – dodaje Fischer. – Niemcy zawsze byli znani z posiadania świetnych środkowych napastników i budzili nimi postrach, ale w tej chwili nie mamy już tego typu piłkarza – kwituje był napastnik niemieckiej kadry.
O tym, że Niemcom brakuje zdolnego napastnika, niech świadczy fakt, że w poprzednim sezonie Bundesligi najskuteczniejszym Niemcem okazał się 32-letni Lars Stindl z Borussii Mönchengladbach z dorobkiem 14 goli. Kolejni byli 31-letni Thomas Müller i 33-letni Max Kruse z 11 bramkami.
Wymiana pokoleniowa
Po wygranym mundialu w Brazylii zakończyła się pewna era reprezentacji Niemiec, która zapoczątkowała aktualny kryzys podopiecznych Joachima Loewa. Wielu zawodników, którzy decydowali o sile tamtego zespołu, w krótkim czasie zakończyło piłkarską karierę. Na Euro 2020 w kadrze jest tylko czterech piłkarzy z tamtego turnieju: Manuel Neuer, Mats Hummels, Toni Kroos i Thomas Müller. Mario Götze, bohater finałowego meczu z Argentyną, nie zrobił oczekiwanej kariery i aktualnie gra w PSV Eindhoven. W piłkę nie grają już Philipp Lahm, Bastian Schweinsteiger, Benedikt Höwedes, Miroslav Klose, Lukas Podolski czy André Schürrle. Jérome Boateng, Mesut Özil i Sami Khedira są już poza reprezentacją i zbliżają się do końca piłkarskiej kariery. Skończyło się złote pokolenie, któremu aktualni reprezentanci nie są w stanie dorównać.
Ostatni taniec Loewa
Już przed startem mistrzostw Europy wiadomo było, że Joachim Loew po turnieju pożegna się z posadą selekcjonera reprezentacji Niemiec. 61-letni trener pracuje z kadrą od lipca 2006 roku, czyli pełni tę funkcję od 15 lat! W tym czasie Niemcy sięgnęli po tytuł mistrzów świata, wicemistrzów Europy, a także zajmowali trzecie miejsce na mundialu i dwa razy byli w półfinale Euro. Joachim Loew uchodził za specjalistę od przygotowywania reprezentacji na najważniejsze imprezy. Niemcy zawsze grali do końca!
Aż przyszły feralne mistrzostwa świat w Rosji, w których odpadli już po fazie grupowej. Od tego czasu ta turniejowa maszyna zaczęła zawodzić i wydawało się, że Joachim Loew szybciej może się pożegnać z pracą. Dostał jednak szansę poprowadzenia kadry na swoim ostatnim turnieju i ma okazję potwierdzić swoją specjalizację. Czy turniej w Rosji to był wypadek przy pracy? Niekoniecznie, gdyż podczas Euro 2020 Niemcy też otarli się o sensacyjne odpadnięcie z turnieju. Teraz jednak wciąż pozostają w grze i nie można ich lekceważyć w kontekście końcowego zwycięstwa. W końcu jak mawiał Garry Lineker, „na koniec i tak zwyciężają Niemcy”. Zwłaszcza gdy za sterami jest Loew. Selekcjoner „Die Mannschaft” ma coś do udowodnienia i na pewno chciałby pożegnać się z kadrą tytułem, którego mu brakuje.
– Krok, na który się zdecydowałem, jest absolutnie świadomy. Jednocześnie nadal jestem niezwykle zmotywowany w kontekście nadchodzących mistrzostw Europy – tłumaczył swoją decyzję Joachim Loew.
No i odpadli z Anglią ,, do zera '' od razu w 1/8...