Czy Legia Warszawa powinna się wstydzić swojej porażki z Radomiakiem?


Legia przegrała z zespołem "Zielonych" 1:3. Czy kibice "Wojskowych" mogą się po tym meczu czuć zażenowani postawą swojej ukochanej drużyny?

2 sierpnia 2021 Czy Legia Warszawa powinna się wstydzić swojej porażki z Radomiakiem?
Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Początek sezonu przeważnie bywa zaskakujący. Ligowe zwycięstwa odnoszą drużyny popularnie nazywane "underdogami", a porażki inkasują zdecydowani faworyci. Do tej drugiej grupy bez dwóch zdań należy warszawska Legia. Legia, która co prawda pokonała Wisłę Płock w pojedynku inaugurującym jej starcia ekstraklasowe, aczkolwiek wystarczyło poczekać tydzień, aby zawiodła w naszych ulubionych rozgrywkach.


Udostępnij na Udostępnij na

Stołeczna ekipa musiała uklęknąć na radomskiej ziemi i oddać hołd Dariuszowi Banasikowi oraz jego podopiecznym. To właśnie „Warchoły” okazały się lepsze od zawodników Czesława Michniewicza, pokonując zespół byłego selekcjonera młodzieżowej reprezentacji Polski 3:1. Niby to tylko jeden mecz, niby to tylko druga kolejka, ale niesmak na ustach legionistów pozostanie, i to spory. Pytanie, czy słusznie i czy znajdzie się na ten rezultat jakiekolwiek usprawiedliwienie.

Beniaminek z Radomia wygrywa z mistrzem Polski

Legia postawiła na najlepszych?

No nie. Nie postawiła. Jednak nie można też powiedzieć, że w Radomiu wystąpił całkowicie rezerwowy garnitur. Nic z tych rzeczy. Na murawie w podstawowym składzie wystąpiło pięciu zawodników należących do grona tych wybieranych w przeważnie pierwszej kolejności przez Czesława Michniewicza. Dodatkowo w drugiej połowie ujrzeliśmy czterech kolejnych członków najsilniejszej jedenastki Legii.

Nie ma sensu kwestionować, czy to był dobry wybór czy nie. Chodzi o sam fakt, że Legia nie wystawiła tylko i wyłącznie graczy rezerwowych, jak miało to miejsce w konfrontacji z Wisłą Płock. Legia postanowiła dać się wykazać Luquinhasowi, Thomasowi Pekhartowi czy Andre Martinsowi, już nie wspominając o wpuszczeniu na murawę drugiej części gry między innymi Mahira Emreliego oraz Josipa Juranovicia. W przypadku występu tak kluczowych członków drużyny taka porażka zwyczajnie nie przystoi.

Momentami można było dostrzec kilka aspektów, w których piłkarze, na co dzień okupujący przy Łazienkowskiej ławkę rezerwowych, wyglądali lepiej niż same gwiazdy „Wojskowych”. Chociaż nie popadajmy w większy zachwyt. Cała Legia prezentowała się słabo, a głupio wyłapane czerwone kartki przez Josue i Filipa Mladenovicia nie pomagały…

Miażdżące statystyki

Może i cyfry lubią kłamać, lecz wczoraj nie do końca tak było. Radomiak zniszczył Legię pod względem statystycznym, co w tym przypadku miało też częściowe przełożenie na końcowy wynik. Można to potraktować jako kolejny rzut kamieniem wymierzony w piłkarzy z Łazienkowskiej, i to taki dość trafny. Prawdopodobnie po zwycięstwie przy takiej rozbieżności w strzałach każdy by o tym zapomniał, ale w momencie porażki wygląda to inaczej. Warszawiacy mogą się w tej chwili lekko zarumienić ze wstydu…

W środę mecz z Dinamem Zagrzeb

Były argumenty atakujące, czas na ten broniący. Z tego powodu też spora część dziennikarzy, ekspertów oraz kibiców traktowała tę klęskę z dystansem. W najbliższą środę Legia rozegra arcyważne spotkanie 3. rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów, w którym to rywalem będzie Dinamo Zagrzeb.

Dla niektórych może być to dość marne wytłumaczenie. Nie można przecież lekceważyć meczów ligowych, grać na popularnie określane pół gwizdka, o czym dobitnie w minionym sezonie przekonał się Lech Poznań. Natomiast to dopiero początek rozgrywek.

Jedna porażka w perspektywie czasu znaczyć może niewiele. Dla innych wręcz przeciwnie. Tak czy inaczej zapewne każdy z sympatyków polskiej piłki zrozumiałby tę i nawet kilka następnych absurdalnych przegranych w momencie awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Legia co roku tak samo, czyli…

Średnio. Legia od sezonu 2017/2018 zawsze w trzech pierwszych meczach ligowych ponosiła przynajmniej jedną porażkę. Co ciekawe, tylko jeden raz nie była w stanie koniec końców sięgnąć po tytuł. Wiadomo, w futbolu nie można się sugerować analogią z przeszłości, aczkolwiek taka statystyka może pełnić swego rodzaju formę pocieszenia. W końcu tyle razy Legia sięgała po mistrzostwo, nawet gdy podczas pierwszych kolejek zdarzyło się jej potknąć…

Czy Legia więc powinna się wstydzić? Trochę na pewno. Trudno obok porażki z beniaminkiem obok takiego słabego meczu przejść obojętnie. Zwłaszcza gdy grali w nim najlepsi zawodnicy drużyny ze stolicy. Natomiast znajdą się również pewne uzasadnienia słabej postawy legionistów, a pierwszym z nich jest z pewnością ten przez nas wymieniony.

Czesław Michniewicz i jego gracze nie mogą jednak płakać nad rozlanym mlekiem… Już za trzy dni o godzinie 20:00 czeka ich bardzo trudny sprawdzian. W związku z tym wszystkie zmartwienia o porażce z Radomiakiem muszą odejść na bok.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze