Początek sezonu przeważnie bywa zaskakujący. Ligowe zwycięstwa odnoszą drużyny popularnie nazywane "underdogami", a porażki inkasują zdecydowani faworyci. Do tej drugiej grupy bez dwóch zdań należy warszawska Legia. Legia, która co prawda pokonała Wisłę Płock w pojedynku inaugurującym jej starcia ekstraklasowe, aczkolwiek wystarczyło poczekać tydzień, aby zawiodła w naszych ulubionych rozgrywkach.
Stołeczna ekipa musiała uklęknąć na radomskiej ziemi i oddać hołd Dariuszowi Banasikowi oraz jego podopiecznym. To właśnie „Warchoły” okazały się lepsze od zawodników Czesława Michniewicza, pokonując zespół byłego selekcjonera młodzieżowej reprezentacji Polski 3:1. Niby to tylko jeden mecz, niby to tylko druga kolejka, ale niesmak na ustach legionistów pozostanie, i to spory. Pytanie, czy słusznie i czy znajdzie się na ten rezultat jakiekolwiek usprawiedliwienie.
Legia postawiła na najlepszych?
No nie. Nie postawiła. Jednak nie można też powiedzieć, że w Radomiu wystąpił całkowicie rezerwowy garnitur. Nic z tych rzeczy. Na murawie w podstawowym składzie wystąpiło pięciu zawodników należących do grona tych wybieranych w przeważnie pierwszej kolejności przez Czesława Michniewicza. Dodatkowo w drugiej połowie ujrzeliśmy czterech kolejnych członków najsilniejszej jedenastki Legii.
Nie ma sensu kwestionować, czy to był dobry wybór czy nie. Chodzi o sam fakt, że Legia nie wystawiła tylko i wyłącznie graczy rezerwowych, jak miało to miejsce w konfrontacji z Wisłą Płock. Legia postanowiła dać się wykazać Luquinhasowi, Thomasowi Pekhartowi czy Andre Martinsowi, już nie wspominając o wpuszczeniu na murawę drugiej części gry między innymi Mahira Emreliego oraz Josipa Juranovicia. W przypadku występu tak kluczowych członków drużyny taka porażka zwyczajnie nie przystoi.
Momentami można było dostrzec kilka aspektów, w których piłkarze, na co dzień okupujący przy Łazienkowskiej ławkę rezerwowych, wyglądali lepiej niż same gwiazdy „Wojskowych”. Chociaż nie popadajmy w większy zachwyt. Cała Legia prezentowała się słabo, a głupio wyłapane czerwone kartki przez Josue i Filipa Mladenovicia nie pomagały…
Szalony pojedynek, czerwone kartki i zwycięstwo nad mistrzem Polski w pierwszym meczu jako gospodarz w Ekstraklasie po 36-letniej przerwie 🤩🔥
Zobacz skrót meczu #RADLEG ➡ https://t.co/TqqJ0902nP#GramyRazem | @_Ekstraklasa_ pic.twitter.com/w0IPCWvMOj
— RKS Radomiak Radom (@1910radomiak) July 31, 2021
Miażdżące statystyki
Może i cyfry lubią kłamać, lecz wczoraj nie do końca tak było. Radomiak zniszczył Legię pod względem statystycznym, co w tym przypadku miało też częściowe przełożenie na końcowy wynik. Można to potraktować jako kolejny rzut kamieniem wymierzony w piłkarzy z Łazienkowskiej, i to taki dość trafny. Prawdopodobnie po zwycięstwie przy takiej rozbieżności w strzałach każdy by o tym zapomniał, ale w momencie porażki wygląda to inaczej. Warszawiacy mogą się w tej chwili lekko zarumienić ze wstydu…
W środę mecz z Dinamem Zagrzeb
Były argumenty atakujące, czas na ten broniący. Z tego powodu też spora część dziennikarzy, ekspertów oraz kibiców traktowała tę klęskę z dystansem. W najbliższą środę Legia rozegra arcyważne spotkanie 3. rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów, w którym to rywalem będzie Dinamo Zagrzeb.
Komplet par III rundy el. LM (ścieżka mistrzowska)
🇭🇷 Dinamo Zagrzeb – Legia 🇵🇱
🇨🇭 Young Boys – CFR Cluj 🇷🇴
🇬🇷 Olympiakos – Łudogorec 🇧🇬
🇷🇸 Crvena Zvezda – Sheriff 🇲🇩
🏴 Rangers – Malmö 🇸🇪
🇨🇿 Slavia Praga – Ferencvaros 🇭🇺Praktycznie ani jednej niespodzianki.
— Kamil Rogólski (@K_Rogolski) July 28, 2021
Dla niektórych może być to dość marne wytłumaczenie. Nie można przecież lekceważyć meczów ligowych, grać na popularnie określane pół gwizdka, o czym dobitnie w minionym sezonie przekonał się Lech Poznań. Natomiast to dopiero początek rozgrywek.
Jedna porażka w perspektywie czasu znaczyć może niewiele. Dla innych wręcz przeciwnie. Tak czy inaczej zapewne każdy z sympatyków polskiej piłki zrozumiałby tę i nawet kilka następnych absurdalnych przegranych w momencie awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Legia co roku tak samo, czyli…
Średnio. Legia od sezonu 2017/2018 zawsze w trzech pierwszych meczach ligowych ponosiła przynajmniej jedną porażkę. Co ciekawe, tylko jeden raz nie była w stanie koniec końców sięgnąć po tytuł. Wiadomo, w futbolu nie można się sugerować analogią z przeszłości, aczkolwiek taka statystyka może pełnić swego rodzaju formę pocieszenia. W końcu tyle razy Legia sięgała po mistrzostwo, nawet gdy podczas pierwszych kolejek zdarzyło się jej potknąć…
Czy Legia więc powinna się wstydzić? Trochę na pewno. Trudno obok porażki z beniaminkiem obok takiego słabego meczu przejść obojętnie. Zwłaszcza gdy grali w nim najlepsi zawodnicy drużyny ze stolicy. Natomiast znajdą się również pewne uzasadnienia słabej postawy legionistów, a pierwszym z nich jest z pewnością ten przez nas wymieniony.
Czesław Michniewicz i jego gracze nie mogą jednak płakać nad rozlanym mlekiem… Już za trzy dni o godzinie 20:00 czeka ich bardzo trudny sprawdzian. W związku z tym wszystkie zmartwienia o porażce z Radomiakiem muszą odejść na bok.