Choć Bayern Monachium ma bardzo udany sezon, to miesiąc bez Roberta Lewandowskiego będzie papierkiem lakmusowym. Pomimo świetnych wyników, wspaniałej gry mistrz Niemiec otrzymał kilka ciosów zarówno wewnątrz klubu, jak i na zewnątrz. Oczywiście największym problemem jest kontuzja Polaka, ale są też mniejsze. Jeśli gdzieś powinie się noga, to bomba z opóźnionym zapłonem może wybuchnąć. Mecz z RB Lipsk będzie pierwszym gaszącym albo wzniecającym pożar.
W ostatnich tygodniach w klubie z Bawarii nie może być wesoło. Momentem, kiedy pierwszy kij został włożony w szprychy, były letnie transfery, ale czynnikiem zapalnym okazało się tak naprawdę ogłoszenie odejścia z klubu Davida Alaby. Później usłyszeliśmy o konflikcie na linii Flick – Salihamidzić. Skończyło się na kontuzji kapitana reprezentacji Polski podczas ostatniego zgrupowania. Taki stan rzeczy powoduje, że „FC Hollywood” znów dało o sobie znać. Najlepszym przykładem jest Thomas Mueller, który powiedział wprost, że nie jest przywiązany na stałe do Bayernu. To wszystko sprawia, że warto sobie zadać pytanie – czy kolos stoi na glinianych nogach?
Kłótnie w rodzinie, czyli podstawa to relacje międzyludzkie
Tych zaś wydaje się, że kompletnie nie ma na linii dyrektor sportowy – trener. Wszyscy kibice oraz ludzie interesujący się piłką wiedzą, że ci dwaj panowie, delikatnie mówiąc, za sobą nie przepadają. To, jaką niechęć czują wobec siebie, najlepiej zobrazuje sytuacja wszystkich nowych zawodników sprowadzonych przez Bośniaka do klubu. Dlaczego? Bo niemiecki szkoleniowiec na nikogo nie stawia.
Robert Lewandowski wcale nie otrzymuje dużo odpoczynku pomimo obecności w klubie Choupo-Motinga (gra głównie ogony). Alexander Nuebel pali się… do wypożyczenia, bo dosłownie wszystko gra Manuel Neuer. Bouna Sarr jest etatowym ławkowiczem i to w sytuacji, kiedy obrona „Die Roten” jest najbardziej zapalnym punktem drużyny podczas meczu. By lepiej zrozumieć nieufność Flicka do tych transferów, warto spojrzeć na minuty tych zawodników spędzone na boisku. Dodam tylko, że Kamil Grosicki, czyli zawodnik z dużymi problemami z graniem, ma 504 minuty meczowe w barwach klubowych.
Sytuacja była już na tyle poważna, że mediować pomiędzy obiema stronami musiał Rummenigge. To on też publicznie niejako zapewniał, że mimo wszystko ci dwaj panowie potrafią razem współpracować. Sam „Kalle” w niedawnej rozmowie z „Welt am Sonntag” twierdził, że gdyby nie umieli razem pracować, to by nie było tak cudownego zeszłego sezonu:
– Ich relacja zaowocowała sześcioma tytułami. Relacja jest zawsze ważna, ale nie należy jej też nadinterpretować. Każdy tutaj musi dać z siebie wszystko dla dobra Bayernu, a oni obaj to robią. Bayern to wielka rodzina. Wszystko, co dzieje się w rodzinie, musi w niej pozostać. Dokładnie tak też się zachowali. Moim zdaniem to coś świetnego, że obaj doszli do porozumienia i zakończyli to wszystko między sobą. To w stylu Bayernu.
W tym wszystkim nie należy zapominać o tym, że Hansi Flick chce też wzmocnić swoją pozycję przed negocjacjami na temat przedłużenia kontraktu.
In the past few weeks, there was a loud argument between Hansi Flick and Hasan Salihamidžić. It's one of the reasons why the relationship between them has hit a new low. Bayern refused to comment on the alleged argument [@cfbayern, @altobelli13, @SPORTBILD] pic.twitter.com/5nufeHOceW
— Bayern & Germany (@iMiaSanMia) March 17, 2021
Bayern Monachium straci gwiazdy?
Być może jest to pytanie niezasadne, ale jednak są podstawy, by je postawić. Bo przecież odchodzi David Alaba, a więc zawodnik, który w pewnym stopniu jest symbolem wielkiej ubiegłej dekady bawarskiego klubu w Niemczech. Owszem, wszyscy wiemy, że Hasan Salihamidzić, jak i cały Bayern Monachium robili wszystko, by zatrzymać Austriaka u siebie. Jednak musimy mieć świadomość, że Bayern ma swoje zasady. Jedną z najważniejszych są zdrowe finanse i nawet Pini Zahavi tego nie zmieni. Dlatego też decyzja Bayernu jest bolesna nie tylko dla samego obrońcy tytułu w Lidze Mistrzów oraz na krajowym podwórku, ale i austriackiego zawodnika. Ten do tej pory nie wie, gdzie zagra w przyszłym sezonie.
Sport Bild: Mistrzowie Niemiec będą chcieli uniknąć za wszelką cenę powtórki scenariusza z Davidem Alabą w roli głównej, który odejdzie tego lata za darmo.
Na szczycie listy Salihamidzica znajdują się tacy zawodnicy jak Kimmich (2023), Goretzka (2022) oraz Coman (2023).
— Gabriel Stach (@GabrielStachPL) February 17, 2021
Równie dużo mówi się o Niklasie Suele. Jego kontrakt kończy się latem 2022 roku. Dodatkowo wszyscy widzą, że nie jest pierwszym wyborem dla Hansiego Flicka. Bayern Monachium raczej przypisuje mu rolę pierwszego rezerwowego środkowego obrońcy, co dla niemieckiego zawodnika może się robić pomału frustrujące. Dlatego coraz głośniej w klubie mówi się o jego odejściu. Najbardziej zdeterminowana, by pozyskać tego potężnego obrońcę, ma być londyńska Chelsea. Thomas Tuchel to właśnie w nim ma widzieć następcę Thiago Silvy w zespole „The Blues”.
Roman Abramovich has reportedly become tired of Chelsea's third year without a title challenge – and will pay big bucks to end his wait.
Thomas Tuchel could be handed a warchest topping £260million to build a team capable of winning trophies again. pic.twitter.com/SWT3cfOs8c— Frank Khalid OBE (@FrankKhalidUK) February 25, 2021
Ciekawostką dla włodarzy „Die Roten” z pewnością są też słowa Thomasa Muellera. Zawodnika, który stanowi o sile drużyny od czasów Louisa van Gaala. Na łamach „The Times” Niemiec dalej deklaruje miłość do klubowych barw, ale daje jednocześnie do zrozumienia, że Bayern Monachium nie musi być jego ostatnim klubem w karierze. Taka wypowiedź już wywołuje lawinę spekulacji co do dalszej przyszłości wychowanka. Ponoć w kolejce już ustawiają się najlepsze drużyny z Europy z Realem Madryt na czele.
– Mamy wyjątkową relację, kochałem Bayern, jeszcze zanim zacząłem w nim grać, ale gdy będę musiał wybrać grę dla innego klubu, nie będę czuł wstydu czy problemu. Ani trochę.
Kontuzja Lewandowskiego
Kontuzje w tym sezonie nie oszczędzają Bawarczyków. Corentin Tolisso, Douglas Costa i przede wszystkim Robert Lewandowski to aktualnie kontuzjowani piłkarze. O ile Bayern Monachium zbytnio nie odczuł braku dwóch pierwszych, to brak RL9 może być jak wyrok dla „Gwiazdy Południa”. Przecież jest to człowiek, który po powrocie dalej będzie miał realne szanse na poprawienie wyniku Gerda Muellera w liczbie strzelonych bramek w jednym sezonie na niemieckich boiskach. To napastnik, od którego wydaje się, że Bayern jest zależny.
Świadczyć o tym może porównanie strzelonych bramek w lidze przez Bayern Monachium do samego Roberta Lewandowskiego. Nasz eksportowy piłkarz zdobył 45% bramek ligowych swojej drużyny, a więc 35 z 78. Brak takiego zawodnika musi być zauważalny. Tym bardziej że Polak ma jeszcze do tego sześć asyst w lidze. Gdyby połączyć ostatnie podanie z wykończeniem, od razu rzuci nam się w oczy, że ponad 50% strzelonych goli w lidze przez Bayern Monachium to zasługa Lewandowskiego. Jednak jest coś, co może cieszyć Hansiego Flicka. To skuteczność Bayernu w wygrywaniu meczów bez Polaka w składzie. Fakt, że przez cały pobyt Lewandowskiego taka sytuacja miała miejsce raptem 24 razy. To może wlać nutkę optymizmu w morale drużyny.
Peter Gulacsi o braku Lewandowskiego: Robert Lewandowski jest w tej chwili najlepszym piłkarzem na świecie. Z pewnością będzie go brakowało w Bayernie. Nie będziemy jednak lekceważyć jego nieobecności w tym meczu. Ponieważ Bayern ma dużo jakości, inni piłkarze mogą go zastąpić. pic.twitter.com/I9EZfkue9G
— Gabriel Stach (@GabrielStachPL) April 2, 2021
Z tych 24 meczów zawodnicy z Monachium aż 18-krotnie wychodzili zwycięsko. Trzeba jednak podkreślić, że te wyniki to głównie Bundesliga, a najgroźniejszym zespołem na papierze, z którym wygrali, był Tottenham. Dodatkowo Bayern Monachium zanotował jeszcze cztery remisy. Z pewnością najtrudniej było go osiągnąć w meczu z zespołem Diego Simeone, czyli Atletico Madryt. Goryczy porażki zaznali tylko dwa razy. Raz pokonał ich zespół z Leverkusen. Tą drugą, znacznie smutniejszą porażką było starcie w Lidze Mistrzów z Realem Madryt. To w tym pojedynku dało się najbardziej odczuć brak Roberta Lewandowskiego na boisku. Gdyby nie zabrakło Polaka, być może zagraliby w finale Champions League już w 2017 roku.
Francuska rewolucja odrzuci DNA?
W najbardziej utytułowanym niemieckim klubie Francuzi zawsze byli mile widziani, ale w przyszłym sezonie można już mówić o ich kolonii na Allianz Arena. Hernandez, Kouassi, Pavard, Sarr, Tolisso, Coman i jeszcze dojdzie Upamecano z RB Lipsk, dzisiejszego rywala. Taki stan rzeczy może spowodować ferment w szatni. Bayern od zawsze stawiał głównie na Niemców i to tych najlepszych. W Monachium zawsze grały wielkie gwiazdy, ale nigdy jeszcze nie było takiej sytuacji, by w jakiejś formacji królował inny język niż niemiecki, ewentualnie angielski. W przyszłym sezonie może tak być. Występowanie w pierwszym składzie Pavarda, Hernandeza czy Upamecano może być czymś normalnym w przyszłym sezonie.
6+5 wraca. Uli zawsze chciał, żeby Bayern zachował niemiecki charakter. I słusznie.
— Tomasz Urban (@tom_ur) March 31, 2017
Żelazna zasada, że ponad wszystko mają tu grać najlepsi Niemcy. Inna sprawa, że w tym kraju ostatnio trudno o stopera światowej klasy. Czasy Boatenga i Hummelsa przy Saebener Strasse minęły bezpowrotnie. Nasi zachodni sąsiedzi nie wykształcili dla Monachium piłkarzy nowej generacji na tej pozycji. Dlatego nie może dziwić transfer Upamecano, który pomimo wahań formy jest od dwóch lat najlepszym defensorem w Bundeslidze.
Pytanie, które jednak w tej kwestii trzeba zadać, brzmi: czy taka decyzja odnośnie do defensywy nie pociągnie za sobą wkrótce na przykład linii ataku lub pomocy? Jeśli tak, to zmiana DNA Bayernu może odbić się czkawką wśród kibiców, gdyby zabrakło w przyszłości pucharów, które od wielu lat są regularnie wstawiane do klubowej gabloty.
***
Oczywiście te wszystkie problemy mogą zniknąć jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wystarczy zdać tylko najbliższe egzaminy. Pierwszy, realny do wykonania, bo RB Lipsk cierpi ze względu na brak skutecznego napastnika. Gorzej może być w Lidze Mistrzów, gdzie Paryż będzie żądny rewanżu. W każdym najbliższym meczu Bayern Monachium musi grać na sto procent, aby kibice i szatnia zachowali spokój. Inaczej może się to skończyć tym, że łatka „FC Hollywood” znów nabierze negatywnego znaczenia. Ewentualna porażka z „Bykami” może wywołać pożar, jakiego dawno nie było.