10 stycznia to kolejny dzień zmagań piłkarzy na azjatyckim turnieju. W poniedziałkowe popołudnie sympatycy każdego rodzaju piłki będą mogli zacierać ręce. W szranki staną uważani za jednych z faworytów turnieju piłkarze Australii oraz Korei Południowej.
Indie kontra Australia
Pierwsi na murawę Jassim Bin Hamad Stadium wybiegną odpowiednio ekipy Indii oraz Australii. Reprezentacja Indii to zespół plasujący się obecnie na 142. miejscu w rankingu FIFA. Przepaść między ich adwersarzami jest ogromna, gdyż ekipa „Socceroos” znajduję się obecnie na 26. pozycji. Obie drużyny specjalnych osiągnięć w rozgrywkach pucharu Azji nie mają. Jest to spowodowane albo małą ilością rozegranych spotkań w ramach owych rozgrywek, albo też formą zawodników. Pierwszy czynnik jest skierowany do drużyny Australii, która nie będąc członkiem Azjatyckiej Unii Piłkarskiej po prostu nie mogła grać wcześniej w Asian Cup. Na turnieju po raz pierwszy drużyna „Kangurów” pojawiła się w 2007 roku i z marszu dotarła do ćwierćfinału, odpadając dopiero po dramatycznym i przegranym ostatecznie 4:3 spotkaniu z Japonią. Zespół Indii po raz pierwszy udział w imprezie kontynentalnej wziął w 1964 roku. Cztery lata wcześniej drużyna nie zdołała się zakwalifikować. I co istotne pierwsza kwalifikacja odbiła się dużym echem w kraju słynącym z kolonii Wielkiej Brytanii. Poniekąd została zdobyta poprzez sprawy polityczne, ale to nie powinno umniejszać faktu, iż zespół w turnieju finałowym uplasował się na drugiej pozycji, zdobywając tym samym najwyższe w historii miejsce podczas rozgrywek o Puchar Azji.
Drużyna Australii jest z pewnością bezapelacyjnym faworytem w dzisiejszym meczu. W ekipie dowodzonej przez Holgera Osiecka desygnowani do gry mogą być miedzy innymi tacy piłkarze jak Harry Kewell, Tim Cahill czy znany polskim kibicom z gry w Celticu Glasgow Scott McDonald. Po za tym na bramce stanie zapewne wielce doświadczony Mark Schwarzer, mający przed sobą w linii obrony utalentowanego defensora w osobie Lucasa Neilla. W drużynie Indii próżno szukać diamencików, znanych postronnemu obserwatorowi. Jednak należy wierzyć, że trener Bob Houghton tak poukłada skład, iż ekipa Australii nie będzie miała łatwego zadania. Tym bardziej, że jest to szkoleniowiec, który zdołał wygrać z dowodzoną przez siebie reprezentacją AFC Challenge Cup, co tym samym dało upragniony awans do pucharu Azji po bagatela 27-letniej przerwie.
Pojedynek „Azjatyckiego Tygrysa” z „Czerwonymi”
Po emocjach związanych z konfrontacją Australii z Indiami około godziny 17 czasu polskiego (19 czasu Katarskiego) przyjdzie pora na mecz, w którym sympatycy piłkarscy będą mogli obejrzeć trzecią drużynę poprzedniego azjatyckiego turnieju, ekipę Korei Południowej. Reprezentacja dowodzona przez Kwang Rae Cho zmierzy się z absolutnym outsiderem rozgrywek, który de facto nigdy nie miał okazji zagrać w imprezie rangi mistrzostw świata, czyli drużyną Bahrajnu. Co prawda gracze „Czerwonych” byli bardzo blisko by zagrać na Mundialu w 2010 roku, lecz ostatecznie zostali wyeliminowani podczas barażu z Nowa Zelandią.
Ranking FIFA, chcąc nie chcąc także wytacza faworyta meczu. „Azjatyckie Tygrysy” zajmują obecnie 40. miejsce w klasyfikacji i wyprzedzają drużynę Bahrajnu aż o pięćdziesiąt trzy oczka. Fakt, iż zespół dowodzony przez Salmana Sharidę piastuje 93. pozycję nie powinien dziwić, w końcu drużyna ostatnimi czasy nie rozpieszcza swoich kibiców. Czwarta drużyna rozgrywek z 2004 roku w okresie przygotowawczym do turnieju na siedem ostatnich rozegranych spotkań odniosła tylko jedno zwycięstwo z drużyną Iraku.
Podobnie ma się sprawa Korei Południowej, z jednym wyjątkiem, rywale wyspiarzy byli o wiele bardziej wymagający. Przeciwnikami takich zawodników jak Park, Lee czy Dong były między innymi kadry Argentyny, Urugwaju oraz Nigerii. Można zatem przypuszczać, iż drużyna dowodzona przez wspomnianego Kwanga Rae Cho może nieźle namieszać podczas turnieju i kto wie, być może odniesie jeszcze większy sukces aniżeli cztery lata temu. Pierwsza przeszkoda na drodze do końcowego triumfu w turnieju pojawi się już dziś.