Jubileuszowy 50. sezon Bundesligi dobiegł końca. Czas na wyróżnienie tych, którzy najbardziej błyszczeli na niemieckich boiskach. Nikt chyba nie ma wątpliwości, kto był najlepszym piłkarzem minionego sezonu. Wszyscy zgodnie chórem powinniśmy powiedzieć oczywiście… Franck Ribery.
W karierze każdego piłkarza przychodzą lepsze i gorsze chwile. Właściwie chyba nawet w życiu każdego człowieka tak jest. Sinusoida jest czymś oczywistym. Podobnie było z najlepszym zawodnikiem 50. sezonu Bundesligi, który odkąd przyszedł do drużyny Bayernu Monachium, był zawsze jej mocnym punktem. Kiedy znalazł się w Monachium jako absolutna gwiazda, wszyscy wiedzieli, czego się spodziewać po „Frankensteinie”, ponieważ rok wcześniej pokazywał swe umiejętności na mundialu w Niemczech w 2006 roku, podczas którego reprezentacja Francji zdobyła wicemistrzostwo świata, a Franck był jednym z najlepszych zawodników w drużynie Raymonda Domenecha. Zainteresowane transferem tego silnego skrzydłowego były takie europejskie marki, jak: FC Barcelona, Real Madryt, Juventus Turyn czy Manchester United. Francuz obrał jednak niemiecki kierunek.
W sezonie 2009/2010 zdobył tytuł mistrzowski z „Bawarczykami”. Później już nastała era żółto-czarnych, czyli dream teamu Jürgena Kloppa. W poprzedniej edycji Ligi Mistrzów Bayern z Riberym w składzie doszedł do finału. Tam na drodze do upragnionego pucharu stanęli „The Blues”. Chelsea Londyn w karnych pokonała Bayern i dopiero rok później w starciu z największym rywalem, czyli Borussią Dortmund, monachijczycy sięgnęli po największy laur w europejskiej piłce. No właśnie. Miniony sezon był czymś niesamowitym. Bayern zdominował wszystko, co mógł. Od krajowego podwórka po europejskie areny. Każdy, kto stawał na drodze tego klubu, był równany z ziemią. Kto był głównym egzekutorem? Facet, który mierzy 170 cm wzrostu i waży 70 kg. Brzmi trochę zabawnie, ale na boisku żadnemu piłkarzowi, któremu przychodzi z nim walczyć, nie jest do śmiechu.
Takie warunki fizyczne są całkiem przydatne dla skrzydłowego i m.in. właśnie dzięki nim Ribery uszczęśliwiał kibiców Bayernu. Zanim przyszły tłuste lata, Frank musiał zmierzyć się z gigantycznym ciężarem, jaki spadł na jego osobę w wyniku balangi z kolegami w Paryżu. Tam też miał korzystać z usług pań o nie najcięższych obyczajach. Niejaka Zahia Dehar, czyli urodziwa Marokanka, zdradziła organom ścigania, że Ribery korzystał z jej usług w momencie, kiedy ona miała jeszcze 17 lat. Burza wybuchła tuż przed mistrzostwami świata w RPA w 2010 roku, co zdruzgotało kibiców na całym świecie, a przede wszystkim we Francji. Otóż, okazało się, że najprawdopodobniej Benzema i Ribery nie pojadą na afrykański mundial. Dla reprezentacji „Les Bleus” taka strata to prawdziwy kataklizm. Ostatecznie Frank pojechał, a Benzema został. Jak powiedział Domenech: – Pominięcie Benzemy nie ma żadnego związku z aferą. Napastnik Realu Madryt gra ostatnio słabo. Ribery jest w formie, więc pojedzie na mistrzostwa świata.
Upiekło się zatem „Frankensteinowi” i do RPA zawitał. Tam reprezentacja Francji rozegrała jeden z najgorszych turniejów ostatnich kilkunastu lat. Poza słabymi wynikami sportowymi tematem numer jeden był bunt, w którym udział wziął m.in. Ribery. Nieporozumienie na linii trener – piłkarze to historia, która przez całe mistrzostwa ciekawiła kibiców i dziennikarzy. Zaczęło się od usunięcia Anelki z reprezentacji, a skończyło jak łatwo się domyślić, na klęsce sportowej. Kariera „Człowieka z blizną” nie była zatem usłana płatkami róż, a co najwyżej różami z ostrymi kolcami. Po feralnym mundialu w RPA francuski pomocnik wrócił do Monachium. Wtedy okazało się, że kłopoty zaczęła stwarzać Borussia Dortmund. To ta drużyna z Polakami w składzie na dwa sezony zajęła fotel mistrza Niemiec.
Dopiero w ostatnim sezonie Jupp Heynckes zbudował na tyle silną drużynę, że wygrał nie tylko z BVB, ale… ze wszystkimi. Ribery dominował. Każdy jego mecz to prawdziwa poezja. Nie ma sensu rekomendować jego zagrań, bo każdy bardziej wprawny obserwator futbolu w Europie zna jego specyfikę. Kiedy ekipa Heynckesa wychodziła na boisko bez Francka, to w końcu i tak w drugiej połowie go zobaczyliśmy. Dlaczego? Ponieważ Bayern bez tego filigranowego pomocnika nie jest już tą samą drużyną w ataku i zdarzało się, że przy stanie 0:0 Ribery wchodził i przesądzał o zwycięstwie.
Swoją wagę podkreślił chociażby w ostatnim meczu ligowym, kiedy Bayern był bliski porażki z Borussią M’Gladbach. Wtedy też Ribery strzelił dwa gole i przy dwóch pozostałych asystował. Mecz można by powiedzieć bez znaczenia, jednak lepiej przystępować do finału Ligi Mistrzów z kolejnym zwycięstwem na karku niż z porażką. Pomocnik Bayernu w wielu spotkaniach jak choćby z Hoffenheim, Augsburgiem czy Eintrachtem holował swoją drużynę, która akurat w tych meczach łapała zadyszkę. Nie można być przecież w każdym meczu idealnym. Wtedy warto mieć w drużynie takiego faceta, jakim jest Franck.
W ciągu sześciu lat spędzonych w Bayernie Ribery rozegrał 156 meczów i strzelił dla „Bawarczyków” aż 53 gole. Jak na pomocnika imponująco, prawda? No właśnie. Franck to nie rzemieślnik, który wypracowuje sytuacje dla napastnika. W pewnym sensie też, ale przede wszystkim to wirtuoz. Kiedy porywa się na indywidualną akcję, to zawsze wychodzi coś niezwykłego. Często to jego magiczne zagrania przesądzają o losach meczu, kiedy coś nie idzie.
Wtedy drużynie jest potrzebny ktoś taki jak Ribery, czyli wódz, który może udźwignąć ciężar i presję, jaka ciąży na ekipie. Taką iskrę bożą ma właśnie Franck. Skoro o takich wzniosłych tematach mowa, to należy podkreślić, że Ribery jest muzułmaninem. Nie był to jego pierwszy wybór. To wyznanie przyjął w wyniku małżeństwa z Algierką. Teraz piłkarz wyznający religię spod znaku półksiężyca, mocno trzyma się zasad islamu i np. w posezonowej fecie, kiedy drużyna Bayernu otrzymała mistrzowską paterę, Ribery uciekał jak mógł przed Boatengiem, który gonił go z kuflem pełnym piwa. Jak wiadomo, muzułmanie w tej kwestii mają nieco inne zdanie niż np. kibice w pubie. Franck mocno się zdenerwował, kiedy Boateng go dopadł i oblał alkoholem. Francuz ostatecznie wybaczył koledze, ponieważ okazało się, że piwo było bezalkoholowe, a więc i prawa nie miał, aby się gniewać.
Konflikty omijały w tym sezonie Bayern. Dzięki wspaniałej atmosferze, jaką wytworzył w szatni trener Bayernu, widzieliśmy na przestrzeni całego sezonu uśmiechniętych i pewnych siebie piłkarzy. Sukcesy, jakie odniosła „Złota drużyna Heynckesa”, przejdą do historii Bundesligi i coś mi się wydaje, że nie prędko znajdzie się ekipa, która choć zbliży się do wyczynu Bayernu. Może dopiero za kolejne… 50 lat?
Bez wątpienia Franc Ribery jest jednym z najlepszych
piłkarzy świata i najlepszym na swojej pozycji
(7)
Przedstawia on wzór typowego wojownika, jest bardzo
BARDZO szybki w dodatku jego zwinność i
umiejętności dryblerskie rzutują na wynikach
całej drużyny. Jest jednym z moich ulubionych
piłkarzy biorąc pod uwagę wszystkie pokolenia.
Pozdrawiam
Jeżeli utrzyma taką formę, będzie głównym
kandydatem do zdobycia złotej piłki. Dziwnie to
zabrzmi, ale mam nadzieję, że Messi nie zgranie
tego trofeum w nadchodzącym sezonie.