Koszmarny debiut Santosa. Czechy – Polska 3:1


Polska przegrywa inauguracyjny mecz eliminacji do mistrzostw Europy 2024

25 marca 2023 Koszmarny debiut Santosa. Czechy – Polska 3:1
Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Fernando Santos nie zaliczy swojego debiutu jako selekcjoner reprezentacji Polski do udanych. Jak na nowego trenera kadry przystało, w swoim pierwszym meczu nie udało się wygrać. Tak było i tym razem. W trzeciej minucie meczu Polska przegrywała już dwubramkową stratą, a Santos nie wiedział, co się dzieje. Polacy sprowadzeni do parteru już na samym początku nie mogli się otrząsnąć.


Udostępnij na Udostępnij na

Nikt nie spodziewał się takiego scenariusza. Polska już w trzeciej minucie emocjonalnie była na samym dnie. Gospodarze ustawili sobie spotkanie i nie oddali już zwycięstwa do końca meczu. Polacy byli bezradni i z Pragi nie wywieźli chociażby jednego punktu. Nic jednak jeszcze nie jest stracone. Czeka nas rewanż na własnym terenie i tam reprezentacja Polski musi pokazać sąsiadom, że pierwszy mecz był wypadkiem przy pracy.

Trener Silhavy zaskoczył składem

Selekcjoner reprezentacji Czech w podstawowym składzie wystawił aż sześciu zawodników z ligi czeskiej. Postawił, dość nieoczekiwanie, na wiele młodych twarzy. Był to odważny ruch, ale jak się okazało bardzo trafny. Co więcej samo ustawienie, którymi wyszli nasi sąsiedzi, też było pewnego rodzaju zaskoczeniem. Wszyscy spodziewali się jednak formacji 1-4-2-3-1. Nic bardziej mylnego, ponieważ Czesi do boju wyszli w ustawieniu 1-3-4-3, które w fazie obrony zmieniało się na 1-5-3-2.

Wszystkie trzy gole strzelili piłkarze Sparty Praga – Krejci, Cvancara i Kuchta. Było widać, że dobrze im się współpracuje na boisku, a zespół czeski tworzył monolit w tym meczu. Dość nieoczekiwanie od początku spotkania, w podstawowym składzie wyszli: Cvancara i Jurasek, którzy zaliczyli dopiero swoje debiuty w kadrze. Ten drugi wyglądał w pierwszym spotkaniu znakomicie i ani Cash ani Gumny nie mogli sobie z nim poradzić.

Zaskoczeniem na ławce na pewno był widok piłkarza Fiorentiny Antoniego Baraka, a także Vaclava Cernego czy Tomasa Vaclika. W ich miejsce trener Silhavy postawił na młodych zawodników z rodzimej ligi czeskiej. Dodatkowo wyszedł ustawieniem 1-3-4-3 i było widać, że Polacy nie byli przygotowani na taki obrót spraw. Selekcjoner Czech pokazał, że nie boi się zaryzykować i wystawić w pierwszym składzie świeżej krwi np. Ladislava Krejciego, który strzelił bramkę w tym meczu i zagrał dopiero trzeci mecz w reprezentacji swojego kraju.

Polska bezradna

W pierwszej minucie Coufal wykonuje rzut z autu w pole karne, a tam wbiega Ladislav Krejci i strzałem głową pakuje piłkę do siatki. Szybkie otwarcie meczu i duże zaskoczenie. W trzeciej minucie meczu Linetty traci bezsensownie piłkę między polem karnym, a środkiem boiska. Piłka trafia do Juraska, a ten włącza turbo na lewej flance, wyprzedzając Casha i dośrodkowuje w pole karne. Piłka trafia pod nogi Cvancara, który nie był dobrze pilnowany przez Kiwiora i pokonuje Szczęsnego, i Czechy wygrywają 2:0.

Polska dostała dwa mocne gongi i emocjonalnie nie była przygotowana na taki scenariusz. Santos nie spodziewał się takiego debiutu, pomimo małego szpitala w kadrze. Na pewno był w szoku i takiego debiutu jeszcze w swojej karierze nie miał. Polska potrzebowała dobrych kilku minut na obudzenie się, ponieważ na początku prezentowała totalny chaos. To był skutek tak mocnego uderzenia ze strony naszych sąsiadów.

Po 20. minucie Czesi zdjęli trochę nogę z gazu i Polska próbowała coś zdziałać. Do tego czasu, mimo korzystnego wyniku dla gospodarzy, wysoko atakowali Polaków nie dając im wyprowadzić piłki od własnej połowy. Niestety zespół Fernando Santosa był bierny w konstruowaniu ataku i popełniał mnóstwo prostych błędów. Polska nie była w stanie doprowadzić do stuprocentowej sytuacji podbramkowej, a najgroźniejsze w pierwszej połowie były tylko strzały z dystansu.

Pierwsza połowa to pokaz siły fizycznej Czechów, świetnego zorganizowania i mądrej gry. Jeszcze mogli zwiększyć prowadzenie, jednak Wojciech Szczęsny w doliczonym czasie pierwszej połowy uratował Polskę przed stratą bramki. Gospodarze nie pozwalali nam dośrodkowywać i na skrzydłach czuli się najlepiej. Tam szukali swoich szans w atakach i to był dobry wybór.

Druga połowa na remis

Można powiedzieć, że pierwszą połowę przegraliśmy, a drugą w innym składzie zremisowaliśmy. To taki wniosek na małe pocieszenie. Po zmianie stron byliśmy świadkami innego obrazu gry. Czesi skoncentrowani na obronie i skupieni na efektywnych kontratakach. Polska częściej przy piłce szukająca możliwości przedarcia się przez blok obronny gospodarzy. Niestety było bardzo ciężko, a groźniejsze sytuacje stworzyliśmy sobie prawdopodobnie w pierwszej połowie.

W drugiej połowie na dzień dobry wchodzą Michał Skóraś oraz Karol Świderski za Krystiana Bielika i Michała Karbownika. Widać było lekką poprawę po dokonanych przetasowaniach i więcej chęci na lepszą grę. Niestety Polska miała problem żeby przedostać się w pole karne przeciwnika. Czesi mądrze ustawieni w linii pięcioma obrońcami doskonale powstrzymywali ataki Polski. Nie mogliśmy swobodnie dośrodkować w pole karne lub zagrać groźnego podania prostopadłego.

Co najgorsze w 62. minucie ekipa Santosa straciła trzecią bramkę w tym meczu. Gola strzelił Kuchta po ładnej asyście Alexa Krala, który przez wielu został uznany na MVP tego spotkania. Zagrał naprawdę bardzo solidne zawody zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. Gdy wydawało się, że wynik się nie zmieni, zamieszanie w polu karnym Czech wykorzystali Polacy. Michał Skóraś podał do Damiana Szymańskiego, a ten z bliska pokonał bramkarza Czech. Wynik już się nie zmienił.

Wnioski po meczu

Czesi zaskoczyli nas swoim ustawieniem i bardzo mocno zaczęli spotkanie. To był klucz do sukcesu. Szybkie dwie bramki, których nikt się nie spodziewał, nawet oni sami. To już poniekąd ustawiło spotkanie. Od początku wyszli na Polaków bardzo agresywnie i wysoko w pressingu. Wiedzieli, że wtedy Polska może mieć problemy i albo będzie tracić piłkę na swojej połowie albo uciekać do rozwiązań dość prostych, czyli długich piłek do przodu.

To się udało, zwłaszcza kiedy Karol Linetty nieporadnie stracił piłkę na swojej połowie. Nie wiedział co z nią zrobić, a przy nim już byli zawodnicy trenera Silhavego i odebrali mu bardzo szybko futbolówkę, a za kilkanaście sekund wpakowali ją do bramki Szczęsnego. Nieoczekiwanie jeszcze przez kilka minut również prezentowali podobne rozwiązania. Wiedzieli, że Polacy są mocno zranieni i jeszcze się nie otrząsnęli po szybkich ciosach, więc chcieli zdobyć jeszcze jedną bramkę.

Mocną stroną reprezentacji Czech w tym spotkaniu były skrzydła. Tamtędy konstruowali akcję, bądź kontrataki. Tam również świetnie niwelowali zamiary Polaków nie pozwalając przeprowadzać ataków i dośrodkowań. Dodatkowo wyglądali lepiej fizycznie i trudno było Polakom w walce jeden na jeden.

W poniedziałek bardzo ważny mecz z Albanią na Stadionie Narodowym. Polacy muszą wygrać to spotkanie, by myśleć o awansie na mistrzostwa Europy. Zapewne trener Santos wyjdzie teraz innym składem. Zobaczymy, jak będzie układać się gra Polaków i czy będą potrafili stwarzać sytuacje stuprocentowe w nadchodzącym spotkaniu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze