Jeden z najbardziej emocjonujących meczów w dziedzinie brytyjskiego futbolu już w niedzielę! Manchester United zagra z jednym z największych rywali, wielokrotnym mistrzem Anglii, lecz nie Premier League – Liverpoolem. Wszystkie inne spotkania pozostaną w cieniu tego meczu, choć też będą ciekawe.
29. kolejka rozpocznie się od starcia Birmingham City z West Bromwich Albion. Triumfatorzy Carling Cup muszą udowodnić, że zwycięstwo w tych rozgrywkach nie było przypadkiem i jedynie wykorzystaniem błędu Arsenalu. W dodatku wciąż nie mogą być oni pewni utrzymania, choć ich sytuacja wygląda nieźle. Zgoła inaczej jest w ekipie „The Baggies”. Tam zaczęło się rewelacyjnie, a na razie jest przynajmniej bardzo słabo. Czy Roy Hodgson, niedawno zatrudniony szkoleniowiec, okaże się receptą na problemy beniaminka? Wszystko zweryfikuje mecz.

Arsenal wraca do gry po wysokim zwycięstwie 5:0 nad Leyton Orient w ramach FA Cup. Arsene Wenger nie zamierza spuścić z tonu i chce walczyć o zdobycie upragnionego mistrzostwa. W końcu „The Gunners” na jakiekolwiek trofea czekają już ponad pół dekady. Sunderland, klub, z którym zmierzą się w najbliższej kolejce, chociaż jest ósmy w tabeli, ostatnio rozczarowuje. Czy mecz z Arsenalem przełamie passę jak dotąd czterech porażek z rzędu? Na to się nie zapowiada, choć kto przed pierwszym meczem z Leyton spodziewał się, że dojdzie do powtórki na Emirates?
Mówi się, że w meczu Boltonu z Aston Villą po raz kolejny zabłyszczy wypożyczony z Chelsea Daniel Sturridge. Ostatnio strzela on gola za golem i zapewne znów będzie miał ku temu szansę. „The Villans” mogą być trochę rozczarowani odpadnięciem z FA Cup w meczu z Manchesterem City, lecz z drugiej strony być może dadzą upust sportowej (z podkreśleniem na ten wyraz) złości i rozegrają dobre zawody.
Dojdzie też do pojedynku drużyn na pierwszy rzut oka o podobnym poziomie. Na St James Park Newcastle podejmie Everton. Ekipy dzielą od siebie trzy punkty i możliwe, że ta różnica zostanie zniwelowana, choć teren „The Magpies” jest trudny. Nie inaczej jest na Upton Park, choć miejscowy West Ham w tym sezonie ma masę problemów. Na dzień dzisiejszy jest on jednym z faworytów do spadku. Tym razem sprawdzi się, czy jest w stanie pokonać u siebie Stoke.
Ostatnio Manchester City zremisował w lidze z Fulham. Na Eastlands znów doszło do rozczarowania, lecz podopieczni Manciniego ostatnio wysoko wygrali z Villą. W całkiem przyzwoitej formie jest Mario Balotelli, zapowiada się również, iż w meczu wystąpi Tevez. Ciekawostka – „The Citizens” w Premier League nigdy nie wygrali na DW Stadium. U siebie jednak powinni bez problemowo pokonać rywala, choć „The Latics” też potrafią zaskoczyć. A walczyć muszą oni teraz o każdy punkt, wszak zamykają tabelę.

Pierwszym niedzielnym spotkaniem będzie absolutny hit. Liverpool – Manchester United. W poprzednim, ligowym meczu z „The Reds” podopieczni Fergusona triumfowali 3:2. Wspaniałym hat-trickiem i bramką popisał się wtedy Dimitar Berbatow. Do 84. minuty – jego trzeciej bramki – utrzymywał się remis 2:2 (dwa gole strzelił Gerrard). Ciekawą rzecz mówią jednak statystyki. Otóż, Liverpool nie przegrał ostatnich pięciu meczów u siebie. Czy passa zostanie podtrzymana? Dla United spotkanie jest czymś więcej niż samą okazją do umocnienia pozycji na czele tabeli (zwłaszcza dodając do tego ostatnią porażkę z Chelsea). Podobnie jak na jesieni, wicemistrzowie Anglii i tym razem zapewne zechcą zagrać na nosie odwiecznym rywalom. Liverpool w ostatniej kolejce również przegrał, na wyjeździe z West Hamem – 1:3. Mówi się, że w Liverpoolu być może zadebiutuje Andy Carroll. Możliwe jest również, iż rekordowy, 607. występ w barwach United zaliczy Ryan Giggs. Nie zagra na pewno zawieszony Vidić i bardzo możliwe, że nie zdąży leczący uraz Ferdinand.
Dalglish tego typu meczom wystawia dobrą recenzję: – Dla tego klubu ważne jest każde spotkanie, lecz Liverpool – Manchester United to mecz, na który czeka wielu ludzi. (…) Każdy gra, by móc to robić na najwyższym możliwym poziome. Te spotkania są tym, czym się zwie najlepsze widowiska, jakie tylko mogą być. Przypuszczam, że każdy, kto gra w piłkę, chciałby zagrać w takim meczu.
Gwoli przypomnienia – niecodzienna bramka Berbatowa z poprzedniego, ligowego meczu z Liverpoolem:
W cieniu tego spotkania pozostanie mecz Wolverhamptonu z Tottenhamem. Podopieczni Micka McCarthy’ego ostatnio grają lepiej, wysoko pokonali Blackpool. Czy pupile Redknappa ostudzą ich zapał? „Wolves” mają jeszcze szanse na uniknięcie spadku. Kolejkę zamknie poniedziałkowy pojedynek wspomnianych „The Seasiders” z Chelsea, która walczy o umocnienie pozycji w pierwszej czwórce. Szykuje się zatem, jak w większości przypadków, bardzo emocjonujący weekend angielskiej ekstraklasy.
W tym jednym jedynym meczu wspieram mentalnie
Man.U...bo nie ma takiego drugiego znienawidzonego
przeze mnie klubu z Anglii,jak "Czerwoni"z
Liverpoolu!!!