Czas Lechii?


Czy gdański zespół wreszcie powalczy o mistrzostwo?

5 września 2018 Czas Lechii?

Lechia Gdańsk jest jak dotychczas rewelacją tego sezonu LOTTO Ekstraklasy. Po siedmiu kolejkach biało-zieloni prowadzą w rozgrywkach i do tej pory jako jedyni w lidze nie zaznali goryczy porażki. Pora zadać sobie pytanie, czy to jest ten moment, gdy Lechia wreszcie powalczy o mistrzowski tytuł?


Udostępnij na Udostępnij na

Trener na odpowiednim poziomie

Gdy kilka miesięcy temu miejsce Adama Owena na ławce gdańszczan zajmował Piotr Stokowiec, zmianę te można było oceniać wyłącznie pozytywnie. Kto wie, czy gdyby walijski specjalista od przygotowania fizycznego dalej prowadził gdańszczan, to Lechia nie występowałaby dziś w Fortuna 1. Lidze. Na Lechię Owena nie dało się patrzeć, grali nieskuteczny, brzydki, toporny futbol, którego oglądanie przyprawiało o ból głowy. Dodatkowo mocna kadrowo Lechia nie punktowała i grała słabo w lidze, mimo że przed sezonem klub z Trójmiasta uznawano za jednego z głównych faworytów do tytułu mistrzowskiego.

Obecnie chociaż gdański zespół nadal nie gra pięknego i porywającego futbolu, podobać może się to, że widać iż stanowią drużynę. Wreszcie też gdańska ekipa gra skutecznie, a jej spotkania nie sprawiają, że zastanawiamy się, co poszło nie tak w naszym życiu, że mając 100 innych rzeczy, które możemy robić, włączyliśmy mecz ekstraklasy. Lechia przypomina Zagłębie Lubin sprzed dwóch lat i widać, że zmiana na stanowisku szkoleniowca to najlepsze, co mogło ten zespół spotkać.

– Lechia Stokowca jest spójna taktycznie. Lubi oddać inicjatywę rywalowi, atakuje głównie skrzydłami – mówi nam kibic Lechii Jakub Jabłoński. – Nie powiem, że dobrze broni, bo to nieprawda. Największą jednak różnicą jest przygotowanie fizyczne. Lechia Owena puchła po 30 minutach. Lechia Stokowca biega od początku do końca.

Nowi bohaterowie

Latem z Gdańska odszedł Marco Paixao, dotychczas podstawowy napastnik i strzelec wielu goli dla klubu z ul. Traugutta, król strzelców ekstraklasy z sezonu 2016/2017. Zespół opuścił też drugi napastnik Grzegorz Kuświk. Wydawało się, że po tym, jak z klubem rozstało się dwóch podstawowych napastników, Lechii będzie trudniej strzelać gole. Tymczasem przestawienie na atak Flavio Paixao oraz powrót do Gdańska Jakuba Araka okazały się świetnymi uzupełnieniami napadu gdańszczan.

Ten pierwszy załadował już w tym sezonie pięć bramek i jest w czubie klasyfikacji najlepszych strzelców bieżących rozgrywek. Ten drugi trafił do siatki raz, zaliczył też asystę. Dodatkowo w Gdańsku latem zameldował się Artur Sobiech, który jednak dotychczas tylko raz zameldował się na murawie.

Prawdziwym wzmocnieniem okazało się jednak zakontraktowanie Jarosława Kubickiego. Z początku kibice Lechii byli sceptycznie nastawieni do tego transferu, bowiem zamiast wzmocnienia napadu do Gdańska trafił kolejny środkowy pomocnik. Tymczasem Kubicki na boisku zostawia serce i robi kapitalne wrażenie, będąc momentami prawdziwym liderem Lechii. Gra więcej od bardziej doświadczonego i znacznie wyżej cenionego Ariela Borysiuka, jest też o klasę lepszy od Daniela Łukasika. Kubickiego nie mogą się nachwalić kibice gdańszczan.

– Moim zdaniem Kubicki to najlepszy transfer Lechii od czasów pozyskania Haraslina – stwierdza Jabłoński. – To są płuca Lechii. Dzięki niemu nawet Daniel Łukasik zaczął przypominać piłkarza.

Poza tym bardzo dobre wrażenie robi młody Karol Fila, w ubiegłym sezonie przebywający na wypożyczeniu w Chojniczance. Gra regularnie, zdołał już strzelić w tym sezonie bramkę, można go nazwać jednym z odkryć tego sezonu ekstraklasy. Miałem okazję widzieć kilka miesięcy temu tego zawodnika w barwach Chojniczanki i dziwiłem się, że Lechia nie chce korzystać z usług tego utalentowanego gracza, szczególnie gdy widziałem, jak grają piłkarze Lechii.

Czy to jest ten sezon?

Obecna Lechia jest najsłabsza kadrowo od kilku lat. Ma za sobą najgorszy sezon od wielu lat. Wydawało się, że gdańska drużyna znów będzie ligowym średniakiem. Przed sezonem każdy, komu by zasugerowano, że gdański zespół będzie prowadził w rozgrywkach, popukałby się w czoło i wysyłałby sugerującego do Świecia. Tymczasem właśnie w tym momencie gdańszczanie zaczęli punktować i prowadzą w tabeli. Patrząc na to, że papierowi faworyci, czyli Legia, Jagiellonia i Lech, na razie zawodzą, można postawić sobie pytanie: czy to jest ten moment, gdy Lechia chociaż awansuje do europejskich pucharów?

Najbliżej dotychczas byli w 2014 i 2017, gdy zajmowali czwarte miejsce w lidze. Chociaż często jest to lokata premiowana grą w eliminacjach Ligi Europy, w tamtych sezonach nie trafiali do tych eliminacji, bowiem Puchar Polski w tych sezonach zdobywały drużyny niżej notowane – Zawisza Bydgoszcz i co było dla Lechii szczególnie bolesne, Arka Gdynia. Dodatkowo przed rokiem do ostatniej kolejki bili się o mistrzostwo i gdyby wygrali w Warszawie z Legią, zdobyliby tytuł.

Czy nadszedł ten moment, gdy Lechia wreszcie spełni swoje aspiracje i sięgnie po tytuł? O to zapytałem Jakuba Jabłońskiego.

– Wciąż mam wątpliwości. Na papierze nasz skład to jakieś szóste miejsce. Ale jeśli trener utrzyma dyscyplinę, a piłkarze formę, to kto wie?

Moim zdaniem, jeżeli gra Lechii nadal będzie tak wyglądać, to gdańska drużyna ma spore szanse na czołówkę ekstraklasy. Czy na mistrzostwo? Czas pokaże, na razie warto jednak śledzić trójmiejski zespół, bo czuję, że może to być rewelacja na miarę Piasta Gliwice z sezonu 2015/2016.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze