W futbolu – podobnie jak w każdym innym sporcie – emocje bardzo często biorą górę. Dotyczy to zarówno trenerów, piłkarzy, jak i samych kibiców. Najpierw działamy, dopiero potem myślimy – taki już urok sportowych wydarzeń, które niosą za sobą niepowtarzalne przeżycia. W eksponowaniu swoich emocji nie ma nic złego tak długo, dopóty nie wpływają one negatywnie na drugą stronę. Właśnie w takiej sytuacji znalazł się Juergen Klopp. Niemiec został skrytykowany za swoją radość po bramkach piłkarzy Liverpoolu w spotkaniu z Brighton.
Wynik zakłamał rzeczywistość
Podopieczni niemieckiego trenera w teorii dość pewnie ograli Brighton, bowiem po końcowym gwizdku na tablicy wyników kibice gospodarzy ze smutkiem wpatrywali się w wynik 1:5. Suchy rezultat nie oddaje jednak pełnej dramaturgii spotkania. Do momentu przełamania obrony Brighton Liverpool nie potrafił wykreować sobie dogodnych sytuacji bramkowych. Na prowadzenie wyjść mogli gospodarze, lecz w dobrej sytuacji pomylił się Murray. Gdy drugą połowę podopieczni Hughtona rozpoczęli na dwubramkowym debecie, znów wydawało się, że losy spotkania są rozstrzygnięte. Tak jednak nie było. Murray ponownie zmarnował doskonałą okazję na gola kontaktowego, zaś w tej samej akcji Firmino dobił gospodarzy. Wynik 0:3 nie załamał jednak Brighton, które wróciło do gry po dość kontrowersyjnym rzucie karnym, którego na gola zamienił nieskuteczny w tym meczu Murray. Choć gospodarze nie zdobyli kolejnych bramek, to tworzyli sobie groźne sytuacje bramkowe i Juergen Klopp – pamiętając o remontadzie Sevilli – miał prawo niepokoić się o wynik. Stąd gdy Coutinho zdobył dla „The Reds” czwartego gola, cały sztab szkoleniowy Niemca ruszył z celebracją. Podobnie wyglądało to w przypadku samobójczego trafienia Dunka, które zakończyło emocje w tym spotkaniu.
Pierwsze starcie przy linii
Tuż po końcowym gwizdku Klopp uścisnął dłoń Hughtona, jednak trener Brighton nie był zadowolony z postawy Niemca, którą uznał za lekceważącą. Były szkoleniowiec Borussii wyraźnie nie zgadzał się z zarzutami Hughtona, odpowiadając, że spotkanie było niezwykle wyrównane i jego losy rozstrzygnęły się dopiero w końcowym etapie meczu. Dłuższa niż zazwyczaj wymiana zdań obu trenerów wzbudziła jednak ogromne zainteresowanie mediów. Choć zarówno Hughton, jak i Klopp zdążyli już zapomnieć o problemie i rozstali się w zgodzie, to swoje trzy grosze dorzucić postanowił Garth Crooks.
„To tylko Brighton, a nie finał Ligi Mistrzów”
W studiu pomeczowym na kanale BBC Sports Ian Wright wspólnie z Garthem Crooksem spierali się o postawę Kloppa i jego sztabu szkoleniowego. O ile legenda Arsenalu poprzestała na zrozumieniu frustracji Hughtona, to Crooks postanowił odpalić salwy w stronę Niemca.
– Porażka 1:5 nie jest przyjemna, szczególnie gdy trenerem Liverpoolu jest Klopp, który ze swoim sztabem celebruje każdego gola, jakby był to finał Ligi Mistrzów.
– Czuję się dotknięty, że Hughton musiał czekać na Kloppa po spotkaniu, aby uścisnąć jego dłoń.
– Gdzie podziały się zwyczaje tej pięknej gry? Czy pragnienie wygrywania i pieniędzy zniszczyło wszystko, co ceniliśmy? Pewne zwyczaje są najważniejsze i jeśli ktoś nie potrafi tego zrozumieć, to powinien znaleźć nową profesję, w której będzie mógł sobie pozwolić na złe maniery.
Bezpośrednie słowa Crooksa zdziwiły nie tylko pozostałych ekspertów w studiu, ale również prowadzącego, który postanowił natychmiast zmienić temat dyskusji. Na słowa byłego zawodnika m.in. Manchesteru United nie zareagował również sam Juergen Klopp. Szkoleniowiec Liverpoolu najwyraźniej nieszczególnie przejął się krytycznymi komentarzami Crooksa.
Futbol bez emocji? To niemożliwe!
Słowa Crooksa są kolejnym dowodem na to, że eksperci niekiedy mówią tylko po to, by mówić – sens wypowiedzi nie był w tym przypadku istotny. Crooks, gdy był jeszcze piłkarzem, sam nie zwykł stronić od impulsywnych reakcji, za które teraz krytykuje Kloppa. Emocje są nieodłączną częścią futbolu i gdy zacznie ich brakować, będzie to równoznaczne z końcem tej dyscypliny. Postacie tak barwne i prawdziwe jak Klopp są najbardziej wyraziste spośród wielu trenerów. Niemcowi nie można jednak odmówić braku klasy czy arogancji wobec rywala. Trener Liverpoolu z podobnym szacunkiem odnosi się do wszystkich przeciwników. To, że Hughton musiał czekać, by uścisnąć rękę Kloppa, nie czyni jeszcze z Niemca najgorszego zła tego świata…
Czepialstwo czy frustracja?
W poprzednim sezonie podobne zarzuty Jose Mourinho wystosował wobec Antonio Conte. Według Portugalczyka włoski trener nadmiernie celebrował bramki strzelane przez piłkarzy Chelsea. „The Blues” ograli wówczas Manchester United 4:0 i Mourinho nie krył swojej irytacji po spotkaniu. Pojawia się jednak pytanie, czy reakcja byłaby równie negatywna, gdyby przebieg meczu ułożył się inaczej? Z pewnością nie. Zatem o takim, a nie innym zachowaniu decyduje przede wszystkim frustracja trenera, który poniósł porażkę. Podwójnie trudno wówczas znieść niekiedy szalone wręcz celebracje przeciwnika. Co za tym idzie, opowieści o wymierającym szacunku można włożyć między bajki, bowiem to tylko kolejna gra, w której każdy z trenerów stanie jeszcze niejednokrotnie po obu stronach barykady.