Chociaż tydzień temu dopiero zakończyliśmy rozgrywki ligowe, kluby już przystępują do ruchów transferowych. Jako jedna z pierwszych pod tym względem zdaje się działać Cracovia.
Jeszcze w piątek władze klubu poinformowały o zakontraktowaniu Mateusza Szczepaniaka, a dziś szef skautingu, Robert Kasperczyk, poinformował na Twitterze o transferze Węgra Roberta Litauszki, 26-letniego środkowego obrońcy, grającego do tej pory w zespole Ujpest FC. W tym sezonie w barwach drużyny z Budapesztu zagrał on w 36 spotkaniach, przy czym zdobył jednego gola i raz asystował. Mowa o transakcji na zasadzie wolnego transferu.
Robert przez 13 lat był fioletowo-białym pasiakiem. Zamienił fiolet na czerwień. pic.twitter.com/UY5Tj1ZBTB
— Robert Kasperczyk (@Kasperczyk67) May 22, 2016
Czy mówimy tu o wzmocnieniach? Cóż, na pewno o uzupełnieniach zespołu, ale z dużymi szansami na dodanie czegoś więcej drużynie Jacka Zielińskiego. Faktem jest, że przy Kałuży natychmiast wzięli się ostro do roboty, aby nie powtórzyć dość nieudanego zimowego okienka. Tym bardziej że „Pasy” czeka wyjątkowo krótka przerwa ze względu na wcześnie zaczynające się zmagania w europejskich pucharach.
Szczepaniak wydaje się naprawdę sensowną opcją, i to za rozsądne pieniądze. Jako jeden z wyróżniających się piłkarzy w zespole Podbeskidzia pokazał, że zwyczajnie nie powinien marnować się na zapleczu ekstraklasy. I na szczęście trafia do drużyny Jacka Zielińskiego, która poszukuje zawodników do linii ataku. Czy jednak w pełni rozwiązuje to kłopoty po utracie Denisa Rakelsa? Na pewno umożliwia dodatkowe rozwiązania.
Litauszki jest z kolei dość sporą zagadką. Od 13 lat reprezentuje ekipę z Budapesztu i wyrobił sobie tam na tyle dobrą opinię, że klub próbował go zatrzymać. Cracovia jednak zaoferowała lepsze warunki. Zawsze z takimi zawodnikami wiąże się pewne ryzyko związane z aklimatyzacją. Dobrze jednak, że zespół zdecydował się na transfer już w tej chwili. Z pewnością rozpoczęcie przygotowań od samego początku ułatwi byłemu reprezentantowi młodzieżowej reprezentacji Węgier (cztery spotkania) łatwiejsze wejście do nowej drużyny.
Na razie Janusz Filipiak nie daje powodów, by sądzić, że na starcie olewa przygodę z pucharami. Ale z pewnością przydałyby się jeszcze większe armaty. I warto, aby przy Kałuży o tym pamiętano.