Dziś o godz. 20.30, a więc niemalże na samym początku 2. kolejki polskiej ekstraklasy, będziemy świadkami jej najciekawszego pojedynku – 190. derbów Krakowa – w których rękawice skrzyżują Cracovia i Wisła. Dotychczasowy bilans ich bezpośrednich starć przemawia na korzyść „Białej Gwiazdy”, ale wieczorem to „Pasy” będą faworytami.
Świadkami takiej sytuacji nie byliśmy od bardzo dawna, właściwie zawsze ukochany klub śp. Jana Pawła II uchodził za brzydkie kaczątko, pozostające w cieniu zachwycającego łabędzia, czyli Wisły. Potwierdzeniem tej tezy może być bilans pojedynków dwóch krakowskich zespołów – zdecydowanie przemawiający za ekipą Kazimierza Moskala. W 189 derbach Małopolski „Biała Gwiazda” triumfowała 85 razy, „Craxa” zaś tylko 61. Pozostałe 43 mecze zostały nierozstrzygnięte. Dlaczego więc przed dzisiejszym prestiżowym spotkaniem to akurat Cracovia uchodzi za faworyta?
Role się odwróciły…
Choćby dlatego, że w przerwie wakacyjnej jej kadra nie uległa tak poważnemu osłabieniu jak jej rywal zza miedzy. Z pasiastą częścią stolicy województwa małopolskiego pożegnało się co prawda pięciu dość znaczących zawodników, ale na ich miejsce sztab Jacka Zielińskiego natychmiast sprowadził doskonale nam znanych: Huberta Wołąkiewicza, Jakuba Wójcickiego oraz Grzegorza Sandomierskiego. W pierwszej konfrontacji Cracovii w tym sezonie jedynie ostatni z wcześniej wymienionych nie miał okazji zaprezentować swoich możliwości. Dwie pozostałe nowe twarze zagrały z Lechią Gdańsk bardzo dobrze, a w pierwszej połowie – wręcz koncertowo. Marzący o europejskich pucharach gdańszczanie nie mieli praktycznie nic do powiedzenia, kiedy Deniss Rakels i jego kompani raz po raz groźnie atakowali ich bramkę. I choć skromne zwycięstwo 1:0 dla wielu ekspertów było sporą niespodzianką, ci, którzy bacznie obserwowali końcówkę ubiegłego sezonu w wykonaniu „Pasów”, nie byli takim obrotem spraw szczególnie zaskoczeni.
Bo Cracovia znajduje się na fali wznoszącej już od 20 kwietnia, kiedy zwolnionego Roberta Podolińskiego na ławce trenerskiej zastąpił doświadczony Jacek Zieliński. 54-latek rodem z Tarnobrzega odmienił styl gry swojej nowej ekipy niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Z walczącej o uniknięcie degradacji „Craxy” uczynił efektownie i skutecznie grającą maszynę, która ubiegłą edycję ekstraklasy zakończyła na 9. pozycji. Oznacza to, że okazała się najlepsza w tzw. grupie spadkowej, w której wyraźnie odstawała poziomem i kulturą gry od pozostałych siedmiu klubów. Teraz doskonale rozpoczęła kolejny sezon, pokonując wyżej notowaną Lechię. I choć nikt na razie przy ul. Kałuży głośno o tym nie mówi, to zakwalifikowanie się do lepszej „ósemki” w rozpoczętym przed tygodniem nowym rozdaniu jest dla piłkarzy pięciokrotnych mistrzów Polski celem minimum. A jeśli uda się go zrealizować, później nic nie stanie na przeszkodzie, by powalczyć o Ligę Europy.
Na razie jednak trzeba pokonać Wisłę, co po raz ostatni Cracovii udało się 28 września 2014 r., a więc stosunkowo niedawno. W poprzednich dziesięciu odsłonach „Świętej Wojny” to jednak „Biała Gwiazda” radziła sobie lepiej, odnosząc 5 zwycięstw. Jak będzie tym razem, trudno powiedzieć, bo nawet jeśli trener Zieliński i jego team będą faworytem, nie mogą zapomnieć o tym, że ich oponenci także rozpoczęli sezon przyzwoicie. Remis 1:1 z Górnikiem Zabrze pozwolił 13-krotnym mistrzom kraju pozbyć się jednego ujemnego punktu (zabrzanom zresztą też) i można powiedzieć, że dopiero dzisiejszym meczem z odwiecznym rywalem naprawdę zaczynają rozgrywki.
Podążać drogą Górnika
Nie od dziś wiadomo, że czasy, kiedy w Wiśle płacono krocie bardzo przeciętnym piłkarzom, minęły bezpowrotnie. Przy Reymonta już od ładnych paru lat trwa zaciskanie pasa, co powoduje, że piłkarze Kazimierza Moskala nie zawsze mogą liczyć na terminowe wypłaty. Być może jednak właśnie problemy finansowe spowodują, że wiślacy nie stoczą się, a wprost przeciwnie – udowodnią wszystkim niedowiarkom swoją wartość. We wspomnianym Górniku Zabrze również nie dzieje się najlepiej i przed każdymi kolejnymi rozgrywkami ekstraklasy znajdują się tacy, którzy wróżą mu heroiczną walkę o utrzymanie. A co robią piłkarze ze Śląska? Grają tak, jak potrafią najlepiej, i osiągają całkiem przyzwoite wyniki. Sympatycy Wisły nie mieliby nic przeciwko temu, by ich idole też podążyli tą drogą, na której pierwszym przystankiem będzie derbowy pojedynek ze znienawidzonym przeciwnikiem.
POL / Hard to figure out what's going on in this scene from the Cracovia vs Wisła Kraków derby, 1966 pic.twitter.com/DdVFotK2Bo
— ColdWarFootball (@ColdWarFoot) July 1, 2015
Mimo zapowiadanego exodusu gwiazd Wisły wraz z końcem czerwca właściwie tylko dwóch ważnych piłkarzy opuściło Małopolskę. Chodzi tu oczywiście o Bośniaka Semira Stilicia oraz Łukasza Gargułę. Pierwszy był bez dwóch zdań najlepszym pomocnikiem poprzedniego sezonu, drugi zaś – z racji swego ogromnego doświadczenia – pełnił funkcję mentora młodszych kolegów. Oprócz nich z Krakowa wyjechało dziesięciu innych graczy, ale trzon kadry pozostał właściwie ten sam. Tylko między słupkami zaszła istotna zmiana, gdyż solidnego Michała Buchalika w meczu z Górnikiem zastąpił niedawno sprowadzony Radosław Cierzniak. Jeśli zaś chodzi o blok defensywny Wisły, dalej królują w nim Maciej Sadlok, Richard Guzmics, Arkadiusz Głowacki oraz Lukasz Burliga. Dziurę w drugiej linii, po odejściu Stilicia, mają załatać trzy nowe nabytki: Krzysztof Mączyński, Tomasz Cywka, a także Rafael Crivellaro. Bardzo dobre spotkanie przeciwko Górnikowi, udokumentowane zdobyciem gola, zaliczył zwłaszcza ostatni z wyżej wymienionego tria. W ataku Cracovia musi uważać przede wszystkim na wiecznie młodego Pawła Brożka. Były reprezentant Polski miewa przestoje w zdobywaniu bramek, ale potrafi ukłuć, kiedy rywale się tego nie spodziewają.
Kadry (prawie) w komplecie
Przed pierwszym gwizdkiem sędziego Krzysztofa Jakubika dwa zwaśnione obozy pozostają bardzo pewne siebie. Trener Moskal przekonuje, że nie obawia się rozpędzonego rywala. Jacek Zieliński wypowiada się w podobnym tonie, ale jego zdaniem 190. derby Krakowa nie będą miały wyraźnego faworyta. Nie jest to zatem nic innego, jak próba ściągnięcia presji ze swoich podopiecznych i zrzucenie jej na barki bardziej utytułowanego rywala. Na kimkolwiek by ona jedna ciążyła, obie drużyny na pewno będą potrafiły sobie z nią poradzić. Zarówno w Cracovii, jak i Wiśle można doszukać się wielu doświadczonych zawodników, którzy, mówiąc kolokwialnie, mieli okazję z niejednego pieca jeść chleb. Piłkarze „Pasów” będą mogli zdecydowanie łatwiej wejść w mecz, ponieważ wystąpią na własnym obiekcie, a ich kibice zechcą gorąco „przywitać” rywali.
[interaction id=”55b246778340fb0e0611ddf8″]
Szkoleniowcy obu teamów mają to szczęście, że większość ich graczy jest w pełni zdrowa i gotowa do rozpoczęcia piątkowego meczu. Fani „Craxy” martwili się, że jej dwaj najgroźniejsi piłkarze – Marcin Budziński i Miroslav Covilo – nie wystąpią przeciwko Wiśle, ale ich przedsezonowe urazy okazały się niegroźne. Duet ten zdążył nawet wystąpić w Gdańsku, ale dopiero w drugiej połowie, gdy boisko opuścili Bartosz Kapustka i Mateusz Cetnarski. Trener Moskal nie ma natomiast możliwości skorzystania z usług Wilde-Donalda Guerriera, który nie zdążył wrócić ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wraz z reprezentacją Haiti występował w turnieju o Złoty Puchar CONCACAF.