Kilka lat temu miał okazję grać u boku takich sław, jak: Manuel Neuer, Philipp Lahm, Arjen Robben czy Thomas Müller, dziś prowadzi do awansu drugoligowy Freiburg. Panie i Panowie, przed wami rosły napastnik rodem z Wernigerode – Nils Petersen.
W Bundeslidze zadebiutował prawie siedem lat temu – 23 maja 2009 roku, kiedy grając w Energie Cottbus (m.in. razem z Polakiem Mariuszem Kukiełką), wszedł na końcówkę meczu z Bayerem Leverkusen. Po zwycięstwie 3:0 zespół z Chociebuża awansował do barażów, w których jednak okazał się słabszy od FC Nürnberg i spadł do 2. Bundesligi. Petersen został w klubie z byłej NRD.
To tyle tytułem wstępu. Zanim zahaczymy m.in. o bawarski epizod, skupmy się na obecnych występach naszego bohatera we Freiburgu. Do tej drużyny trafił zimą 2015 roku, kiedy jeszcze grała w Bundeslidze. Już w pierwszym meczu w nowych barwach pokazał ogrom talentu, trzykrotnie pokonał Kevina Trappa, a sukces był tym większy, że zrobił to wszystko w 25 minut. Nie było więc dyskusji, kiedy w „Kickerze” został oceniony na jedynkę.
Wiosnę miał bardzo udaną. Zagrał 12 meczów (w pięciu pauzował z powodu naderwania więzadła zewnętrznego w kolanie) i strzelił dziewięć bramek, ale koniec końców nie dało to utrzymania niedawnemu uczestnikowi Ligi Europy. W dużej mierze z tego powodu, że do Petersena nie dostosowali się jego koledzy. Dlaczego? Ano posłużmy się jedną statystyką, która idealnie to zobrazuje. Jego dziewięć goli dało mu tytuł najlepszego strzelca zespołu, a rozegrał w nim tylko rundę wiosenną!
https://www.youtube.com/watch?v=zOTYU3DIdlw
I gdy wydawało się, że wróci do Werderu (z którego był wypożyczony), ostatecznie został w spadkowiczu z Schwarzwald-Stadion. Duży wpływ, a być może nawet i kluczowy, miała deklaracja, którą złożył w kwietniu 2015 roku. – Chcę pozostać we Freiburgu, bez względu na to, gdzie ten klub będzie występował – powiedział. Warto jeszcze w tym miejscu dodać, że latem zakusy mieli na niego działacze m.in. FC Köln i FSV Mainz, którzy szukali następcy Shinjiego Okazakiego – Japończyka sprzedanego do Leicester City.
Była to decyzja znakomita. Petersen już w pierwszej konfrontacji z FC Nürnberg ustrzelił hattricka, czym walnie przyczynił się do efektownego zwycięstwa 6:3. Jesień ostatecznie zakończył z bilansem 15 goli. Wiosna na razie wygląda nieco gorzej, dlatego że nie ma pewnego miejsca w składzie (wszystko z powodu lekkiego urazu naderwania więzadeł w stawie skokowym, którego nabawił się w styczniu), a w 2016 roku zapisał na swoje konto trzy trafienia. Mimo tych problemów cały czas jest wielkim talizmanem spadkowicza, a obrońcy rywala drżą na myśl o pilnowaniu byłego snajpera Bayernu. Jeszcze inna statystyka, która udowodnia, że dla zespołu z południa Niemiec jest piłkarzem wyjątkowym. Ostatnim snajperem, który przekroczył granicę 18 goli, był Papiss Demba Cisse. W sezonie 2010/2011 Senegalczyk, aktualnie występujący w Newcastle, zdobył 22 bramki dla występującego wówczas w Bundeslidze klubu.
27-latek walczy też o pobicie personalnego rekordu również z sezonu 2010/2011. Zdobył wtedy 25 bramek dla Energie Cottbus w 2. Bundeslidze, dzięki czemu wychwycili go skauci Bayernu. Zresztą obejrzyjcie sami jego popisy strzeleckie sprzed kilku lat.
Do Monachium przychodził przede wszystkim jako zmiennik Mario Gomeza. Początkowo był transferem zachwycony (– Podpisać kontrakt z Bayernem to najwspanialsza rzecz na świecie). Na dłuższą metę nie udało mu się zbliżyć do byłego zawodnika VfB Stuttgart. Grał mało (łącznie niespełna 500 minut) i po roku został najpierw wypożyczony do Werderu, by po następnym roku zostać wykupionym za ok. 3 miliony euro. – Grałem tak mało w pierwszym sezonie, że nie wyobrażałem sobie, iż ta sytuacja może się powtórzyć w drugim – powiedział tuż po dołączeniu do klubu wówczas prowadzonego przez Thomasa Schaafa.
Pierwsze dwa lata w Bremie miał udane (strzelił odpowiednio 11 i siedem bramek w lidze), ale czara goryczy się przelała po tym, jak jesienią 2014 roku stracił miejsce w składzie na rzecz Franco di Santo (obecnie gracz Schalke) i Davida Selke (obecnie występuje w rywalu Freiburga – RB Lipsk).
Wydaje się, że cały czas rosły Niemiec nie dostał prawdziwej szansy w Bundeslidze, bo na zapleczu w prawie każdym sezonie strzelał przynajmniej dziesięć bramek (wyjątek to kampania 2007/2008, kiedy w barwach Carl Zeiss Jena zdobył cztery gole). Dziś jego bramki prowadzą Freiburg do Bundesligi. Zobaczymy za jakiś czas, czy dostanie szansę, by poważnie zaistnieć w tym klubie w niemieckiej elicie.