Clermont-Ferrand, stolica Owerni, regionu położonego w środku Francji. Miasto schludne, zadbane i uporządkowane, w dodatku siedziba koncernu Michelin. To tutaj znajduje się klub piłkarski, który z pewnego powodu jest tym jednym, jedynym. Wyjątkowym w skali świata.
Mowa o Clermont Foot, drugoligowej drużynie, która jest pierwszym zawodowym zespołem męskiej piłki nożnej trenowanym przez kobietę. Historia rozpoczęła się na początku sezonu 2014/2015, gdy zarząd klubu poinformował, że piłkarzy do rozgrywek przygotuje Portugalka Helena Costa. Wiadomość spotkała się ze sporym odzewem w środowisku, duża część ekspertów sugerowała bowiem, że taki układ nie ma prawa się sprawdzić. Jak się niedługo później okazało, mieli rację, choć tylko połowicznie. Zanim rozpoczął się sezon, pani Costa podała się do dymisji, uznając, że nie da sobie rady jako szkoleniowiec męskiej drużyny. Clermont postanowiło jednak kontynuować swój pomysł, starając się tym samym udowodnić, że wielka porażka projektu nie jest spowodowana płcią, lecz charakterem. Postanowili więc dać szansę innej trenerce.
Corinne Diarce to we Francji postać znana. 41-letnia obecnie szkoleniowiec jest legendą kobiecej reprezentacji „Trójkolorowych”. Z boiska kojarzona jako twardy obrońca, przez 12 lat rozegrała ponad 120 meczów w kadrze. Mówi się, że defensorzy to lepsi trenerzy, co zdaje się potwierdzać pani Diacre. Klub rządzony jest twardą ręką (mimo że pani szkoleniowiec ciągle się uśmiecha), a taktyka gry Clermont pod pewnymi względami przypomina właśnie piłkę nożną pań.
https://youtu.be/0FabzU4_1e0
Kibice chodzący na stadion im. Gabriela Montpieda na nudę nie mają prawa narzekać. Zespół preferuje bardzo ofensywny, momentami wręcz „radosny” futbol. Oprócz dwóch czołowych drużyn Ligue 2 to właśnie Clermont strzeliło najwięcej bramek w lidze (39 w 26 meczach) – wynik godny pochwały, gdyby nie fakt, że… poza Creteil, walczącym o utrzymanie, nikt nie traci aż tak wielu goli (39, dokładnie tyle samo co zdobytych). Warto więc kupować bilety w ciemno – przeciętnie, w ciągu 90 minut meczu klubu z Owerni, padają trzy bramki.
Godne podkreślenia jest to, że Clermont Foot za kadencji Diacre zmierza po historyczny wynik. Na tę chwilę zespół traci pięć punktów do miejsca premiowanego awansem i wydaje się mieć ambicję walki do samego końca. To miła odmiana – klub dysponuje bowiem bardzo przeciętnym budżetem, nigdy też nie wyściubił nosa ponad połówkę tabeli. Na dodatek kadra pozbawiona jest gwiazd (nawet jak na realia Ligue 2), z wyjątkiem jednej, wylansowanej przez samą Diacre.
Mowa o wieżowcu z ataku klubu – Senegalczyku Famarze Diedhiou. 23-letni piłkarz po fatalnym poprzednim sezonie (trzy bramki, pierwsze pół roku w Sochaux [jeden gol], później transfer do Clermont) wystrzelił jak z armaty i jak dotychczas w 25 meczach ligowych dwadzieścia razy trafiał do siatki rywali, zdecydowanie prowadząc w klasyfikacji strzelców Ligue 2.
Corinne Diacre jest, jak mówi właściciel klubu – Claude Michy, „menedżerem prowadzącym klub po angielsku”. Chce mieć kontrolę nad każdym aspektem – prowadzi treningi, decyduje o przydatności piłkarza do zespołu, dba o cechy mentalne drużyny. Dzięki swojej charyzmie ma pełne poparcie zarządu i samych piłkarzy. Jest w tym momencie absolutnie nie do ruszenia, chyba że któryś klub z Ligue 1 zaryzykuje jej zatrudnienie. Na to się jednak nie zanosi, wydaje się więc, że do samego końca sezonu Francuzka sterować będzie Clermont. GPS ustawiony jest na „awans”, droga jest jednak trudna, kręta i zawiła. Powodzenie tejże misji byłoby przełamaniem kilku stereotypów i z pewnością przyczyniłoby się do zwiększenia szans kobiet na obejmowanie podobnego stanowiska w innych klubach piłkarskich, nie tylko we Francji.
[interaction id=”56c341faee2dfdd36043e2c8″]