Copa America poza 100-letnią tradycją wyróżnia się na tle innych turniejów jeszcze dodatkową rzeczą. Od kilkunastu lat do rozgrywek zapraszane są reprezentacje z innych kontynentów.
Po co w ogóle zaprasza się zespoły z innych kontynentów do uczestnictwa w Copa America? Po pierwsze sama organizacja CONMEBOL zrzesza w swoich szeregach tylko 10 reprezentacji, więc z taką liczbą uczestników nie tylko nie trzeba rozgrywać żadnych eliminacji, ale także nie zorganizuje się wielkiej imprezy, która dostarczyłaby nam wystarczającą liczbę spotkań. Po drugie jeśli zaprosimy do imprezy np. Japonię, turniej zyska większą popularność w Azji. Choć różnie to z tymi gośćmi bywa, nie wszyscy z nich chcą traktować CA poważnie.
Po raz pierwszy na pomysł zaproszenia kogoś spoza Ameryki Południowej wpadnięto w roku 1993. Na turniej zaproszono sąsiadów z Meksyku oraz Stanów Zjednoczonych. Amerykanie wielkiej furory nie zrobili, nie wyszli nawet z grupy. Co innego Meksykanie, którzy swoją świetną grą zaszli aż do finału, w którym przegrali dopiero z Argentyną. Meksykanie to jedna z dwóch drużyn gości, która z turnieju przywiozła medale. Drugą reprezentacją spoza kontynentu, która wyjechała z CA z krążkami, był Honduras w 2001 roku.
W zasadzie zespół Meksyku wrósł już w turniej Copa America i chyba przyzwyczailiśmy się do tego, że Meksykanie występują od 1993 roku w niemal każdej edycji. Tegoroczne zmagania w Chile będą już ich dziewiątą imprezą. W CA cztery razy zagrała także Kostaryka, a trzykrotnie Stany Zjednoczone. Raz zaproszono także Honduras i Japonię. W tym roku zupełnym debiutantem będzie Jamajka, która wydaje się, że będzie dostarczycielem łatwych punktów.
Problemem prestiżu rozgrywek jest czasami podejście drużyn-gości do samego turnieju. Wiadomo, że dla Japończyków najważniejsza będzie dominacja w Azji, a dla Meksyku w Ameryce Północnej, więc zrozumiałe jest to, że zawodnicy Copa America traktują czasem ją jako najlepszą z możliwych form sprawdzenia swojej aktualnej dyspozycji. Pamiętamy zresztą aferę sprzed czterech lat, kiedy grożono Meksykowi, że jeśli ten przywiezie na imprezę drużynę młodzieżową, zostanie wykluczony z turnieju.
Przybysze z innych kontynentów mogą nam się podobać lub nie. O ile obecność Meksyku czy Hondurasu nie razi wielu w oczy, o tyle przybycie na turniej piłkarzy z kraju Samurajów już trochę kłuje. No bo co za mistrzostwa kontynentu, skoro udział w nich biorą piłkarze z drugiego końca świata, gdzie występują dwie różne kultury, dwa różne światy.
Jak długo w Copa America grali goście:
- 1993 rok: Meksyk – drugie miejsce, USA – nie wyszło z grupy
- 1995 rok: USA – czwarte miejsce, Meksyk – odpadł w ćwierćfinale
- 1997 rok: Meksyk – trzecie miejsce, Kostaryka – nie wyszła z grupy
- 1999 rok: Meksyk – trzecie miejsce, Japonia – nie wyszła z grupy
- 2001 rok: Meksyk – drugie miejsce, Honduras – drugie miejsce, Kostaryka – odpadła w ćwierćfinale
https://www.youtube.com/watch?v=I5tgv9ELfGs
- 2004 rok: Meksyk – odpadł w ćwierćfinale, Kostaryka – odpadła w ćwierćfinale
- 2007 rok: Meksyk – trzecie miejsce, USA – nie wyszło z grupy
- 2011 rok: Meksyk – nie wyszedł z grupy, Kostaryka – nie wyszła z grupy
Drużyny gości to pomysł na pewno ciekawy. Jednak wydaje się, że prawdziwa rewolucja w rozgrywkach Copa America czeka nas w przyszłym roku. Gospodarzem turnieju w 2016 roku będą Stany Zjednoczone. Będzie to sytuacja wyjątkowa, ponieważ w turnieju zagrają zespoły z obu kontynentów – wszystkie z Ameryki Południowej oraz sześć z Ameryki Północnej (USA, Meksyk, Honduras, Jamajka + dwa zespoły). Co ciekawe, projekt cieszy się dużym zainteresowaniem w Stanach Zjednoczonych. Aż 24 miasta chcą być gospodarzem imprezy.
Kto wie, być może to właśnie w tym kierunku pójdzie Copa America. Gdyby bliżej przypatrzeć się temu projektowi – ma on sens. W Ameryce Południowej nie ma tylu państw, żeby bez pomocy gości zorganizować turniej, który dostarczy kibicom wielu spotkań. Natomiast w Ameryce Północnej do turniejów nie trzeba nikogo zapraszać, jednak pojedynki Meksyku z Martyniką nie przykuwają zbyt wielkiej uwagi i cały turniej rozpoczyna się dopiero w półfinale, a czasami dopiero w ostatnim meczu.