W ciągu ostatnich dziesięciu lat polska ekstraklasa miała aż dziewięciu różnych najlepszych strzelców. Niestety, w większości przypadków piłkarze ci byli tylko objawieniem jednego sezonu. W iGol.pl sprawdzamy, jak potoczyły się losy tych graczy po zdobyciu wyżej wymienionego trofeum.
Aż trzech z tych graczy zawiesiło już buty na kołku. Jednym z nich jest Tomasz Frankowki. Pierwszy tytuł króla strzelców „Franek” zdobył w 1999 roku. W swoim pierwszym sezonie w barwach Wisły Kraków 24-latek zdobył aż 21 bramek. Później powtórzył jeszcze ten wyczyn w sezonach 2000/2001 i 2004/2005, kiedy to zawodnik pochodzący z Białegostoku przeżywał najlepsze lata swojej kariery. Kilka dobrych sezonów w Wiśle oraz świetne występy w reprezentacji sprawiły, że Frankowski dostał parę ciekawych ofert z zagranicy. Po odrzuceniu ofert z Levante i Stoke City oraz niemałym zamieszaniu związanym z transferem 1 września 2005 były napastnik „Białej Gwiazdy” został zaprezentowany jako nowy nabytek hiszpańskiego Elche. Sezon Polak zaczął nieźle, zdobywając dwa gole w dwóch pierwszych meczach. Później dopadła go niemoc strzelecka i przez wiele dni nie mógł trafić do bramki rywala. W końcu jednak się przełamał, zdobywając hat-tricka przeciwko Numancii. Zainteresowanie napastnikiem drugoligowca zaczął wyrażać angielski Wolverhampton. Po dwóch odrzuconych ofertach działacze hiszpańskiego klubu zgodzili się w końcu sprzedać jednego ze swoich najlepszych graczy.
W Championship Polak radził sobie słabo i po nieudanej rundzie wiosennej został na rok wypożyczony do Teneryfy, gdzie w 19 występach zdołał strzelić jedynie trzy bramki. Po powrocie do Anglii „El Buitre”, czyli sęp, rozwiązał swój kontrakt z „Wilkami” i został wolnym zawodnikiem. Kilka miesięcy później Tomasz Frankowski zdecydował się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, gdzie podpisał roczny kontrakt z Chicago Fire. Po obiecującym początku Polak zaczął wdawać się w kłótnie z trenerem i już w listopadzie 2008 roku znowu rozwiązał swój kontrakt. Kiedy były reprezentant Polski zastanawiał się nad zakończeniem kariery, pomocną dłoń wyciągnęła do niego Jagiellonia Białystok, do której po wielu latach wrócił dokładnie 23 grudnia 2008 roku.
Po powrocie do Polski „Franek” znów zaczął dobrze grać, pomagając Jagiellonii utrzymać się w lidze oraz zdobywając swoją setną bramkę w tych rozgrywkach. W kolejnym sezonie białostoczanin został najlepszym strzelcem swojej ekipy, znacznie przyczyniając się do zdobycia przez „Jagę” Pucharu Polski. Następny sezon „Żółto-czerwoni” rozpoczęli od porażki w dwumeczu z Arisem Saloniki w ramach kwalifikacji do Ligi Europy. Pomimo dobrej gry Grecy okazali się zbyt wymagającym rywalem. Kilka dni później po raz pierwszy w historii klub z Białegostoku sięgnął po Superpuchar Polski, a jedyną bramkę w starciu z Lechem Poznań zdobył nie kto inny, jak Tomasz Frankowski. Ten sezon Jagiellonia na pewno bardzo dobrze wspomina – na zakończenie rundy jesiennej drużyna z Podlasia zajmowała pierwsze miejsce w tabeli, a na koniec rundy wiosennej bardzo wysokie czwarte miejsce, które pozwoliło im ponownie wystąpić w europejskich pucharach. W tym sezonie po raz pierwszy od 2005 roku, a zarazem po raz czwarty w karierze, kapitan „Jagi” z 14 bramkami na koncie został królem strzelców Ekstraklasy.
Jagiellonia Europy nie zawojowała, a „Franek” zagrał jeszcze dwa sezony, po czym w wieku 38 lat ogłosił zakończenie kariery. Licznik zatrzymał mu się na 168 bramkach w Ekstraklasie, co dało mu trzecie miejsce w historii najlepszych strzelców naszej ligi, ex-aequo z Gerardem Cieślikiem. Przez dwa ostatnie lata gry był również trenerem napastników w kadrze prowadzonej przez Franciszka Smudę, która przygotowywała się do Euro 2012.
https://www.youtube.com/watch?v=ofbH9Ys2s98
W sezonie 2005/2006 najwięcej trafień w lidze uzyskał Grzegorz Piechna. Po tym, jak rok wcześniej zdobył największą liczbę bramek w II lidze i pomógł Koronie Kielce awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej, popularny „Kiełbasa” nie zwolnił tempa i regularnie strzelał w I lidze. Już na zakończenie rundy jesiennej zdobył 16 bramek, dzięki czemu został wybrany „ligowcem roku” i „odkryciem roku” w plebiscycie tygodnika „Piłka Nożna”. Druga połowa sezonu nie było już tak dobra, ale pięć bramek dorzuconych przez Piechnę pozwoliło mu w wieku 29 lat zdobyć tytuł króla strzelców.
Po chwili sławy w Polsce Piechna przeprowadził się do Rosji, gdzie zakontraktował go pierwszoligowy Torpedo Moskwa. Tam w 21 spotkaniach zdobył jedynie trzy gole i po tym, jak w rundzie wiosennej nie łapał się nawet na ławkę rezerwowych, rozwiązał swój kontrakt z rosyjskim klubem. Od tej pory kariera „Kiełbasy” przebiegała coraz gorzej – najpierw na pół roku trafił do Widzewa, następnie do Polonii Warszawa, po czym został przeniesiony do jej rezerw, by w końcu wylądować w Kolejarzu Stróże, a potem w czwartoligowej Ceramice Opoczno, z której z kolei trafił do klubu z trzeciej ligi greckiej, AÉ Dóxa Kranoúlas. Tam Grzegorz Piechna spisywał się całkiem przyzwoicie – w 10 spotkaniach strzelił sześć bramek. Niestety, tamtejsza Komisja Ligi zabroniła kontraktowania obcokrajowców powyżej 25. roku życia, więc Piechna wrócił do Ceramiki, gdzie strzelił jeszcze kilka bramek, lecz zaraz potem doznał groźnej kontuzji kolana. Mimo to na boisko jeszcze wrócił. Postanowił związać się ze swoim pierwszym klubem, Woy-em Bukowiec Opoczyński, by ostatecznie w 2013 roku zakończyć karierę w Lechii Tomaszów Mazowiecki. Grzegorz Piechna, który był najlepszym strzelcem aż pięciu różnych lig, obecnie pracuje u swojej teściowej w… składzie węgla.
Sezon 2006/2007 należał do zawodnika Lecha Poznań, Piotra Reissa. 15 bramek wystarczyło, aby zdobyć króla strzelców Orange Ekstraklasy i, co więcej, wstąpić do „Klubu 100”. Rok później, nadal w barwach „Kolejorza”, Reiss pomimo małej liczby występów zdobył drugi w karierze Puchar Polski. Niestety, 2 lutego 2009 Piotr Reiss został zatrzymany i usłyszał zarzuty w związku z aferą korupcyjną, przez co KKS Lech Poznań postanowił zawiesić go bezterminowo w prawach zawodnika.
Po tych zdarzeniach Reiss w wieku 37 lat podpisał 3-letni kontrakt z Wartą Poznań. W zielonej części stolicy Wielkopolski, „Reksio”, pomimo podeszłego jak na profesjonalnego piłkarza wieku, nie stracił instynktu strzeleckiego i w 93 spotkaniach zdobył 35 bramek. Po wypełnieniu swojego kontraktu po raz trzeci w karierze wrócił do Lecha Poznań, w którym rozpoczynał swoją przygodę z piłką. W swoim pożegnalnym sezonie „Rejsik” wybiegł na boisko osiem razy i strzelił jednego gola. W pażdzierniku ubiegłego roku został trenerem trzecioligowej Tarnovii Tarnowo Podgórne, z którą po paśmie niepowodzeń rozstał się po dwóch miesiącach. Od 2010 roku były kapitan „Poznańskiej Lokomotywy” prowadzi swoją akademię piłkarską.
W latach 2007-2009 w Ekstraklasie zabłysnął Paweł Brożek. Po nieudanych początkach w Wiśle Kraków „Broziu” w końcu przebił się do podstawowego składu krakowskiej drużyny i w sezonie 2007/2008 zdobył najwięcej bramek w polskiej lidze. Wyczyn ten powtórzył jeszcze rok później. Lecz tym razem tytułem musiał podzielić się z piłkarzem Legii Warszawa, Takesure Chinyama. W trakcie przygotowań do kolejnego sezonu po Brożka przyleciał przedstawiciel Fulhamu, ale Wisła nie zgodziła się oddać swojej gwiazdy, ponieważ uznała, że Brożek będzie im potrzebny w walce o Ligę Mistrzów. Chęć pozyskania Polaka wyraził również Rubin Kazań. Po dwumeczu z Levadią Tallinn „Biała Gwiazda” odpadła z europejskich rozgrywek i jeden z dwóch braci bliźniaków musiał spędzić kolejny sezon w Polsce.
W przerwie zimowej następnego sezonu ofertę kupna braci Brożek złożył Trabzonspor. 5 stycznia 2011 transfer obu braci został oficjalnie potwierdzony. Po kilku niezłych występach 28-latek przebił się do podstawowego składu „Bordo-Mavililer”, a jego drużyna zajęła na zakończenie rozgrywek drugie miejsce w tabeli. W kolejnym sezonie Polak coraz rzadziej wbiegał na murawę i 29 stycznia 2012 został wypożyczony do Celticu Glasgow. Na transfer ten namówił go Maciej Żurawski. – To pozytywna zmiana, bo w Szkocji dostanie swoją szansę, a gdyby został w Turcji, forma jeszcze bardziej by mu uciekała. Zrobił duży krok w kierunku Euro 2012 – mówił „Żuraw”. Pomimo zdobycia mistrzostwa Szkocji jego przygoda z „The Bhoys” okazała się niewypałem, ponieważ zagrał tylko w trzech meczach.
Po zakończeniu rozgrywek ligi szkockiej były gracz Wisły Kraków został sprzedany do Receativo Huelva. W Segunda Division zdobył dwie bramki w 18 występach, po czym na Reymonta ponownie sprowadził go Franciszek Smuda, który mocno poszukiwał napastnika, gdyż z klubu odeszli Daniel Sikorski oraz Cwetan Genkow. Po powrocie do „Białej Gwiazdy” były strzelec reprezentacji Polski znów zaczął regularnie strzelać. W aktualnych rozgrywkach walczy o swoją trzecią koronę króla strzelców Ekstraklasy i pnie się w górę klasyfikacji najlepiej trafiających piłkarzy w Polsce.
Wraz z Brożkiem sześć lat temu 19 bramek w lidze strzelił Takesure Chinyama, po czym… słuch o nim zaginął. Reprezentant Zimbabwe gwiazdą w Legii nie był, ale kilka ważnych bramek strzelił. Wielu kibiców określiło go mianem „drewna”, nie wyróżniał się bowiem ani techniką, ani taktyką. Jego strzały często lądowały daleko poza bramką. Mimo wszystko udało mu się w Polsce strzelić aż 38 bramek.
Po rozstaniu się z Legią Chinyama wrócił do Afryki. Najpierw związał się z wielokrotnym mistrzem Zimbabwe, Dynamos Harare. Następnie podpisał kontrakt z Orlando Pirates, w którym rozegrał 15 spotkań. Obecnie 32-latek pozostaje bez klubu, a jego ostatnim był południowoafrykański Platinum Stars. Chinyama zapowiada jednak, że w przyszłości wróci do Polski. – Gdy będę miał szansę, wrócę do Polski, może jako trener, może jako skaut. Jestem tego pewien – zapowiada były snajper Legii. – Wiem, że w Polsce nie skończyłem biznesu, nie zdobyłem bowiem mistrzostwa. Jeśli wrócę, będę chciał to nadrobić – zakończył.