Na początku XXI wieku Wisła Kraków była najlepszym klubem w Polsce. Kilka razy próbowała dostać się do Ligi Mistrzów, choć bezskutecznie. Dziś w drużynie z Reymonta marzą o tym, by odbudować dawną potęgę, gdy w klubie grali m.in. Kamil Kosowski czy Maciej Żurawski. Co robią dziś oni i ich koledzy z tamtych lat?
W latach 90. Wisła nie należała do czołowych drużyn w kraju. W klubie brakowało pieniędzy dosłownie na wszystko, a szczytem marzeń była walka o utrzymanie w ówczesnej pierwszej lidze. W 1997 roku właścicielem klubu został Bogusław Cupiał i od tego czasu „Biała Gwiazda” stała się krajowym potentatem. W ciągu 18 lat „ery Cupiała” Wisła 8 razy zdobyła mistrzostwo Polski, 2 razy wywalczyła puchar kraju, dokładając do tego zwycięstwo w Superpucharze Polski w 2001 roku. Przez ten czas przez klub przy Reymonta przewinęło się wielu piłkarzy i trenerów. Prześledźmy, co robią dziś najsłynniejsi z nich.
Już dwa lata po przejęciu klubu przez właściciela Tele-Foniki Wisła zdobyła tytuł. Było to pierwsze mistrzostwo „Białej Gwiazdy” od 21 lat. Drużynę do tego historycznego sukcesu doprowadził Franciszek Smuda. W kolejnym sezonie został jednak zwolniony już po pierwszej porażce w sezonie, w 8. kolejce z Polonią Warszawa 2:3.
W tamtym sezonie królem strzelców, zdobywając 21 bramek, został Tomasz Frankowski. W sumie popularny „Franek” występował w Wiśle do sezonu 2005/2006. Przez ten czas pięć razy zdobył mistrzostwo Polski i trzy razy został królem strzelców. Odszedł z Wisły po przegranym dwumeczu o wejście do fazy grupowej Ligi Mistrzów z Panathinaikosem Ateny. Zdecydował się wyjechać do Hiszpanii i kontynuować swoją karierę w drugoligowym Elche. Grał tam tylko przez pół roku, ale prezentował się całkiem nieźle. W 14 spotkaniach zdobył 8 bramek. W kolejnym sezonie Polaka pozyskało Wolverhampton, które miało ambicje awansu do Premier League, a Frankowski miał zapewnić im odpowiednią liczbę trafień.
Niestety angielski futbol okazał się dla wątłego napastnika zbyt fizyczny. Od tego czasu zaczął się zjazd Frankowskiego. Nie potrafił się odbudować ani na wypożyczeniu w Teneryfie, ani za oceanem w Chicago Fire. „Franek” postanowił odbudować swoją karierę i wrócił do Polski, a konkretnie do Jagiellonii Białystok, w której zaczynał. Tam przez 5 lat gry zdobył Puchar i Superpuchar Polski, a także po raz kolejny został królem strzelców. W sumie strzelił 168 goli w ekstraklasie, co daje mu 3. miejsce w tabeli wszech czasów naszej ligi, ex aequo z legendą Ruchu Chorzów, Gerardem Cieślikiem. Więcej bramek zdobyli tylko Lucjan Brychczy oraz inny wybitny Wiślak, Henryk Reyman, który w polskiej lidze zaliczył aż 186 trafień.
Frankowski bardzo dobrze prezentował się także w reprezentacji. Choć długo nie mógł się przebić, to w końcu pod presją mediów powołał go Paweł Janas i tej decyzji na pewno nie pożałował. W eliminacjach do Mistrzostw Świata w 2006 roku zawodnik Wisły zdobył 7 bramek i walnie przyczynił się do awansu naszej reprezentacji na ten turniej. Selekcjoner do końca mu jednak nie ufał i „Franek” do Niemiec nie pojechał. Zobaczył z bliska za to inną wielką imprezę, jaką było Euro 2012. Co prawda sam już nie grał, ale w sztabie Franciszka Smudy pełnił rolę trenera napastników. Szkoleniowiec bardzo bowiem cenił byłego napastnika Wisły. Poza sezonem 1998/1999 trenował go w Wiśle w roku 2001, kiedy powrócił na Reymonta. Jego drużyna przegrała jednak rywalizację o Ligę Mistrzów z Barceloną, a w lidze również nie zachwycała i w marcu 2002 roku Smuda został zwolniony.
„Franz” objął Wisłę po raz trzeci w 2013 roku. Klub pogrążał się już w finansowym kryzysie i były selekcjoner reprezentacji miał pomóc w ratowaniu klubu. Nie miał najlepszego materiału, aby to zrobić, choć kadra nie wyglądała najgorzej jak na poziom ligi. O pucharach jednak nie było co marzyć, szczególnie z powodu zbyt wąskiej ławki. Ostatecznie, 9 marca 2015 roku, po serii porażek na początku rundy wiosennej Smuda został zwolniony.
Z kolei pupilek „Franza”, Tomasz Frankowski, cieszy się spokojnym życiem piłkarskiego emeryta. Zajmuje się dziećmi, robi dżemy truskawkowe, studiuje zarządzanie zasobami ludzkimi na białostockiej Wyższej Szkole Administracji Publicznej im. Stanisława Staszica. Zaangażował się też w projekt Akademii Piłkarskiej 21, którą prowadzi wspólnie z Mirosławem Szymkowiakiem. Obaj panowie grali razem przez kilka lat w Wiśle. „Szymek” opuścił jednak Wisłę rok wcześniej od Frankowskiego i zdecydował się kontynuować karierę w tureckim Trabzonsporze. Był tam podstawowym zawodnikiem, uwielbianym przez trenera i kibiców. Jednak po 2,5 roku gry w Turcji, w wieku zaledwie 30 lat, z powodów zdrowotnych zdecydował się zakończyć karierę. W jej trakcie wystąpił także 33 razy w reprezentacji, zdobywając 3 gole. Ukoronowaniem jego przygody reprezentacyjnej był występ na Mistrzostwach Świata w Niemczech w 2006 roku.
https://youtu.be/Gugho79ScAM
Dzisiaj Szymkowiak jest bardzo zajętym człowiekiem. Na pewno nie narzeka na nudę. Poza akademią prowadzi także dwa zakłady fryzjerskie w Krakowie. W ubiegłym roku zdecydował się też wznowić karierę, choć tylko na amatorskim poziomie. Występuje bowiem na poziomie A klasy w Prądniczance Kraków.
Szymkowiak nie był jedynym piłkarzem, który przeszedł z Wisły do Trabzonsporu. Taki sam kierunek obrali też bracia Brożkowie oraz Arkadiusz Głowacki. Oni jednak wyjechali do Turcji dopiero przed sezonem 2010/2011, gdy Szymkowiaka już tam nie było. Z całej trójki w Trabzonie sprawdził się tylko ten ostatni. Piotra Brożka męczyły kontuzje, a Paweł z kolei trafił na życiową formę Buraka Yilmaza, co nie pozwoliło mu się przebić do wyjściowej jedenastki. Głowacki z kolei był pewnym punktem obrony, grał nawet w Lidze Mistrzów, ale po dwóch latach wrócił na Reymonta i gra tam do dziś. Do Krakowa powrócili także bracia, choć nie bezpośrednio. Piotr najpierw grał w Lechii Gdańsk, ale wobec problemów kadrowych Wisła zdecydowała się go sprowadzić. W stolicy Małopolski jednak nie zachwycał formą i po roku odszedł do Piasta Gliwice. W Krakowie dziś gra także Paweł Brożek, choć on jeszcze liczył na zrobienie kariery za granicą. Jednak jego przygody z Celtikiem Glasgow i Recreativo Huelva ograniczyły się do przesiadywania na ławce i „Brozio” wrócił do swojego środowiska, w którym znów odpalił. Dziś ma już 32 lata i wydaje się, że podobnie jak Głowacki będzie chciał skończyć karierę w Wiśle.
Tego na pewno nie zrobi Dariusz Dudka. To kolejny z nadal grających piłkarzy, którzy największe sukcesy święcili pod Wawelem. Wydawało się, że Wisła będzie jego ostatnim klubem w karierze. Tak się jednak nie stanie, gdyż do Lecha sprowadził go Maciej Skorża, który zna Dudkę właśnie z pracy w Krakowie. Kariera obu panów nabrała tempa właśnie w stolicy Małopolski. Obecny trener „Kolejorza” objął Wisłę 13 czerwca 2007 roku. Tam czekał już na niego Dudka, który przy Reymonta występował od lipca 2005 roku. Skorża już w pierwszym roku swojej pracy w Krakowie zdobył mistrzostwo Polski, do czego swoją dobrą grą przyczynił się także Dudka. On jednak opuścił zespół po sezonie i przeniósł się do Auxerre, gdzie piłkarsko dorósł i stał się czołową postacią drugiej linii ekipy ze Stade l’Abbe-Deschamps. Dobre występy we Francji otworzyły mu drogę do reprezentacji, w której był obecny aż do Euro 2012. Ogółem w reprezentacji rozegrał 65 spotkań, w których zdobył dwie bramki.
Trener Skorża został w Krakowie jeszcze na kolejny rok, w którym powtórzył swoje osiągnięcie, doprowadzając Wisłę do 12. tytułu mistrza Polski. Pracę stracił jednak już na początku kolejnych rozgrywek, gdy Wisła skompromitowała się w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, odpadając z Levadią Tallin. Zastąpił go Henryk Kasperczak, który w podobnych okolicznościach rozstał się z Wisłą. Było to jego drugie podejście do pracy przy Reymonta. Nie dość, że nie zdobył mistrzostwa, to odszedł po kompromitującej porażce z Karabachem Agdam.
Kasperczak największe triumfy przy Reymonta święcił kilka lat wcześniej. Po raz pierwszy bowiem pracował tam w latach 2002-2004. Był to prawdopodobnie najlepszy okres w historii Wisły. Dwa mistrzostwa, dwa Puchary Polski i awans do 1/8 finału Pucharu UEFA po wyeliminowaniu takich drużyn jak Parma czy Schalke. Co prawda rzymskiego Lazio „Biała Gwiazda” już nie dała rady pokonać, ale nikt nie miał pretensji i wszyscy rozpływali się nad grą podopiecznych Henryka Kasperczaka. Wydawało się, że pozostanie on trenerem Wisły na kolejne lata. Jego drużynie przydarzyły się jednak dwie kompromitujące porażki na europejskiej arenie. Najpierw zostali pokonani po karnych przez Valerengę Oslo, a w kolejnym roku przegrali z Dinamo Tbilisi. Kasperczak musiał więc pożegnać się z posadą.
Filarami tamtej drużyny byli Maciej Żurawski i Kamil Kosowski. Ten pierwszy trafił do Wisły w 1999 roku i od razu okazał się sporym wzmocnieniem. Został najlepszym strzelcem Wisły w europejskich pucharach, zdobywając 23 bramki. W lidze zdobył z kolei 101 goli przez 6 lat gry w Krakowie, po drodze dwa razy zostając królem strzelców i trzykrotnie świętując mistrzostwo Polski. Następnie przeniósł się do Celtiku, gdzie przez 3 lata z rzędu zostawał mistrzem Szkocji. Indywidualnie co prawda nie prezentował się już tak rewelacyjnie jak w Wiśle, ale trzymał przyzwoity poziom.
Po odejściu z „The Bhoys” Żurawski nie prezentował się już tak dobrze. Najpierw występował w greckiej Larissie, a potem przeszedł do Omonii Nikozja, z którą zdobył mistrzostwo Cypru. Ten sukces powtórzył w Polsce. W sezonie 2010/2011 wrócił bowiem do Wisły, ale poza tym, że został mistrzem kraju, nie był to dla niego udany sezon. Nie potrafił przebić się do pierwszego składu. Zagrał co prawda 21 spotkań, ale głównie wchodził z ławki i zdobył tylko jednego gola. W 2011 roku, widząc, że prezentuje się słabo, zdecydował się zakończyć karierę. Z piłką jednak nie zerwał. Pracował w Wiśle jako skaut. Cały czas ciągnęło go jednak na boisko i ostatecznie powrócił na nie za namową przyjaciela, który jest prezesem Porońca Poronin i zaproponował Żurawskiemu grę w barwach tego klubu.
W 2014 roku „Żuraw” zadebiutował na poziomie trzeciej ligi. Za wiele nie pograł, bo akurat sezon dobiegał końca, ale zdecydował się na dalszą grę w Poroninie. W minionym sezonie występował już regularnie, zdobywając aż 14 goli, a jego zespół otarł się o awans do drugiej ligi. Porońcowi do tego osiągnięcia zabrakło tylko punktu. O oczko więcej zdobyła bowiem Wisła Sandomierz i to ona wystąpi w drugiej lidze. Żurawski deklaruje jednak, że zamierza nadal występować i pomóc Porońcowi w kolejnych rozgrywkach.
Najlepszym kolegą Żurawskiego był Kamil Kosowski. W Krakowie wiele mówiło się o ich wspólnych imprezach. Obaj jednak znakomicie prezentowali się na boisku, więc trenerzy i kibice przymykali oko na ich wybryki.
Kosowski zawitał na Reymonta razem z Żurawskim. Od początku dobrze się dogadywali i świetnie ze sobą współpracowali na boisku. „Kosa” jednak opuścił Kraków dużo szybciej. Już w lipcu 2003 roku został bowiem wypożyczony do 1. FC Kaiserslautern. Następnie był wypożyczany do Southamptonu i Chievo Werona. W żadnym z tych klubów nie błysnął i w sezonie 2007/2008 wrócił do Wisły, z którą zdobył swój trzeci tytuł mistrzowski. Po roku odszedł jednak do Kadyksu, z którym spadł do trzeciej ligi hiszpańskiej.
Gra na takim poziomie go nie satysfakcjonowała, więc zdecydował się przenieść na Cypr. Tam, w barwach APOEL-u, spełnił swoje marzenie i w końcu wystąpił w Lidze Mistrzów, wcześniej zdobywając mistrzostwo. Na Cyprze „Kosa” grał bardzo dobrze, odpowiadał mu klimat i szybko zaaklimatyzował się na wyspie. Tam spełnił swoje marzenie o grze w Lidze Mistrzów, wcześniej zdobywając mistrzostwo. Następnie przez rok pograł jeszcze w barwach Apollonu Limassol i wrócił do Polski. „Kosę” pozyskał GKS Bełchatów, ale po spadku tej drużyny do I ligi Kosowski wrócił do Wisły, a po sezonie 2012/2013, w którym rozegrał 10 spotkań z „Białą Gwiazdą” na piersi, zakończył karierę.
Po zawieszeniu butów na kołku Kosowski został ekspertem w Canale+, a przed rozpoczęciem rundy wiosennej drugiej ligi objął stanowisko dyrektora sportowego w Rozwoju Katowice, który w nowym sezonie zagra już w pierwszej lidze.
Podobną drogę przeszedł Marcin Baszczyński. Po skończeniu kariery w 2013 roku komentował mecze T-Mobile Ekstraklasy, a kilka dni temu rozpoczął pracę w Termalice Bruk-Bet Nieciecza na stanowisku General Manager ds. Sportu i Public Relations.
Wcześniej Baszczyński był piłkarzem Wisły w latach 2000-2009. Zdobył 6 mistrzowskich tytułów. Po 9 latach opuścił Kraków i przeniósł się do Aten. Co prawda nie do Panathinaikosu, ale do znacznie mniej znanego Atromitosu. Po dwóch sezonach spędzonych na Helladzie wrócił do Polski, a konkretnie do Polonii Warszawa. Odszedł z niej, gdy klub zaczął mieć problemy finansowe po rezygnacji Józefa Wojciechowskiego. Karierę zakończył tam, gdzie ją zaczynał, czyli w Ruchu Chorzów.
Wisła przez ostatnich 18 lat tworzyła historię polskiej piłki klubowej. To na niej skupiały się oczy wszystkich kibiców i nadzieje na awans do Ligi Mistrzów. Przyczyniło się do tego wielu piłkarzy i trenerów, których można wymieniać w nieskończoność. Na pewno zapisali się w pamięci kibiców jako wybitni. Patrząc na grę obecnej Wisły, wielu fanów tęskni za tamtymi czasami i cały czas wierzy, że Wisła w najbliższych latach jeszcze się odbuduje i powróci na szczyt.