„Trójkolorowi” w trakcie ośmiu wiosennych kolejek wygrali zaledwie dwa razy, z czego jedna wygrana to walkower w meczu z Piastem Gliwice. Zanotowali za to aż pięć remisów, a ich najlepszy zawodnik, który jesienią zdobył 19 bramek, na wiosnę strzelił zaledwie jedną. Jaki jest powód takiej postawy 14-krotnych mistrzów Polski?
Czy Górnik ma jeszcze realną szansę na mistrzostwo albo przynajmniej europejskie puchary?
Brak rotacji
Podstawowym problemem drużyny trenera Marcina Brosza jest na pewno bardzo wąska kadra. Widać to było już w rundzie jesiennej, jednak wtedy udawało się jakoś ten problem przykryć. Menedżer musiał bazować w każdym meczu na praktycznie tej samej jedenastce, ponieważ brakowało wartościowych zmienników. Pojawiały się przez to kłopoty z utrzymaniem dobrej formy fizycznej podstawowych graczy, przez co już w grudniu widać było mocny spadek formy zawodników Górnika.
Zespół w pierwszej części sezonu opierał się przede wszystkim na ogromnym zaangażowaniu i dyscyplinie taktycznej. Udawało się to przede wszystkim dzięki temu, że od rundy wiosennej poprzedniego sezonu zabrzanie byli na fali wznoszącej i udzielał się im świetny nastrój, jaki panował po niesamowitym finiszu nagrodzonym awansem do Lotto Ekstraklasy.
W dzisiejszym futbolu nie da się jednak jedną jedenastką wygrać czegokolwiek. Wręcz trzeba powiedzieć, że panuje trend rotowania składem do granic możliwości, aby dobrze rozkładać siły swoich zawodników. Specjalizują się w tym tacy menedżerowie jak Pep Guardiola czy Juergen Klopp, którzy potrafią ani razu w sezonie nie zagrać dwa razy z rzędu tą samą jedenastką. Trzeba jednak sobie jasno powiedzieć, że mają do tego zdecydowanie lepszych wykonawców na najwyższym światowym poziomie i przede wszystkim w liczbie 23, a nie zaledwie jedenastu jak trener Brosz.
Taki stan rzeczy uwidaczniać zaczął się już z początkiem drugiej części sezonu – nie tylko słabymi wynikami, lecz także chociażby kontuzją Szymona Żurkowskiego. Teraz doszło do tego jeszcze zerwanie więzadeł krzyżowych w meczu z Sandecją u Łukasza Wolsztyńskiego. Reakcją władz zabrzańskiego klubu na sytuację w drużynie było na pewno sprowadzenie w zimowym okienku transferowym Pawła Bochniewicza, który szybko zagrzał miejsce w podstawowym składzie, ale jeden zawodnik nie wystarczy. Wszyscy jednak muszą zdać sobie sprawę ze zdolności finansowych 6-krotnego zdobywcy Pucharu Polski, które nie pozwalają na zbyt wiele wzmocnień.
Wydaje się, że głównie z powodu właśnie zbytniego przeciążenia podstawowych zawodników Górnik może stracić szansę na awans do pucharów, nie mówiąc już nawet o mistrzostwie Polski…
Brak doświadczenia
Średnia wieku „Trójkolorowych” we wtorkowym meczu z Legią w Pucharze Polski wyniosła zaledwie 24 lata, a w pierwszym składzie było tylko dwóch obcokrajowców, co na pewno bardzo cieszy nie tylko kibiców Górnika. Wszyscy chcielibyśmy, aby w naszej lidze było jak najwięcej klubów stawiających na młodzież z Polski, ponieważ byłaby to wielka korzyść dla rodzimej piłki. W przypadku zabrzan na pewno daje to wielkie perspektywy na przyszłość, ale na tu i teraz może nie dać osiągnięcia upragnionego celu.
Do czasu wszystko układało się dobrze, jednak wiadome było, że nie może być tak przez cały sezon. Młodzi zawodnicy powoli tracą formę, i to nie tylko fizyczną, ponieważ nie są przyzwyczajeni do takiej ilości gry przez cały sezon i to na tak wysokim poziomie. Mocno identyfikują się ze swoim klubem, ponieważ większość z nich to są chłopcy z okolicy, ze Śląska. Na takiej właśnie identyfikacji z barwami, z kibicami, którzy praktycznie na każdym meczu zapełniają trybuny, bazowali i utrzymywali formę w pierwszej części sezonu. W końcu musiały przyjść problemy, tym bardziej że grają w tak fizycznej lidze jak polska.
Brakuje już trochę wyrachowania, widać czasami, że również chłodnej głowy, przez co coraz częściej pojawiają się ostre, nieprzemyślane zachowania. Pojawiają się również braki koncentracji, szczególnie w końcówkach, co było już widać na jesieni. Wtedy jednak zawsze można było liczyć, że jakąś bramkę strzeli doświadczony Igor Angulo, który to jednak na wiosnę kompletnie się zaciął.
Popsuta maszyna
Gra Igora Angulo w rundzie jesiennej była niesamowita. Hiszpan strzelał jak na zawołanie, dzięki czemu jego drużyna przez większość pierwszej połowy sezonu prowadziła w tabeli Lotto Ekstraklasy. Do końca 2017 roku snajper Górnika miał na koncie 19 bramek w 21 meczach i wszyscy zdążyli ogłosić go królem strzelców sezonu 2017/2018. Nic dziwnego, skoro najlepszy strzelec poprzedniego sezonu uzbierał 18 bramek, ale we wszystkich kolejkach.
Nikt się nie spodziewał tego, że po ośmiu kolejkach rundy wiosennej Angulo będzie miał na swoim koncie zaledwie jedną bramkę, a w klasyfikacji najlepszych snajperów zostanie wyprzedzony przez swojego rodaka Carlitosa z Wisły Kraków. Baskijski podopieczny Marcina Brosza po prostu przestał strzelać. Jedyną bramkę na wiosnę strzelił w 29. kolejce z rzutu karnego zamykającej tabelę Sandecji Nowy Sącz.
Trudno znaleźć bezpośrednią przyczynę takiego stanu rzeczy, tym bardziej że jeszcze w zimowym okresie przygotowawczym nadal strzelał jak na zawołanie. Prawdopodobnie składa się na to kilka czynników, między innymi zmęczenie. Czasami trochę snuje się po boisku, nie może się odnaleźć i nie ma takiego startu do piłki jak wcześniej. W końcu trzeba mu przyznać, że w tym sezonie gra praktycznie w każdym meczu, i to od pierwszej do ostatniej minuty. Nie da się ukryć, że zawodnik ten ma już 34 lata, więc nie można oczekiwać od niego, że będzie grał na tak wysokim poziomie przez cały sezon przy takim obciążeniu.
Drugą, być może główną, przyczyną słabszej formy napastnika jest po prostu również słaba dyspozycja kolegów z drużyny. Hiszpan strzelał mało bramek, które wypracował sobie indywidualnie. Większość z nich padała po świetnych asystach przede wszystkim od świeżo upieczonych reprezentantów Polski – Rafała Kurzawy i Damiana Kądziora – którzy niestety również mocno obniżyli loty na wiosnę. Bez wsparcia kolegów nawet najlepsi zawodnicy mają problem z pokazaniem swoich nieprzeciętnych umiejętności. A pomyśleć, że jeszcze niedawno media wysyłały Igora Angulo do Athleticu Bilbao…
Mistrzostwo poczeka
Wydaje się, że o mistrzostwie Polski to już w tym sezonie w Zabrzu nawet nie marzą, ale europejskie puchary nadal wydają się bardzo realne. Martwi trochę to, że największym atutem górników w walce o kwalifikacje do Ligi Europy jest zwyczajnie słaba konkurencja. Zarówno Wisła Płock, jak i Korona Kielce grają strasznie nierówno, podobnie jak krakowska Wisła. Każdy z tych zespołów w momencie, w którym ma wielką szansę zbliżyć się na naprawdę mały dystans do Górnika, zawsze coś zepsuje.
Wielką szansą dla zabrzańskiego klubu wydaje się jego polityka nastawiona na promowanie młodzieży, a szczególnie tej z najbliższej okolicy. Jeżeli dzisiejszy skład nie zostanie wyprzedany w letnim okienku transferowym, to wydaje się, że mógłby mieć realne szansę na mistrzostwo Polski w przyszłym sezonie. Niestety realia są takie, że raczej dojdzie do wielkiej czystki w zespole i na najbliższy sezon trzeba się będzie przygotować do walki o utrzymanie. Myślę jednak, że jeżeli władze klubu będą trzymały się swojej polityki, to „Torcida” w końcu doczeka się w niedługim czasie upragnionego mistrzostwa, na które czeka od 30 lat.