Co począć bez Lewandowskiego? Bayern w opałach


Brak Roberta Lewandowskiego jest sporym problemem dla Bayernu. Czy zespół z Monachium poradzi sobie bez czołowego snajpera 1. Bundesligi?

2 marca 2020 Co począć bez Lewandowskiego? Bayern w opałach
T-online.de

Bayern Monachium bez Roberta Lewandowskiego to trochę jak lew bez zębów. Brak w najbliższych kilku kolejkach tego niezwykle skutecznego napastnika Bawarczyków może bardzo negatywnie odbić się na wynikach zespołu z Allianz Arena. O tym przekonywali zresztą od dłuższego czasu niemalże wszyscy, podkreślając, że najbardziej utytułowany niemiecki klub uzależniony jest od goli Polaka. Na szczęście ten do tej pory nie narzekał na żadne urazy, dzięki czemu Bayern mógł korzystać z umiejętności swojego czołowego zawodnika.


Udostępnij na Udostępnij na

Po spotkaniu z Chelsea w 1/8 finału Ligi Mistrzów okazało się jednak, że Hansi Flick zmuszony będzie znaleźć następcę dla napastnika, co może się wiązać ze spadkiem liczby strzelanych goli. Choć nie ma ludzi nie do zastąpienia, trudno wierzyć, że w klubie z miejsca dadzą sobie radę z tak poważną stratą.

Zawsze jednak trzeba patrzeć pozytywnie. W Bayernie nie brak innych piłkarzy, którzy mogą zaoferować ze swojej strony wiele dobrego, jeżeli chodzi o siłę ofensywną Bawarczyków. Mowa tu oczywiście o Serge’u Gnabrym, który mimo że jest w cieniu Polaka, radzi sobie doskonale. Odbudowany przez trenera Flicka Thomas Mueller także radzi sobie nie najgorzej, a trzeba pamiętać, że to nie wszyscy, którymi monachijczycy mogą straszyć.

Zagrożona patera

Bayernowi trafił się niezwykle trudny okres. Wszystko dlatego, że w Bundeslidze zespół nie potrafił sobie dotychczas wyrobić tak dużej przewagi, by móc spokojnie liczyć się z brakiem któregoś z czołowych zawodników, w tym przypadku akurat Polaka.

Borussia Dortmund, poważnie wzmocniona m.in. Erlingiem Haalandem, stała się jednym z głównych faworytów do podniesienia mistrzowskiej patery. O tym jednak, że żółto-czarni będą walczyć o mistrzostwo Niemiec, było wiadomo już dużo wcześniej. Tym razem jednak do peletonu faworytów doskoczył RasenBallsport Lipsk mający w swoim składzie Timo Wernera, czyli tego, na którego Bayern Monachium od dłuższego czasu miał ponoć chrapkę.

Swoje może w tym sezonie ugrać również Borussia Moenchengladbach skupiona głównie właśnie na Bundeslidze. Za „Źrebakami” również przemawia fakt, że mają rozegrany jeden mecz mniej, a w tym sezonie radzą sobie szczególnie dobrze na krajowym podwórku.

Zatem co zrozumiałe, każda strata punktów przez Bayern oddala go od mistrzostwa, a przybliża wygłodniałych rywali, którzy tylko czekali na poważnie zranionego hegemona Niemiec. Wszyscy sobie zdają sprawę, że jeśli szukać punktów z Bayernem, to właśnie teraz, kiedy ten musi sobie radzić bez Roberta Lewandowskiego.

Awans prawie pewny

Więcej spokoju Hansi Flick, ale także i kibice „Dumy Bawarii” mają w kwestii walki o kolejną rundę Ligi Mistrzów. Dzięki wysokiemu zwycięstwu nad „The Blues” w pierwszym spotkaniu, w dodatku rozegranym na wyjeździe, łatwiej będzie przypilnować u siebie sprawę awansu.

Allianz Arena to trudny teren, na którym niełatwo się wygrywa. Oczywiście można tu wspomnieć o triumfie Chelsea w Lidze Mistrzów w 2012 roku właśnie przeciwko Bayernowi, jednakże trudno liczyć na to, że niebędący w najwyższej formie londyńczycy wygrają z mistrzami Niemiec różnicą co najmniej czterech goli. Można także wziąć pod uwagę konkurs rzutów karnych, jednak taki scenariusz miałby miejsce wyłącznie przy wyniku 3:0 dla ekipy z Anglii.

W dodatku szanse Bayernu w dalszej perspektywie rosną. Według prognoz Robert Lewandowski będzie już do dyspozycji trenera Flicka od pierwszego ćwierćfinałowego starcia, a to oznaczałoby duże kadrowe wzmocnienie. Pamiętać również należy o tym, że wypracowany z przymusu plan B także może się okazać poważną bronią i oczywiście atutem w kolejnej rywalizacji.

Wypracowane nowe schematy mogą się przecież sprawdzić, a byłyby one pewnym elementem zaskoczenia, sprawdzonym już w kilku ważnych pojedynkach z rzędu, a nie jak dotychczas w pojedynczych spotkaniach.

Bayern z i bez Lewandowskiego

O tym, jak ważną postacią w niemieckim klubie jest polski napastnik, mówią liczby. Lewandowski biorąc pod uwagę tylko trwający sezon i wszystkie rozgrywki, rozegrał 33 spotkania, strzelając w nich 39 goli i dorzucając pięć asyst.

Gdyby skupić się na samej Bundeslidze, gdzie Bayern zmuszony jest radzić sobie przez najdłuższy okres czasu bez swojego supersnajpera, to wyjdzie, że Polak decydował o blisko połowie zdobytych goli Bayernu. To jasno pokazuje, że drużyna traci bez niego bardzo dużo na swojej sile i próżno szukać takiej postaci dającej tyle w przodzie.

Kłam tym argumentom zadaje jednak ostatni mecz Bayernu z Hoffenheim, w którym to mistrzowie Niemiec bez swojej zabójczej „dziewiątki” zdołali wygrać bardzo wysoko, bo aż 6:0. Po pierwsze w obecnie trwającym sezonie wiele, być może nawet więcej daje Thomas Mueller. Niemiec co prawda nie strzela tylu goli co „Lewy”, natomiast znacznie częściej dogrywa kluczowe piłki, z których korzysta także Polak.

Niemiec zaliczył aż 16 asyst, dokładając do tego pięć goli w 24 meczach. Poniekąd Mueller może być brany pod uwagę jako wysunięty napastnik w okresie bez Lewandowskiego. Nie jest to dla niego nowa pozycja, a też doskonale wie, jak zdobywać bramki, choć rzeczywiście ma odmienny styl gry od polskiego napastnika.

Równie dobrze na tej pozycji może występować Serge Gnabry, który jest nieco w cieniu obydwu zawodników. Także jemu trudno odmówić wielu umiejętności sportowych, z których cały zespół miałby pożytek. 24-latek w samej lidze w 21 spotkaniach zdobył dziesięć goli, dorzucając do tego osiem asyst.

Niemniej jednak trudno nie zauważyć, że z powodu braku tak skutecznego zawodnika, jakim jest Lewandowski, wiele musi się zmienić, by wszystko funkcjonowało tak jak należy.

Plan B wypalił

Kiedy wszyscy wokół zastanawiali się, kto wejdzie w wolne miejsce po kontuzjowanym napastniku, wymieniając przy tym nazwiska Muellera i Gnabry’ego, Hansi Flick wykazał się nie lada odwagą, stawiając na piłkarskiego żółtodzioba. Zawodnika, który przed spotkaniem z Hoffenheim miał na swoim koncie około 15 minut spędzonych na boisku w barwach pierwszego zespołu.

Był nim bawarski diament – Joshua Zirkzee, który co prawda szybko dał się zapamiętać swoim kibicom jako skuteczny joker, mało kto jednak widział go w „butach Lewandowskiego”. Holender jednym słowem zachwyca. Zanim zdołał zaliczyć mecz od pierwszej minuty, wcześniej zdobył już dwa gole, wchodząc na ostatnie minuty.

Tym razem jednak trener Flick postanowił sprawdzić młodego piłkarza już od początku, a ten pokazał, że było warto podjąć taką decyzję. Rosły 18-latek już w 15. minucie spowodował, że jego nazwisko skandował cały stadion po tym, jak podwyższył wynik na 3:0.

Pokazał również, że jest w stanie grać w pełnym wymiarze czasowym, więc zwiększa jedynie wachlarz możliwości trenera. Teraz decyzja należy tylko do Hansa-Dietera Flicka, czy ten postanowi dać szansę Holendrowi w kolejnych spotkaniach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze