Angielska herbata: City Football Group – gdy Premier League to za mało


City Football Group krok po krok zdobywa piłkarskie rynki, kupując kolejne kluby. Czy koncerny zdominują niebawem futbol?

12 maja 2020 Angielska herbata: City Football Group – gdy Premier League to za mało
Dragan Tatic

Po Anglii, Stanach Zjednoczonych, Australii czy Chinach przyszedł czas na Belgię. City Football Group ogłosiło zakup już dziewiątego klubu, Lommel SK. Ekspansja koncernu na kolejne piłkarskie rynki trwa w najlepsze nawet wtedy, gdy prawie wszyscy liczą straty, potwierdzając tym samym, że triumfy w Premier League już dawno przestały zaspokajać ambicje grupy. Celem stał się cały futbolowy świat. 


Udostępnij na Udostępnij na

Przejęcie Manchesteru City w 2008 roku przez spółkę ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, na której czele stanął Mansour bin Zayed Al Nahyan, odbiło się na świecie szerokim echem. Odtąd z zespołu tułającego się w środku tabeli „The Citizens” powoli, lecz systematycznie stawali się kolejną siłą w Premier League. Klubem, który nie żałował funduszy na transfery i uznanych szkoleniowców. To zaowocowało licznymi sukcesami i stanem obecnym, w którym Manchester City jest jednym z najlepszych zespołów świata. Nawet mimo faktu, że obecnej kampanii klub z Etihad Stadium nie może zaliczyć do szczególnie udanych.

Swoistą łyżką dziegciu w beczce miodu od początku panowania szejków w Manchesterze City był i jest jednak brak triumfu na europejskiej arenie. Liga Mistrzów to jedno wielkie niezrealizowane marzenie właścicieli klubu. Trofeum i status najlepszej drużyny kontynentu zaspokoiłyby choć w części rosnące ambicje Mansoura bin Zayeda Al Nahyana. Ambicje, które już dawno wykroczyły poza Anglię. Nowym celem stała się światowa dominacja w futbolu.

Wielki rozmach City Football Group 

Tak zrodził się pomysł nabycia przez spółkę ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich kolejnych klubów. Docelowo koncern planował dysponować przynajmniej jednym zespołem-przedstawicielem (z członem „City” w nazwie) na każdym z kontynentów. Pieniądze nie grały roli, co pozwoliło wcielić plan w życie. Począwszy od 2012 roku, grupa weszła w posiadanie akcji kolejnych ośmiu klubów. Na całym świecie: w Stanach Zjednoczonych, Australii, Chinach czy Indiach. Ostatnio także w Belgii. Ekspansja kolejnych rynków piłkarskich przez City Football Group trwa w najlepsze. Rozmachu w działaniach spółki można pozazdrościć. A co oprócz wbicia flagi w kolejnym kraju daje koncernowi zakup drugoligowego Lommel SK?

Przede wszystkim pokaz siły. Gdy zdecydowana większość przedsiębiorstw na świecie liczy straty spowodowane pandemią, City Football Group nabyło kolejny klub i już spłaciło długi belgijskiego zespołu. Wszyscy mogą patrzeć z zazdrością i zapewne patrzą. Taki prawdopodobnie był też cel, choć nie tylko. Zakup klubu akurat w kraju słynącym z futbolowych talentów to zamierzone działanie. Inwestycja, która niedługo się zwróci. Podobnie jak wcześniejsze nabytki.

Zamiast wysyłać skautów po całym świecie w poszukiwaniu uzdolnionych graczy do flagowego zespołu grupy, Manchesteru City, City Football Group obserwuje konkretne rynki dzięki pozostałym klubom należących do koncernu. Teraz również i belgijski po nabyciu Lommel SK. Jest szybciej, jest łatwiej, jest przystępniej. Przede wszystkim daje to jednak przewagę nad rywalami. Nie tylko w sferze skautingu. Posiadanie wielu klubów sprawia, że „The Citizens” mogą wypożyczać zawodników do pozostałych w posiadaniu koncernu w celu ogrania. Bez obaw, że nie otrzyma niezbędnego czasu na murawie, a to wielki kapitał. Oczywiście, każdy z klubów należących do City Football Group ma pewną autonomię. W praktyce i tak wszystko jest jednak podporządkowane Manchesterowi City.

Również brak pozwolenia na pracę dla gracza zakupionego przez „The Citizens” nie jest już wielkim problemem. W razie kłopotów po transferze zawsze istnieje opcja wypożyczenia zawodnika do jednego z pozostałych klubów koncernu. Od teraz także do Lommel SK, w którym będzie kształcił się zgodnie ze standardami narzuconymi przez City Football Group. Dlatego że każdy z dziewięciu klubów w posiadaniu koncernu tworzy praktycznie jeden organizm.

Red Bull i City Football Group vs. reszta świata

City Football Group, kupując kolejne kluby, stworzyło system, który ułatwia skauting czy wypożyczanie graczy, lecz przede wszystkim wewnętrzną wymianę zawodników i trenerów. Patrick Vieira już cztery lata temu został oddelegowany z Manchesteru City do prowadzenia New York City FC. Po to, by wspomóc klub ze Stanów Zjednoczonych należący do koncernu i nabrać doświadczenia. To idealny przykład, jak działają podobne podmioty. W sferze wymiany zawodników o transakcjach City Football Group jest jednak znacznie ciszej. Tu przoduje Red Bull – koncern futbolowy działający na podobnych zasadach spółki w rękach szejków ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Olbrzymie korzyści, jakie płyną z posiadania floty klubów, stawiają pytanie, czy niebawem podobne działania staną się normą w futbolu. Kryzys spowodowany pandemią sprawił, iż wiele zespołów tylko czeka na ratunek. Na bogatego inwestora. Dlatego łatwiej obecnie nabyć klub, jeśli tylko ktoś chce kupić. Podmiotów dysponujących odpowiednimi środkami i przede wszystkim mających tak wielkie ambicje jak przykładowo Mansour bin Zayed Al Nahyan nie jest jednak wiele. To z kolei sprawia, że mimo iż powstanie kolejnych koncernów futbolowych jest prawdopodobne, to jeszcze nie teraz. Na razie City Football Group czy Red Bull pozostaną bardziej ciekawostką, pewną nowością niż czymś powszechnym. Pytanie tylko na jak długo.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Trwają i trwają negocjacje na temat wznowienia Premier League. Rząd Wielkiej Brytanii zezwolił na grę od 1 czerwca, lecz co oczywiste, bez udziału kibiców. To nadal jednak nie przekonuje wielu klubów. Opozycja co do rywalizacji na neutralnych obiektach szybko przybrała na sile. Przeciwne ma być już nawet dwanaście klubów angielskiej ekstraklasy. Jedni nie chcą grać na obcym terenie, a inni nawet wcale. Ta druga opcja jednak odpada, co już podkreśliła angielska federacja. Podobnie jak zezwolenie na brak spadków. Powrót do gry ma odbyć się tylko na dotychczasowych zasadach w kwestii degradacji i awansów. Nawet jeśli niektórzy kręcą nosem. Kolejne tygodnie mają być jednak decydujące, więc wiele jeszcze może się zmienić.

  • Z powodu pandemii kończący się w czerwcu kontrakt stał się dla zawodników bardziej obciążeniem niż szansą na miliony za podpis. Nikt nie wie, kiedy ruszy kolejny sezon, więc w Anglii kluby wstrzymują się z kontraktowaniem graczy na zasadzie prawa Bosmana. To sytuacja o tyle interesująca, że zawodników o uznanej marce z kartą na ręce w lipcu nie zabraknie. Nie tylko wznowienie sezonu jest więc tematem licznych dyskusji. Niewiadomych nie brakuje.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze